Po co się uczyć matematyki?

Dyskusje o matematykach, matematyce... W szkole, na uczelni, w karierze... Czego potrzeba - talentu, umiejętności, szczęścia? Zapraszamy do dyskusji :)
patry93
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1251
Rejestracja: 30 sty 2007, o 20:22
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Koziegłówki/Wrocław
Podziękował: 352 razy
Pomógł: 33 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: patry93 »

Spektralny- a jeśli nie kojarzy (zupełnie), to powinien siebie obwiniać, czy kogoś/coś innego?
Awatar użytkownika
yorgin
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 12762
Rejestracja: 14 paź 2006, o 12:09
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kraków
Podziękował: 17 razy
Pomógł: 3440 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: yorgin »

Spektralny pisze: Nie zgodzę się. Moim zdaniem średnio wykształcony człowiek powinien przynajmniej kojarzyć kim byli Proust, Kant, Popper itd...
Oj trochę przesadziłeś. Pierwsze słyszę nazwiska Proust i Popper. Tylko Immanuel Kant jest mi znany.

Z czego to wynika? Program nauczania? Kto wie. Teoretycznie podane są pewne kryteria i program nauczania. Ale o dziwo w szkole średniej historia literatury skończyła się na omawianiu okresu międzywojennego. A co z literaturą współczesną? Podobnie historia - druga wojna światowa to nie koniec historii. Przynajmniej tak u mnie było.
Ser Cubus
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1406
Rejestracja: 6 maja 2012, o 22:46
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 107 razy
Pomógł: 145 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: Ser Cubus »

yorgin, to kiedyś uczono was o 2. wojnie przynajmniej ...
Awatar użytkownika
yorgin
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 12762
Rejestracja: 14 paź 2006, o 12:09
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kraków
Podziękował: 17 razy
Pomógł: 3440 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: yorgin »

Ser Cubus, aha... To nie mam więcej pytań...
Kacper20
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 344
Rejestracja: 14 lut 2013, o 13:12
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Nisko
Podziękował: 19 razy
Pomógł: 52 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: Kacper20 »

Ser Cubus - bez przesady.
Uczęszczam do Liceum, w tym roku kończę. Z historii cały materiał skończony, z polskiego dużo słabiej, jesteśmy w okresie II wojny, a w tym tygodniu kończymy, poza tym lecimy strasznie szybko.
Ale nie przesadzaj, że jest aż tak kiepsko. Zresztą - to też zależy od szkoły, nauczyciela itd.
Ser Cubus
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1406
Rejestracja: 6 maja 2012, o 22:46
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 107 razy
Pomógł: 145 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: Ser Cubus »

w podstawowce nie pamietam co bylo, ale gimnazjum i liceum to powtorka, Mezopotamia, Grecja itd... i gdzieś do rozbiorów zazwyczaj dobijaliśmy

najdalej doszliśmy do 1 wojny światowej i to tylko raz w gimnazjum, nauczyciel mówił trochę o drugiej wojnie bo to był jego konik, ale to były raczej zdawkowe informacje. Niemniej jestem przerażony tym, że nie mówi się o chyba najważniejszej części historii dla naszego narodu.

Jaknajbardziej popieram skrócenie czasu nauk historii w liceum do jednego roku, ale uważam że powinno się tam nauczać o rozbiorach, 1. i 2. wojnie światowej


Kacper20, pogratulować historyka ^^
Awatar użytkownika
Spektralny
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3976
Rejestracja: 17 cze 2011, o 21:04
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Praga, Katowice, Kraków
Podziękował: 9 razy
Pomógł: 929 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: Spektralny »

yorgin pisze:
Spektralny pisze: Nie zgodzę się. Moim zdaniem średnio wykształcony człowiek powinien przynajmniej kojarzyć kim byli Proust, Kant, Popper itd...
Oj trochę przesadziłeś. Pierwsze słyszę nazwiska Proust i Popper. Tylko Immanuel Kant jest mi znany.

Z czego to wynika? Program nauczania? Kto wie.
Ciężko mi powiedzieć, ale zgadywałbym, że to wina nauczyciela. Powiedzmy sobie szczerze - poziom nauczania w szkołach obniża się nie tylko dlatego, że ministerstwo tnie co się da. Obniża się także poziom wiedzy i ogólnej kultury u nauczycieli.

Nie chcę już porównywać tego co było w liceum w latach dwudziestych - po liceum każdy powinien był umieć czytać tragedie greckie w oryginale!

