A po co mi matematyka
-
- Użytkownik
- Posty: 28
- Rejestracja: 27 kwie 2015, o 16:53
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Poland
A po co mi matematyka
Mam problem.
Spotykam wiele osób, że tak to określę "trudnych" w sensie widzenia matematyki.
Zadają pytania: a po co mi logarytmy, pierwiastki, jakieś tam funkcje wykładnicze?
Potrafię dodać, odjąć, pomnożyć.
Młodzi mówią: po co mi te całki?
Moi koledzy i koleżanki (część z nich prowadzi swoje biznesy), i po co było sobie zawracać głowę dziwolągami. Sprzedaję ciuszki, buciki. Popatrz jak sobie radzę, bez tych dziwolągów matematycznych.
Logarytmy?
Słyszałem, ty coś o tym wiesz, i co masz z tego?
Ja wiem za ile mam sprzedać ten fatałaszek, te koszulki.
Logarytmy? Zgłoszę się do ciebie jak czepną się w szkole o to mojego wnuczka.
Spotykam wiele osób, że tak to określę "trudnych" w sensie widzenia matematyki.
Zadają pytania: a po co mi logarytmy, pierwiastki, jakieś tam funkcje wykładnicze?
Potrafię dodać, odjąć, pomnożyć.
Młodzi mówią: po co mi te całki?
Moi koledzy i koleżanki (część z nich prowadzi swoje biznesy), i po co było sobie zawracać głowę dziwolągami. Sprzedaję ciuszki, buciki. Popatrz jak sobie radzę, bez tych dziwolągów matematycznych.
Logarytmy?
Słyszałem, ty coś o tym wiesz, i co masz z tego?
Ja wiem za ile mam sprzedać ten fatałaszek, te koszulki.
Logarytmy? Zgłoszę się do ciebie jak czepną się w szkole o to mojego wnuczka.
-
- Moderator
- Posty: 2095
- Rejestracja: 9 gru 2012, o 19:46
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa, mazowieckie
- Podziękował: 139 razy
- Pomógł: 504 razy
A po co mi matematyka
Nie wiem w czym problem.
Rzecz jasna i oczywista, że jeśli chcesz zostać sprzedawcą w sklepie, czy budowniczym, to całki Ci się nie przydadzą. Dlatego też to Ty wybierasz sobie, co chcesz studiować i robić.
Jeśli zaś chodzi o szkołę, to można to odnieść do wszystkiego...
Co Ci po Dziadach, Panach Tadeuszach, Malych Ksieciach... Popatrz jak sobie radzę sobie bez tych dziwolągów humanistycznych. Po co Ci WF jak sprzedajesz buty ?
Rzecz jasna i oczywista, że jeśli chcesz zostać sprzedawcą w sklepie, czy budowniczym, to całki Ci się nie przydadzą. Dlatego też to Ty wybierasz sobie, co chcesz studiować i robić.
Jeśli zaś chodzi o szkołę, to można to odnieść do wszystkiego...
Co Ci po Dziadach, Panach Tadeuszach, Malych Ksieciach... Popatrz jak sobie radzę sobie bez tych dziwolągów humanistycznych. Po co Ci WF jak sprzedajesz buty ?
-
- Użytkownik
- Posty: 28
- Rejestracja: 27 kwie 2015, o 16:53
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Poland
A po co mi matematyka
Wiem po co matematyka służy mi.
Ale mam problem, jak przekonać młodych ludzi.
Tak. Mały Książę, Zagłoba, całki.
Problem w tym jak przekonać młodych ludzi do tego.
A chyba najważniejsze - odpowiedz na ich pytanie:
po co mi to?
Pytanie, po co raczymy całkami, liczbami urojonymi, geometrią analityczną 80% społeczeństwa, które nigdy z ty się nie zetknie?
Tędy droga?
Ale mam problem, jak przekonać młodych ludzi.
Tak. Mały Książę, Zagłoba, całki.
Problem w tym jak przekonać młodych ludzi do tego.
A chyba najważniejsze - odpowiedz na ich pytanie:
po co mi to?
Pytanie, po co raczymy całkami, liczbami urojonymi, geometrią analityczną 80% społeczeństwa, które nigdy z ty się nie zetknie?
