Slup pisze:Służba zdrowia, edukacja i nauka w Polsce są niedofinansowane od kiedy sięgam pamięcią. Poziom tych usług nie ulega pogorszeniu, bo przeznaczamy na nie rocznie mniej więcej tę samą część PKB. Utrzymujemy po prostu te usługi na tym samym niskim poziomie.
I tu się mylisz (większość tego, co tu piszemy, to kwestia opinii, to chyba nie bardzo). Jest to błąd wieloczynnikowy, ale może poprzestanę na zasygnalizowaniu kilku kwestii.
Zarówno dostępny sprzęt medyczny, jak i wynagrodzenie lekarzy pozostają na niskim poziomie, a w innych krajach to się poprawia, a to jest motywacja do emigracji. Mniej specjalistów chyba trochę pogarsza sprawę.
Do tego rację ma Niepokonana: społeczeństwo polskie starzeje się, seniorzy zaś częściej chorują i w większym stopniu korzystają ze służby zdrowia. Nakłady zaś pozostają na podobnym poziomie.
Slup pisze:Na czym odkładnie polega Twoim zdaniem ta marginalizacja Polski w UE?
Taki przykładzik. Nie wiem, czy pamiętasz taki postulat:
Kod: Zaznacz cały
https://www.newsweek.pl/swiat/europa-dwoch-predkosci/jq8rspd
Tam w planach nawet przebąkiwano, że Polska to peryferie (nie w sensie terytorialnym) w tym programie. Ponadto Polska jest coraz bardziej osamotniona w UE pod tym względem, że nie ma za bardzo państw, z którymi byśmy ściśle współpracowali w celu forsowania wspólnych interesów w Unii (no, poza Węgrami, ale to też nie zawsze, por. 1:27).
Aczkolwiek dopuszczam możliwość, że w tej kwestii ulegam nieco opozycyjnej propagandzie.
Slup pisze: Jest tu pewien problem, który pominę, polegający na tym, że płacone przez Ciebie podatki nie należą do Ciebie tylko do państwa. Są prywatną własnością państwa i ono decyduje o ich przeznaczeniu.
Kod: Zaznacz cały
https://www.youtube.com/watch?v=YHyOTyTXXdA
Państwo nie posiada pieniędzy podatników w sensie własności prywatnej, co najwyżej nimi dysponuje. Aczkolwiek może to kwestia mojego podejścia do własności w ogóle, a własności prywatnej w szczególności. Można coś odziedziczyć, wypracować, zawłaszczyć rzecz do nikogo nienależącą bez użycia agresji i wówczas można mówić o własności prywatnej. Natomiast owoce wymuszenia czy kradzieży nie spełniają moich kryteriów własności prywatnej. Podatki są wymuszeniem.
Obawiam się, że tutaj się nie porozumiemy: różnica w aksjomatach idzie za daleko. Dodatkowo pierwsze zdanie wskazuje, że osobiście mnie dotknąłeś tym fragmentem, mimo że dla Twojej wypowiedzi miał raczej peryferyjne znaczenie. Jestem pewien, że nie był to Twój zamysł, niemniej jednak przykro mi. Aczkolwiek pisz tak dalej, nic się nie wydarzy, ja tylko zasygnalizowałem swoje odczucia.
@kwestia człowieka sowieckiego:
Każdy tradycjonalista i katolik, który uważa swój model życia za bezwzględnie najlepszy dla każdego i życzy sobie forsowania go w działaniach państwa, a także patrzy na społeczeństwo przez pryzmat grup (typu: ktoś na Paradzie Równości coś zrobił, to wina całego „lewactwa" i LGBT) spełnia warunek kolektywizmu z definicji
homo sovieticusa. A to jest duża część twardego elektoratu PiS. Natomiast nie przeczę, że przytoczone przez Ciebie pojęcie klasy ludowej lepiej opisuje wyborców tej znienawidzonej przeze mnie partii.
Slup pisze:Ktoś naprawdę próbuje Ci narzucić sposób życia? Czy główny problem jest taki, że dwie dorosłe osoby nie mogą w Polsce zawrzeć związku cywilno-prawnego i posiadać z tego tytułu przywilejów podatkowych? Umowę notarialną dotyczącą informacji medycznych oraz pełnomocnictwo bankowe mogą zawrzeć. Rozumiem, że brak związków partnerskich to jest spora niedogodność, ale czy jest coś jeszcze w związku z potencjalnym narzucaniem Tobie jakiegoś sposobu życia?