Chodziłem do klasy matematyczno-fizycznej, nauczycielka od polskiego (mimo, że wyglądała i zachowywała się jak pani Gessler z telewizji) miała ogromną wiedzę - może dlatego, iż miała doktorat, sam nie wiem - i przekazywała nam na lekcjach różnorakie rzeczy, często spoza tzw. programu.

Przekonuję się niemal każdego dnia, że to co starała się nam przekazać to podstawa podstaw naszej kultury, języka, literatury. Zauważyłem też, że często dobrzy matematycy maję tę wiedzę w jednym palcu.

Co do programu historii w szkole, to jestem pewien, że celowo jest on zbudowany tak by wiedza o latach 1920 - 1989 była podawana zdawkowo albo i wcale.
demon_szybkosci
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 3 sie 2006, o 06:54
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: podkarpacie
Podziękował: 8 razy
Pomógł: 13 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: demon_szybkosci »

Mam nadzieję, że matematycy nie obrażą się za to co napiszę poniżej. Niemniej mam nadzieję, wierzę oraz rozumiem (tudzież przypuszczam), że moje intencje będą prawidłowo odczytane przez wszystkich.

Dlaczego humaniści (jak kto woli - "niematematyczni") pytają o korzyści z nauki matematyki? Otóż przede wszystkim dlatego, że ich nie znają (a jak znają, to chcą sprawdzić czy dobrze usłyszeli lub mają wiarygodne źródła). Jeśli zatem chcecie jako matematycy (pasjonaci, miłośnicy, nauczyciele, korepetytorzy, studenci, i innej maści geniusze matematyczni) przekonać humanistów do tego jak może się matematyka przydać, to spróbujcie wejść w ICH buty. Mianowicie jeśli jestem humanistą to oczekuje KONKRETÓW, które będę mógł jak najszybciej praktycznie zastosować w moim życiu (prywatnym oraz zawodowym). Przykładowo - jeśli powiemy humaniście, że lokata (kwoty 1000 PLN) na 8% w dwóch różnych bankach może dawać inny zysk dlatego, że kapitalizacja odsetek jest częstsza i WYJAŚNIMY na konkretnym (prostym!) przykładzie "jak chłopu na roli" (lub jak "krowie na miedzy"), gdzie pokażemy KORZYŚCI (np. zysk w skali roku 20, 30 czy 50 PLN), wówczas mamy szansę ICH realnie przekonać do tego, aby zajmowali się matematyką. Pamiętajcie kochani matematycy, że zdecydowana większość humanistów, którzy uciekają od matematyki... nie ma pojęcia o czym wy mówicie, gdy przekazujecie treść w postaci "odkrywam piękno". To mniej więcej tak jakby pedagog mówił, że "pomaga w rozwoju dziecka", gdy idzie z nim na spacer. Prawda, że zbyt duży poziom ABSTRAKCJI?

Podsumowując: wątek "rozjechał się" na 5 stron, a konkretnych postów (takie, które mnie REALNIE zainteresowany i przekonały do nauki matematyki) jedynie 3-4 sztuki. Dlatego JEŚLI zależy Wam na tym, aby humaniści stopniowo dołączali do grona matematycznych pasjonatów, to przede wszystkim pokażcie im praktyczne i użyteczne dla NICH zastosowania. Jeśli fizyk pokazałby efekt dźwigni - tego, że zamiast w rękach nieść worek 20kg na dystansie 100 metrów... można go załadować na wózek, który można spokojnie pchać jednym palcem, to na pewno zdecydowana większość humanistów by się przekonała, co do tego, że "fizyka działa cuda". A jakie cuda mają matematycy? Jeśli jesteście tacy dobrzy (a wiem, że jesteście!), to je wymieńcie! Przypominam, że macie przed sobą humanistów, a nie "kolegów po fachu" (lub studentów matematyki). Wiele razy podkreślacie, że matematyka jest nauką konkretną, prawda? Jest teraz zatem okazja, aby to zaprezentować.

Pozdrawiam w imieniu "ciemiężonych" humanistów (jestem ich obrońcą, chociaż zdaję sobie sprawę, że w dużej mierze sami sobie też są winni: tego, że nie próbują własnymi siłami poszukiwać możliwości w lepszym komunikowaniu się ze światem i formułowaniu myśli).

