Code1ne pisze:
Jestem RACZEJ humanistą (chociaż nie do końca wierzę w te 'predyspozycję')
Żeby sprawa była jasna. Utarło się w naszym kraju mówić
"nie jestem umysłem ścisłym, jestem humanistą". Otóż brak predyspozycji do nauk ścisłych wcale "z automatu" nie czyni Cię humanistą. Definicja humanisty jest "troszkę" inna.
Code1ne pisze:
- Może to zabrzmi głupio ale co ludzie mają na myśli mówiąc "myslenie matematyczne"?
Wyobraźnia. Paul Erdős powiedział:
"Wszystko co potrzebujesz to otwarty umysł". Z niej wypływa zarówno logiczne myślenie, zapamiętywanie jak i umiejętność sprawnego liczenia. Niestety to jest właśnie predyspozycja do nauk ścisłych. Albo posiada się wyobraźnię, albo nie.
Na początek jednak proponuję przerobić wszelkie podstawowe umiejętności począwszy od przekształcania wzorów, działań na ułamkach, potęgach i nawiasach. Do tego podstawowe definicje, twierdzenia i wzory. Jeśli na tym poziomie masz braki (o tabliczce mnożenia nie wspominając) to nie ma szans byś bardziej złożony materiał dobrze opanował.
Niezależnie od tego w którym miejscu zaczniesz to musisz liczyć, liczyć i jeszcze raz liczyć....Nie 5 czy 10 przykładów dziennie. Na początek przynajmniej 30-50 (wliczając te zupełnie podstawowe i trywialne), aby wyrobić sobie prawidłowe odruchy i nie zastanawiać się nad pewnymi krokami. To jak z dobrze wytrenowanym sportowcem (zwłaszcza tam gdzie liczą się ułamki sekund). Wiele jego reakcji jest wytrenowanych do tego stopnia, że działają na zasadzie automatu, bez pełnego udziału świadomości. Oczywiście w matematyce nie można zwolnić się z myślenia, ale
w pewnych sytuacjach automatyzm znacznie przyspiesza dojście do rozwiązania. To jest to co matematycy często określają pojęciem
"oczywistosci"
pajong8888 pisze:Wiem, że nauczyciele w szkołach gimnazjalnych i średnich to w większości słabi matematycy, _dobrzy matematycy nie pracują za marne pieniądze)
To że w zawodzie nauczyciela występuje selekcja negatywna to jedna sprawa. Wykonujący pracę nauczyciela mogą być słabymi dydaktykami, bez predyspozycji w zawodzie. Ale czymś zupełnie innym jest poziom matematyczny samych nauczycieli. Owszem zdarzają się gamonie wśród nauczycieli, ale większość - przy obecnej podstawie programowej, traktowaniu uczniów jak świętych krów i podejściu samych uczniów - "daje radę" od strony umiejętności rozwiązania zadań. Co do niepracowania za marne pieniądze to znam osobiście przypadek całkiem dobrej absolwentki Wydz. Matematyki, którą sytuacja zmusiła do pracy na kasie w Tesco (krótko bo krótko ale jednak), więc teoria swoje a życie swoje. A przypadki dużej kasy zaraz po studiach i praca w zawodzie 100% zgodnym z profilem studiów, to ciągle zdecydowana mniejszość.
pajong8888 pisze:
Poza tym napoje energetyczne.
Zdecydowanie nie. Lepszy wypoczęty umysł. Stymulanty, pobudzacze może są dobre w sytuacji kogoś kto "siedzi w temacie" i ma mało czasu, ale doświadczenie w nauce. Choć taka "nauka" opiera się na 3xZ (Zakuć, Zdać i Zapomnieć). Jak ktoś chce NAUCZYĆ SIE i TRWALE OPANOWAĆ materiał to bez wspomagaczy.
pajong8888 nie przenoś doświadczeń studenckich na grunt licealny. to nie najlepsza "rada życiowa".
pajong8888 pisze:
Tutaj rzeczywiście powodem tylko mogą być nauczyciele, zazwyczaj wściekli, ponieważ nie udało im się w życiu (małe zarobki na pewno nie uszczęśliwiają, mówię tu o nauczycielach uczących najwyżej w szkole średniej).
Masz jakiś osobisty uraz do nauczycieli? Nie moja sprawa, ale nie przenoś go na forum publiczne
Nie, nie jestem nauczycielem i nie mam nikogo w rodzinie. Znam za to wielu i wiesz mi, że dopóki nie spojrzysz na to z ich perspektywy nie masz prawa ani ich oceniać, ani w ogóle zabierać głosu w tej sprawie.
pajong8888 pisze:
a mając 4 z matmy w liceum, całek powinieneś bez problemu sie nauczyć, a lubiąc rozwiązywać zadania nauczysz sie na pewno).
To jest duże uproszczenie sprawy, o czym poniekąd wspomniał
nwa2pac. Po pierwsze wszystko zależy jak bardzo wymagający był nauczyciel stawiając 4, po drugie zależy na którą uczelnie się pójdzie, po trzecie indywidualne predyspozycje danej osoby, począwszy od psychiki, organizacji nauki własnej, systematyczności, towarzystwa z którym się człek zada, a skończywszy na samym poziomie zajęć i prowadzących te zajęcia. Poza tym jest trochę inna specyfika nauki na Polibudzie a inna na Uniwerku.