Dobrze, że to świadoma wiara a nie wiara, która udaje wiedzę.kmarciniak1 pisze: ↑27 lis 2019, o 13:15 To jest całkiem przyzwoite streszczenie i może Cię to zaskoczy ale ja istotnie w to wierzę, a przynajmniej w pierwszą receptę.
Znam. Nawet gdyby statystyki Pinkera nie były tylko chwilowym trendem zwyżkowym przed okresem ogólnego regresu cywilizacyjnego, to nie jest to żaden dowód na to, że ta pierwsza recepta, w którą wierzysz, jest słuszna. Świat jest pogrążony w "mrokach religii" i można wątpić, czy niedawna oraz niedokończona ateizacja kilku dużych centrów kulturowych w Europie Zachodniej czy USA była faktycznie przyczyną takich właśnie rezultatów statystycznych.kmarciniak1 pisze: ↑27 lis 2019, o 13:15 Jest taka książka Stevena Pinkera "Nowe oświecenie", w której autor daję argumenty za rozumem, nauką, humanizmem i postępem. I ja pomimo moich relatywistyczno-postmodernistycznych ciągot jestem w stanie się z nim zgodzić. Ta książka to tylko w niewielkiej części filozoficzne wywody, a głównie są tam statystyki na temat poziomu ubóstwa, analfabetyzmu na przestrzeni lat itd. No i tak z grubsza z tej książki wynika, że Oświecenie jest niedokończonym procesem, który jednak ma pewne sukcesy co właśnie obrazują przeróżne statystyki podawane przez autora.
Na gruncie fizykalizmu musisz się pogodzić, że jest to dokładnie to samo. Zbitka białek, w której zachodzą jakieś procesy chemiczne, trochę elektryczności w układzie nerwowym i niewiele poza tym. Zresztą Ty na gruncie tego poglądu też nie jesteś niczym więcej. No prawie. Jedyne, co Cię odróżnia, to fakt, że rozwijałeś się wystarczająco długo i stałeś się na tyle złożony, że informacja przetwarzana w Twoim ciele wytworzyła iluzję Twoich subiektywnych preferencji, które są jakąś tam naroślą - ostatecznie redukowalną (jak wszystko) do procesów fizycznych. Singer konsekwentnie buduje etykę preferencji. Być może jest to jakieś rozwiązanie.kmarciniak1 pisze: ↑27 lis 2019, o 13:15 Nie namówisz mnie do tego żebym bronił Singerowskiej etyki bo mi z nią nie po drodze. Półroczny gówniak to dla mnie coś zupełnie innego niż zarodek po dwóch miesiącach od zapłodnienia.
Poza tym skoro procesy fizyczne zachodzące w mózgu Katarzyny Waśniewskiej były przyczyną, że upuściła i rozwaliła łeb swojemu dziecku, to nie można powiedzieć, że zrobiła coś w jakiś sposób nadzwyczajnego, do czego należałoby zastosować jakąś dodatkową kwalifikację np. moralną. To był taki sam proces fizyczny jak upadek jabłka, które (według legendy) uderzyło Newtona w głowę, gdy rozmyślał o swej mechanice.
Nie powinno się też uprawiać taniej demagogii. Ciąża, która jest efektem seksu nastolatki z przypadkowym chłopakiem na dyskotece, nie jest przecież żadną tragedią (no chyba, że płód nie rozwija się prawidłowo, ale to jest dramatem bez względu na okoliczności w rodzaju dyskoteki czy przypadkowego chłopaka). Nikogo też nie uprawnia do jakichś szczególnych przywilejów. Można ją rozpatrywać jako pewną niefortunną okoliczność, jako pewnego rodzaju życiową przeszkodę lub uciążliwość. Myślę, że adekwatnie będzie porównać to do źle wybranego kierunku studiów lub zawodu, chociaż te decyzje mogą mieć dużo poważniejsze konsekwencje. W takiej sytuacji (zamiast skrobać) jak najbardziej można oddać dziecko do okna życia po urodzeniu, jeśli już rzeczona nastolatka i jej rodzice mają problem (np. materialny) by je wychować.kmarciniak1 pisze: ↑27 lis 2019, o 13:15 A w ogóle to ja uważam, że w kwestii aborcji nie powinno się przesadnie filozofować bo te dyskusje są absurdalne w porównaniu z życiem. Jakie ja mam prawo żeby oceniać czy nastolatka, która wpadła na dyskotece z przypadkowym chłopakiem zrobiła moralnie dobrze czy źle usuwając ciąże? I proszę bez taniego moralizowania o tym, że powinna się zabezpieczać, albo że może oddać dziecko do okna życia. Żebym został dobrze zrozumiany, to wyraźnie zaznaczę, że ideę okien życia uważam za bardzo potrzebną i cieszę się, że są osoby i organizacje, które je prowadzą. Tylko po prostu sądzę, że jeśli dziewczyna dokona decyzji, że chcę usunąć to nie powinno się jej w jakikolwiek sposób oceniać a już na pewno nie sądzę, że powinno się filozofować nad tą sprawą. Oczywiście kobiety też czasami przekraczają granice dobrego smaku chociażby wtedy gdy jedna z feministek powiedziała: "dokonam aborcji w Wigilię bo tak będzie wesoło". Lecz w zasadzie uważam, że powinno się to zostawić do ich własnych sumień.
Poza tym na gruncie fizykalizmu ludzie nie mają żadnych sumień, więc nie ma czemu pozostawiać decyzji i dylematu z tym związanego. Skoro za wszystko odpowiadają procesy fizyczne, to dlaczego w tym wypadku nie mają to być akurat procesy w moim mózgu (pomysł z oknem życia)? Albo w mózgu Pani Katarzyny Waśniewskiej (pomysł z rozbijaniem głowy po sześciu miesiącach od urodzenia)? Dlaczego mają decydować procesy w mózgu noszącej płód nastolatki? Chodzi o lokalizację czasoprzestrzenną procesów? Co to za różnica?