Tędy droga?
-
- Użytkownik
- Posty: 187
- Rejestracja: 25 cze 2013, o 18:52
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 30 razy
- Pomógł: 26 razy
A po co mi matematyka
Zabrzmi to chamsko i egoistycznie ale po co kogokolwiek przekonywać do matematyki? Wystarczą Ci którzy aktualnie się tym zajmują, kształcącą w tym kierunku. Po za tym pewnie w większości (jak nie wszyscy) z nas mamy jakieś dodatkowe zdolności (mam tu na myśli nauki techniczne, fizyke, informatyke itp), więc po co (tutaj miał być wulgaryzm) kolejni ludzie którzy mieli by nam zabierać dobrze płatną pracę (no bo taką na pewno można znaleźć) albo tworzyć konkurecje? :>KarolusX pisze: Ale mam problem, jak przekonać młodych ludzi.
Każdy powinien mieć swoją drogę życiową i nią podążać.KarolusX pisze:Tędy droga?
- leszczu450
- Użytkownik
- Posty: 4414
- Rejestracja: 10 paź 2012, o 23:20
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Toruń
- Podziękował: 1589 razy
- Pomógł: 364 razy
A po co mi matematyka
matematyka to młotek dla fizyków i informatyków. A gdyby nie oni, to Ci młodzi, o których mówisz nie graliby dziś w minecrafta i nie siedzieliby całe dnie na fejsbuku.
-
- Użytkownik
- Posty: 28
- Rejestracja: 27 kwie 2015, o 16:53
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Poland
A po co mi matematyka
Może wyrażam się niezbyt precyzyjnie.
Dlaczego każemy młodym ludziom (podstawówka, gimnazjum, szkoła średnia) wałkować logarytmy, pochodne, itp.
Z większością z tych pojęć raczej nie zetkną się.
Czy to ma jakiś sens?
Dlaczego każemy młodym ludziom (podstawówka, gimnazjum, szkoła średnia) wałkować logarytmy, pochodne, itp.
Z większością z tych pojęć raczej nie zetkną się.
Czy to ma jakiś sens?
-
- Użytkownik
- Posty: 1674
- Rejestracja: 23 sty 2015, o 21:47
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: lubelskie
- Podziękował: 6 razy
- Pomógł: 354 razy
A po co mi matematyka
Tak się składa, że na chwilę obecną nikt nikomu nie każe "wałkować logarytmy, pochodne". Jeżeli ktoś decyduje się na zdawanie matury rozszerzonej i idzie do klasy z rozszerzoną matematyką, to przecież jego wybór. Jeżeli ktoś chce iść na medycynę i uczy się więcej z biologii i chemii, to podobnie - jest to jego wybór.
- AiDi
- Moderator
- Posty: 3851
- Rejestracja: 25 maja 2009, o 22:58
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 46 razy
- Pomógł: 703 razy
A po co mi matematyka
Jakie 80%? Jak ktoś się musi uczyć całek i liczb urojonych to znaczy, że jest na studiach i bez tej wiedzy nie będzie w stanie tych studiów skończyć i potem ewentualnie pracować w zawodzie. Szkoła średnia to jedno, ale studia to inna bajka.KarolusX pisze:po co raczymy całkami, liczbami urojonymi, geometrią analityczną 80% społeczeństwa, które nigdy z ty się nie zetknie?
-
- Użytkownik
- Posty: 1923
- Rejestracja: 30 lis 2013, o 13:26
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 22 razy
- Pomógł: 326 razy
A po co mi matematyka
Pisałam to już w innej dyskusji.
Obowiązkowe jest chodzenie do szkoły do 18 roku życia.
Ale nie ma obowiązku ukończenia tej szkoły.
Nie ma obowiązku zdawania matury, studiowania.
Jak ktoś nie chce, to nie musi.
Może iść do pracy (choćby sprzedawać te ciuchy albo sprzątać), a do tych 18 lat przesiedzieć w jakiejś wieczorówce żeby się nazywało, że się uczy.
Jako społeczeństwo, wcale nie potrzebujemy tylu ludzi po studiach (często po byle jakich studiach).
