kmarciniak1 pisze: Dla mnie jeśli Peterson zaprzecza temu, że istnieje gender pay gap to jest mizoginem( Ściślej mówiąc on temu nie zaprzecza lecz twierdzi, że to zjawisko ma inne powody niż sama płeć)
No to są akurat dwa zupełnie różne stwierdzenia (zaprzeczenie istnieniu to po prostu jak stwierdzenie, że no osiem nie jest liczbą podzielną przez cztery, bo przecież wystarczy się rozejrzeć, a poza tym tak powiedział święty Gaudenty), dla mnie uznanie tego w nawiasie za wystarczające uzasadnienie to bardzo rozszerzone pojęcie mizoginii, niezbyt mi się to podoba. Ja bym rzekł, że dopóki istnieje tendencja „męskich" i „żeńskich" zawodów, nie ma nic dziwnego w takim zjawisku, ponieważ trudno oczekiwać, by osoby na różnych stanowiskach i w różnych dziedzinach zarabiały tyle samo (inna rzecz to rozważenie przyczyn, dla których większość zawodów stereotypowo żeńskich, częściej związanych z pracą z ludźmi niż z obcowaniem z techniką lub abstrakcjami, jest gorzej płatna), dobrze byłoby tylko zmienić mentalność ludzi (a to robi swoimi lewackimi pnączami Netflix i dobrze xDDD), by nie zniechęcali potencjalnych pielęgniarzy czy programistek, i dyscyplinować seksistowskich nauczycieli czy wykładowców. Problem widzę (niekoniecznie to znaczy, że chciałbym go rozwiązywać odgórnymi ustaleniami, ale jest to do rozważenia), gdy za tę samą pracę w tej samej firmie tak samo wykwalifikowanym osobom płaci się różne stawki. Nie pamiętam, jak Peterson tłumaczy te różnice, ale jakoś tam chyba manipulował, dość że sama rozbieżna opinia w kwestii ich przyczyn nie oznacza IMHO uprzedzenia do kobiet.
„Dej ar smoler, łiker end les intelidżent"->mizoginia (i przy okazji spłycenie problemu, jak to zwykle u JKM bywa)
„hehe, bo baby to gorzej programują, dziwne że w państwa grupie lepiej sobie poradziły"->mizoginia (w wykonaniu osoby, którą chętnie bym kiedyś połamał, bo jest chamem, prostakiem i zadufanym w sobie, głupio-mądrym człowiekiem typu „inteligencja wysoka, mądrość zerowa")
„Nie zgadzam się, że patriarchalne wzorce są bez wartości"->inna opinia niż Twoja (może być mizoginia, jeśli idzie z tym w parze chęć narzucenia wszystkim tych wzorców, choć to też może wynikać z myślenia schematami, a nie z mizoginii per se).
Nie podoba mi się trochę lewicowa tendencja do nazywania seksistami, rasistami, homofobami wszystkich, którzy nie przyjmują dyskursu w kształcie proponowanym przez postępową lewicę. Jest dość jasne, że nie głosowałem na Lewicę z powodów gospodarczych, tylko światopoglądowych, ale jak czytam o toksycznej męskości (taka właśnie forma, a nie toksyczne wzorce męskości) czy uprzywilejowaniu mężczyzn (to akurat świadczy o niezrozumieniu tegoż patriarchatu, uderza on bowiem zarówno w mężczyzn, jak i w kobiety), to mi ręce opadają i nie sądzę, by czyniło mnie to mizoginem, homofobem etc.