Jak zapewne powszechnie wiadomo, także chodziłem do tej "stajni". Co prawda bywają wyjątki, jednak w większości klas poziom nauczania na lekcjach jest nieporównywalny do poziomu olimpiady. Mnie zdecydowanie zdecydowanie więcej niż nauczyciele nauczyli starsi koledzy, poprzez wszelakie kółka i warsztaty. (Nie chciałbym tutaj w jakimś sensie uniżać nauczycielom wykonywanej przez nich pracy - po prostu ich rolą jest nauczanie całej klasy, a nie pojedynczych wybijających się jednostek - a w takiej klasie niestety nie wszyscy są choć w najmniejszym stopniu zainteresowani matematyką)Qń pisze:Odmawiam dyskusji z tak niepoważnymi tezami.porfirion pisze:Nie ma żadnej stajni.
Q.
Nie rozumiem, czemu w tym temacie (i nie tylko) wywiązuje się tendencja do pewnego umniejszania osiągnięć osób pochodzących z takich szkół. To nie jest tak, że te osoby dostają jakieś sterydy od swojej szkoły i dzięki temu osiągają lepsze wyniki. Po prostu są tam większe skupiska osób zainteresowanych matematyką. W dodatku takie środowiska same się napędzają, starsi z własnej inicjatywy bezinteresownie uczą młodszych, którzy są także zainteresowani matematyką, bo chcą im pomóc w pogłębianiu pasji. Takie inicjatywy powinno się chwalić, a odczuwam, że są tutaj piętnowane.
Gdy są zarzucane pomysły w stylu "nagroda dla najlepszego uczestnika ze wsi", to są one szeroko obśmiewane, jednak gdy przychodzi do stwierdzeń "on jest ze Staszica, więc wcale nie jest taki dobry jak reszta, a po prostu miał łatwiej", to już nikt się im nie dziwi...
Może powinniśmy zakazać uczestnikom jakiejkolwiek nauki matematyki i wtedy dać im zadania - przecież wtedy najbardziej by błyszczały osoby właśnie tylko z wielkim talentem!