Proponuję tłumaczyć to, szczególnie młodym ludziom w gimnazjum lub liceum, z dokładnym wskazaniem, że mogą już zaraz iść do pracy i konkretnie do jakiej (np sprzątanie w sklepie, tego typu prace).
To świetnie działa na wyobraźnię takiego młodego człowieka
Obowiązkowe jest chodzenie do szkoły do 18 roku życia.
Ale nie ma obowiązku ukończenia tej szkoły.
Nie ma obowiązku zdawania matury, studiowania.
Jak ktoś nie chce, to nie musi.
Może iść do pracy (choćby sprzedawać te ciuchy albo sprzątać), a do tych 18 lat przesiedzieć w jakiejś wieczorówce żeby się nazywało, że się uczy.
Jako społeczeństwo, wcale nie potrzebujemy tylu ludzi po studiach (często po byle jakich studiach).
Proponuję tłumaczyć to, szczególnie młodym ludziom w gimnazjum lub liceum, z dokładnym wskazaniem, że mogą już zaraz iść do pracy i konkretnie do jakiej (np sprzątanie w sklepie, tego typu prace).
To świetnie działa na wyobraźnię takiego młodego człowieka
-
- Użytkownik
- Posty: 28
- Rejestracja: 27 kwie 2015, o 16:53
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Poland
A po co mi matematyka
Ania221 pisze:
Można straszyć, że jak nie będziesz się uczyć to będziesz sprzątaczką, będziesz kopać doły, będziesz biegać z taczką itp., itd.
Ucz się limesów bo inaczej taczka, ucz się logarytmów bo inaczej taczka.
Mam wielu znajomych, którzy bez znajomości pierwiastków walczyli z nie dającym się rano uruchomić zdezelowanym "Żukiem", a w końcu udało się pojechać po towar do swojego sklepiku.
Dzisiaj kupiliby mnie z całym moim dobytkiem.
Wydaje mi się, że problem jest gdzie indziej.
Jest takie określenie: za młodości dziecko jest geniuszem.
Może być następnym Bethovenem, Einsteinem.
Ale najczęściej tak nie jest, niestety .
Może przyczyny należy szukać nie w krnąbrnych dzieciach, a w nas, dorosłych?
Czy potrafimy zachęcić je do tego aby matematyka nie była nudą, a czymś interesującym?
Mówienie: nie chcesz się uczyć, będziesz cieciem, sprzątaczką.
To takie umycie rączek. Ja swoje zrobiłem. Ostrzegałem.
Myślę, że to w nas, dorosłych powinna być pasja, chęć pobudzenia w tym młodym człowieku chęci poznawania, zaciekawienia i podziwiania świata, a nie hasła miotła, miotła (wojsko, obóz dla skazańców?).-- 29 kwi 2015, o 11:42 --cz0rnyfj:
Myślę, że martwisz się jedynie o swoją d...
Nasuwa się motto: "Apres moi le deluge".
Pewnie jakiś efekt osiągniesz, ale czy to jest rozwiązaniem sprawy? Moim zdaniem nie.Proponuję tłumaczyć to, szczególnie młodym ludziom w gimnazjum lub liceum, z dokładnym wskazaniem, że mogą już zaraz iść do pracy i konkretnie do jakiej (np sprzątanie w sklepie, tego typu prace).
To świetnie działa na wyobraźnię takiego młodego człowieka
Można straszyć, że jak nie będziesz się uczyć to będziesz sprzątaczką, będziesz kopać doły, będziesz biegać z taczką itp., itd.
Ucz się limesów bo inaczej taczka, ucz się logarytmów bo inaczej taczka.
Mam wielu znajomych, którzy bez znajomości pierwiastków walczyli z nie dającym się rano uruchomić zdezelowanym "Żukiem", a w końcu udało się pojechać po towar do swojego sklepiku.
Dzisiaj kupiliby mnie z całym moim dobytkiem.
Wydaje mi się, że problem jest gdzie indziej.
Jest takie określenie: za młodości dziecko jest geniuszem.
Może być następnym Bethovenem, Einsteinem.
Ale najczęściej tak nie jest, niestety .
Może przyczyny należy szukać nie w krnąbrnych dzieciach, a w nas, dorosłych?
Czy potrafimy zachęcić je do tego aby matematyka nie była nudą, a czymś interesującym?
