Celibat duchownych jest w dużej mierze fikcyjny.3a174ad9764fefcb pisze: ↑19 sie 2022, o 16:55 Jeśli mówimy o takiej świętości, która dotyczy duchownych, a nie każdego człowieka, to powinna się ona przejawiać w poświęceniu całego życia sprawom kultu Bożego. Najbardziej charakterystycznym znakiem tego poświęcenia jest celibat – kapłan wyrzeka się małżeństwa, żeby móc całe swoje życie poświęcić kapłaństwu.
Moje pytanie jednak nie dotyczyło tego, jak "powinna" przejawiać się świętość Kościoła (ogółu duchowieństwa lub pojedynczych duchownych). Dotyczyło ono tego, czy ta świętość w jakikolwiek sposób manifestuje się empirycznie? Wydaje się, że mogłaby przejawiać się wyjątkowością moralną Kościoła. Wiemy z historii, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa tak właśnie było, co sprawiało, że chrześcijaństwo rozwijało się w bardzo dynamiczny sposób. Obecnie jednak w odniesieniu do rzymskiego katolicyzmu raczej nie widać żadnych empirycznych oznak świętości Kościoła. Nie oznacza to, że Kościół jest całkowicie zdemoralizowany. Poza rozmaitymi przestępstwami, uchybieniami lub zwyczajnym chamstwem i nieokrzesaniem wielu księży, do wiadomości publicznej przebijają się niekiedy bardzo szlachetne i godna najwyższego szacunku działania niektórych przedstawicieli duchowieństwa. Oznacza to jednak, że za wyjątkiem dogmatu samego Kościoła, nie ma uzasadnienia, by traktować Kościół inaczej niż korporację, która wykazuje dbałość o własny interes instytucjonalny.Według badań socjologa profesora Józefa Baniaka ponad 60 procent księży nie przestrzega celibatu, a około 15 procent z nich ma dzieci. Ale jak podkreśla sam pan profesor, liczby te są zaniżone.
[...]
Na przykład w Irlandii według badań – które nawet biskup Ryś przywołuje w jednej ze swoich książek – w latach 90. nawet 95 procent księży nie przestrzegało celibatu. Niestety, Kościół katolicki w Polsce nie chce się przyznać, że u nas może być podobnie i dalej wyznacza podwójne standardy moralne.
Jest faktem, że Kościół jest siłą społeczną, którą trudno zlekceważyć. Nie odpowiada to jednak na pytanie, jak Kościół uzasadnia swoją wyjątkową pozycję. Nie uzasadnia jej bowiem w ten sposób, że stwierdza jawne, iż jest wpływową organizacją o znacznej liczbie sympatyków, która domaga się z tego tytułu specjalnego traktowania. Byłoby to godne pewnego szacunku ze względu na szczere postawienie sprawy. Jednak całkowicie demaskowałoby polityczne i korporacyjne oblicze Kościoła, a na to Kościół nie może sobie pozwolić w imię właśnie tych korporacyjnych interesów.3a174ad9764fefcb pisze: ↑19 sie 2022, o 16:55 Chyba każdy związek wyznaniowy ma wpływ na życie swoich wiernych. Akurat w Polsce największą grupę stanowią katolicy albo ci, którzy przynajmniej jakoś się identyfikują z Kościołem katolickim. Dlatego Kościół jest siłą, którą trudno zlekceważyć.
Przede wszystkim nie ma przekonujących dowodów na to, że w Kościele faktycznie istnieją kliki homoseksualne – w znaczeniu nieformalnych oraz niejawnych grup interesu. Wiemy lub możemy się domyślać, że jest wielu homoseksualnych duchownych, ale to jeszcze nie świadczy o istnieniu klik. Ponadto nawet, gdyby istniały grupy wspierających się homoseksualnych duchownych, to nie wiemy, za jaką część nadużyć seksualnych wobec nieletnich odpowiada sam fakt istnienia takich grupy. Wiemy natomiast, że niemal we wszystkich przypadkach ukrywania wykroczeń seksualnych motywowano je ochroną interesu i prestiżu Kościoła.3a174ad9764fefcb pisze: ↑19 sie 2022, o 16:55Pewnie sporo osób się zgodzi z tym rozumowaniem. Ja bym raczej powiedział, że stan Kościoła jest tragiczny, skoro dał się tak omotać. Gdyby chodziło o paru księży pedofili (z których część jest tylko fałszywie oskarżana), to nie byłoby dyskusji. A tu jest problem systemowy.wyimaginowany katolik pisze:Za największe zło i nieprawidłowości w Kościele odpowiada pewne obce lobby, które poprzez intrygi i przebiegłość przeniknęło do centrum Kościoła, łamiąc jednocześnie jego zasady. Jeśli uda się tę klikę rozbić, to moralny walor Kościoła (nieustannie w nim obecny, a jedynie przykryty skandalami wywołanymi głównie przez duchownych gejów) znowu ukaże się światu.
Zgadzam się, że problem jest systemowy. Wydaje mi się (jest to pewna hipoteza), że pedofilia występowała w Kościele od zawsze w tym samym natężeniu. To dzięki współczesnemu postępowi w dziedzinie nauk psychologicznych oraz wzrostowi wrażliwości społecznej nastąpiło powszechne dostrzeżenie tego rozległego problemu. Zresztą ta uwaga nie ogranicza się tylko do Kościoła, ale dotyczy też np. szkoły i relacji rodzinnych. Nie ogranicza się tylko do pedofilii, ale dotyczy też innych zjawisk jak mobbing, gwałty małżeńskie i inne.