W zasadzie mnie personalnie nikt nie narzuca niczego poza współfinansowaniem KRK, do którego żywię głęboką niechęć (argument o własności prywatnej państwa muszę odrzucić na gruncie moich przekonań, powyżej zarysowałem powód, tu stoję, inaczej nie mogę; poza tym gruntem mogę stwierdzić najwyżej, że podatki nie są czymś, co się państwu bezwzględnie należy, nawet jeśli jest ono je w stanie bezwzględnie wymusić swoim aparatem przemocy – ich płacenie to rodzaj umowy, który jest naruszany, gdy grupa X jest w pewnych istotnych życiowych kwestiach niedofinansowana, a zmusza się ją do finansowania z podatków potrzeb grupy Y). Masz rację, że był to z mojej strony rodzaj figury retorycznej. Nigdy nie podjąłbym (i nie podejmę) próby zbudowania związku, w szczególności jednopłciowego, tak że kwestia formalizacji związków mnie nie dotknie (acz to nie zmienia mojej irytacji tym zagadnieniem).
Przy czym wciąż może mnie oburzać to, jak polskie
państwo półkościelne ingeruje w życie kobiet, osób transpłciowych i osób w związkach jednopłciowych.
Jednak w tym cytacie, choć to znowu poboczna kwestia, pokazałeś brak pewnego zorientowania w kwestiach prawnych (bądź po prostu zbagatelizowałeś sprawę). Nie masz żadnego obowiązku w ogóle tym się interesować, nie używaj jednak, proszę, niewiedzy bądź lekceważenia w charakterze argumentu. Być może niecelowo pominąłeś np. kwestię dziedziczenia w takich związkach (argument, że nieformalne związki heteroseksualne też mają ten problem nie działa, bo osoby w takich związkach mają możliwość ich sformalizowania), ponadto zaś akt notarialny obowiązuje jedynie w kraju, w którym został podpisany. Poza tym w praktyce placówki medyczne w Polsce niejednokrotnie akty notarialne też odrzucają, por.
https://expresskaszubski.pl/pl/11_wiadomosci/10295_w-przychodni-bez-upowaznienia-ani-rusz-akt-notarialny-to-za-malo.html
Tutaj zresztą jest znacznie więcej zagadnień:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sytuacja_prawna_i_spo%C5%82eczna_os%C3%B3b_LGBT_w_Polsce#Zwi%C4%85zki_os%C3%B3b_tej_samej_p%C5%82ci
Tak więc pisanie „a to się da jakoś załatwić, osoby homoseksualne po prostu chcą płacić mniejszy podatek" raczej mija się z prawdą. Mógłbym zrozumieć (nie zaakceptować, ale zrozumieć jak najbardziej) argument, że są znacznie pilniejsze (i dotykające większej części społeczeństwa) zagadnienia niż związki partnerskie (mankamentem tego jest tworzenie wrażenia, że nie można zajmować się kilkoma sprawami jednocześnie, choć z drugiej strony zgadzam się, że ten temat jest dużo częściej podejmowany w mediach niż niektóre o podobnej wadze), natomiast ten jest w gruncie rzeczy błędny.
Dodano po 15 minutach 19 sekundach:
Zresztą, jak pisałem, ta dyskusja od początku niczemu nie służy; mamy różne zestawy aksjomatów, możemy co najwyżej zrozumieć tę różnicę, natomiast porozumienie nie nastąpi z uwagi na za daleko idący rozdźwięk w tym temacie. Żadna strona też nie przekona drugiej do swych racji, ponieważ jestem zbyt mało sprawny retorycznie i intelektualnie, żeby zmienić spojrzenie kogoś takiego (zresztą nie uważam moich zapatrywań za obiektywnie słuszne; choć Twoje przekonania, a przynajmniej tę ich część, którą dałeś poznać, bardzo łatwo jest atakować, to na gruncie nauk społecznych – acz to też kwestia trendu w nich się uwidaczniających – łatwiej o obronę poglądów socjaldemokratycznych niż „moich" liberalnych), ponadto zaś nie porzucę bliskich mi idei (jak w pewnej części libertariański pogląd na własność prywatną) w imię tych, które budzą wręcz moje obrzydzenie i nawet nie do końca pewnie jestem w stanie wysłowić powód (katolicyzm, socjalizm, etatyzm). Myślałem niegdyś, że istnieje pewna oś porozumienia na gruncie konserwatyzmu ewolucyjnego, jednakowoż skoro przedstawiłeś (mogę wygrzebać cytaty) postulat związków partnerskich jako właściwie rewolucyjny na gruncie polskim, to myliłem się w tym względzie. To trochę jak z ewangelikami augsburskimi i katolikami w ocenie księdza profesora Guza, który utrzymywał, że jedyne porozumienie między tymi grupami możliwe jest w sensie wspólnoty ludzi jako bliźnich (co do której mam dość poważne zastrzeżenia), nie na gruncie ideologiczno-religijnym (czy ma on w tej kwestii rację, to już inne zagadnienie). Tak tutaj nie wypracowujemy żadnego kompromisu i wypracować nie możemy.
Dodano po 21 minutach 32 sekundach:
Uważam, że prezydent Andrzej Duda jest złym człowiekiem. Ten tekst nie narusza ciszy wyborczej, gdyż ta dotyczy kandydata Andrzeja Dudy, a te osoby należy rozdzielić, co stwierdziła sama Kancelaria Prezydenta w odpowiedzi na pytanie o słowa, które padły na wiecu wyborczym.