Mówienie: nie chcesz się uczyć, będziesz cieciem, sprzątaczką.
To takie umycie rączek. Ja swoje zrobiłem. Ostrzegałem.
Myślę, że to w nas, dorosłych powinna być pasja, chęć pobudzenia w tym młodym człowieku chęci poznawania, zaciekawienia i podziwiania świata, a nie hasła miotła, miotła (wojsko, obóz dla skazańców?).-- 29 kwi 2015, o 11:42 --cz0rnyfj:
Faktycznie, wypowiedz należy traktować w kategorii takich jak określiłeś.Zabrzmi to chamsko i egoistycznie ale po co kogokolwiek przekonywać do matematyki? Wystarczą Ci którzy aktualnie się tym zajmują, kształcącą w tym kierunku. Po za tym pewnie w większości (jak nie wszyscy) z nas mamy jakieś dodatkowe zdolności (mam tu na myśli nauki techniczne, fizyke, informatyke itp), więc po co (tutaj miał być wulgaryzm) kolejni ludzie którzy mieli by nam zabierać dobrze płatną pracę (no bo taką na pewno można znaleźć) albo tworzyć konkurecje? :>
Myślę, że martwisz się jedynie o swoją d...
Nasuwa się motto: "Apres moi le deluge".
-
- Użytkownik
- Posty: 1923
- Rejestracja: 30 lis 2013, o 13:26
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Warszawa
- Podziękował: 22 razy
- Pomógł: 326 razy
A po co mi matematyka
To prawda, że nauczanie matematyki, w szczególności początkowe, jest teraz beznadziejne i dzieciaki się zniechęcają.
Ale.
Faktem jest, że do np. handlowania, ale i baardzo wielu potrzebnych nam na co dziań zawodów i usług, wcale nie jest potrzebna ani matematyka, ani matura.
Nie widzę sensu pchania wszystkich dzieciaków do matury, a potem większości na studia, skoro wielu z nich znalazłoby dla siebie zawód, pracę, w których osiągnęliby sukcesy i zadowolenie, nie mając matury ani nawet średniego wykształcenia. Przykładem niech będzie mój sąsiad (nie wiem, co on skończył, raczej inteligentny jest ), który odnawia i remontuje ludziom mieszkania. Trzeba się do niego zapisywać prawie rok naprzód. Jest naprawdę świetny w tych remontach, ma smykałkę. Po co mu matematyka, matura, studia?
Zamiast pchać wszystkich do matury i na studia, o wiele korzystniej byłoby stworzyć dobry system kształcenia zawodowego, nawet od razu po podstawówce.
Ale.
Faktem jest, że do np. handlowania, ale i baardzo wielu potrzebnych nam na co dziań zawodów i usług, wcale nie jest potrzebna ani matematyka, ani matura.
Nie widzę sensu pchania wszystkich dzieciaków do matury, a potem większości na studia, skoro wielu z nich znalazłoby dla siebie zawód, pracę, w których osiągnęliby sukcesy i zadowolenie, nie mając matury ani nawet średniego wykształcenia. Przykładem niech będzie mój sąsiad (nie wiem, co on skończył, raczej inteligentny jest ), który odnawia i remontuje ludziom mieszkania. Trzeba się do niego zapisywać prawie rok naprzód. Jest naprawdę świetny w tych remontach, ma smykałkę. Po co mu matematyka, matura, studia?
Zamiast pchać wszystkich do matury i na studia, o wiele korzystniej byłoby stworzyć dobry system kształcenia zawodowego, nawet od razu po podstawówce.
- Spektralny
- Użytkownik
- Posty: 3976
- Rejestracja: 17 cze 2011, o 21:04
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Praga, Katowice, Kraków
- Podziękował: 9 razy
- Pomógł: 929 razy
A po co mi matematyka
„...
- A po co ja się własciwie tej Mowy uczę, co?
- Po to, żeby ją poznać. Tego, czego się nie zna wypada sie uczyć. Ten, kto nie zna jezyków, jest kaleką.
- Wszyscy i tak mówia wspólnym!
- Fakt. Ale niektórzy nie tylko. Zaręczam ci, Ciri, że lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. ”
A. Sapkowski „Krew elfów”.
- A po co ja się własciwie tej Mowy uczę, co?
- Po to, żeby ją poznać. Tego, czego się nie zna wypada sie uczyć. Ten, kto nie zna jezyków, jest kaleką.
- Wszyscy i tak mówia wspólnym!
- Fakt. Ale niektórzy nie tylko. Zaręczam ci, Ciri, że lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. ”
A. Sapkowski „Krew elfów”.
- leszczu450
- Użytkownik
- Posty: 4414
- Rejestracja: 10 paź 2012, o 23:20
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Toruń
- Podziękował: 1589 razy
- Pomógł: 364 razy
-
- Użytkownik
- Posty: 28
- Rejestracja: 27 kwie 2015, o 16:53
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Poland
A po co mi matematyka
Jak nauczyć, sprowokować młodego człowieka, aby zrodziła się w nim ciekawość.
Takie egoistyczne wypowiedzi typu "ja wiem, ja jestem guru", traktuję jako nieporozumienie.
"...Zaręczam ci, Ciri, że lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. ”
Czy to nie jest czysty egoizm?
Stać mnie na palenie cygara, strzepywanie popiołu na dywany. Służąca z rozkoszą to posprząta.
Lepiej byłoby zastanowić się jak pomóc, pokierować młodziaków.
Takie egoistyczne wypowiedzi typu "ja wiem, ja jestem guru", traktuję jako nieporozumienie.
"...Zaręczam ci, Ciri, że lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. ”
Czy to nie jest czysty egoizm?
Stać mnie na palenie cygara, strzepywanie popiołu na dywany. Służąca z rozkoszą to posprząta.
Lepiej byłoby zastanowić się jak pomóc, pokierować młodziaków.
- Spektralny
- Użytkownik
- Posty: 3976
- Rejestracja: 17 cze 2011, o 21:04
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Praga, Katowice, Kraków
- Podziękował: 9 razy
- Pomógł: 929 razy
A po co mi matematyka
Zdrowy egoizm jest zjawiskiem pozytywnym. Świata nie zbawisz, ale zacząć możesz od siebie, bo gdy Tobie będzie się wiodło to i niektórzy będą chcieli równać do Ciebie.
Pytanie o to po co mi są całki jest pytaniem osoby, która nie widzi potrzeby rozwoju. Zadający to pytanie nastawiony jest na czysto utylitarne podejście do nauki stając się niewolnikiem takiego podejścia. Popatrzmy na to jakie są początki nauki -- to ciekawość tego jak zbudowany jest świat, o to jakie są prawa geometrii. Euklides nie zadawał pytań o zastosowania teorii liczb, pytał o własności liczb. Nauka to zadawanie pytań dlaczego a nie po co. Wracając do sławetnych całek, można odbić pytanie: a po co mi wiedzieć jaka jest długość albo praca wykonana przez dany obiekt? Nie każdego takie zagadnienia muszą oczywiście interesować; w przypadku gdy nadal pytanie "po co?" od "dlaczego?" jest istotniejsze lepszym wyborem będzie po prostu szkoła zawodowa.
Nie ma żadnej ujmy w uczeniu się konkretnego zawodu, np. szewca czy tokarza. To potrzebne zawody.
Pytanie o to po co mi są całki jest pytaniem osoby, która nie widzi potrzeby rozwoju. Zadający to pytanie nastawiony jest na czysto utylitarne podejście do nauki stając się niewolnikiem takiego podejścia. Popatrzmy na to jakie są początki nauki -- to ciekawość tego jak zbudowany jest świat, o to jakie są prawa geometrii. Euklides nie zadawał pytań o zastosowania teorii liczb, pytał o własności liczb. Nauka to zadawanie pytań dlaczego a nie po co. Wracając do sławetnych całek, można odbić pytanie: a po co mi wiedzieć jaka jest długość albo praca wykonana przez dany obiekt? Nie każdego takie zagadnienia muszą oczywiście interesować; w przypadku gdy nadal pytanie "po co?" od "dlaczego?" jest istotniejsze lepszym wyborem będzie po prostu szkoła zawodowa.
Nie ma żadnej ujmy w uczeniu się konkretnego zawodu, np. szewca czy tokarza. To potrzebne zawody.