PS. Pamiętajmy także o tym, że humaniści nie cierpią, gdy wmawia się im, że "bez znajomości matematyk jesteś nikim (albo nic nie potrafisz)". Chyba nie trzeba wyjaśniać tego jak brutalne (niehumanitarne) jest to zagranie.
Awatar użytkownika
Kacperdev
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3260
Rejestracja: 23 mar 2010, o 19:19
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 17 razy
Pomógł: 686 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: Kacperdev »

Mianowicie jeśli jestem humanistą to oczekuje KONKRETÓW, które będę mógł jak najszybciej praktycznie zastosować w moim życiu (prywatnym oraz zawodowym).
serio? Mi to bardziej brzmi jak postawa inżyniera.


Jeżeli "humaniści" (przyjmuję Twoje potoczne rozumienie osoby humanisty) nie chcą i nie widzą potrzeby nauki, próby zrozumienia matematyki, to nie widzę powodu aby ich do tego zmuszać. To oni tracą.

Aczkolwiek Humanista zgodnie z tytułem już powinien znać chociaż przyzwoite podstawy i to nie ze względu na zastosowania.
demon_szybkosci
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 75
Rejestracja: 3 sie 2006, o 06:54
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: podkarpacie
Podziękował: 8 razy
Pomógł: 13 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: demon_szybkosci »

Jeśli znasz moje pojęcie humanisty, to uprzejmie proszę, abyś go przedstawił. Chętnie dowiem się czy jest jednoznaczne z moim.

A odnośnie "postawy inżyniera", to wierzę w to, że praktyczne zastosowanie danej wiedzy zachęci znacznie bardziej niż abstrakcyjne przekształcenia, które są pasjonujące dla matematyków (ale nie dla humanistów). Dlatego właśnie domagam się konkretnych przykładów. Oczywiście można powiedzieć, że to wyłącznie problem humanistów, że nie chcą się uczyć matematyki (i mieć korzyści płynących z niej), ale wtedy jednocześnie trzeba będzie spojrzeć na siebie i zapytać: czy jako matematyk (pasjonat matematyki) mam obowiązek moralny zachęcać innych i pomagać im w tym, aby korzystali z bogactwa matematyki? Samo krytykowanie humanistów za to, że "uciekają od matematyki" to dla mnie zbyt słaby argument. Chyba, że kompletnie nie bierzemy pod uwagę tego jak można sprawić (matematycy nazywają to: poszukiwaniem sposobów rozwiązania problemu), aby ci właśnie humaniści nie uciekali albo jeszcze lepiej - aby zechcieli podjąć to wyzwanie, aby zmierzyć się z matematyką (w tym stopniu i zakresie w jakim będzie im to potrzebne czy też ważne dla nich).
Awatar użytkownika
Kacperdev
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3260
Rejestracja: 23 mar 2010, o 19:19
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 17 razy
Pomógł: 686 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: Kacperdev »

Humanista to nie jest ktoś kto nie rozumie matematyki, nie interesuje się nią itd.
Tak, będę się czepiać tego, że ktoś niematematyczny = humanista, bo to obraza dla prawdziwego humanisty.
KarolusX
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 27 kwie 2015, o 16:53
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Poland

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: KarolusX »

Matematyka jest narzędziem dla fizyków, mechaników, chemików i bardzo wielu innych ludzi. Także ekonomistów, graczy giełdowych, analityków zajmujących się zachowaniem grup w społeczeństwach mrówek, szympansów, ludzi.
Tak jak odpowiednio użyte narzędzie typu młotek pomogło stworzyć niezwykle cenione na całym świecie miecze samurajskie, tak samo narzędzie matematyka pomogło stworzyć samochody, telewizory, telefony komórkowe, internet i cały świat techniki, który nas otacza.
Żeby coś zrobić, czy to miecz, czy wieżowiec trzeba użyć i wiedzieć jak, odpowiednich narzędzi.
Są ludzie, których to pasjonuje.
Są też tacy, którzy piszą powieści, wiersze, komponują muzykę, tworzą genialne obrazy i świetnie, że są.
Czy każdy powinien znać matematykę, i w jakim stopniu?
Może ktoś komu świetnie wychodzi śpiewanie i porywa tłumy to niech śpiewa.
Jeśli ktoś będzie chciał łyknąć trochę matematyki to sam o tym zdecyduje, tak jak ja decyduję czy będę czytał poezję Asnyka, czy też słuchał np. Kukiza.-- 7 maja 2015, o 08:53 --demon_szybkości:
...wierzę w to, że praktyczne zastosowanie danej wiedzy zachęci znacznie bardziej niż abstrakcyjne przekształcenia, które są pasjonujące dla matematyków (ale nie dla humanistów). Dlatego właśnie domagam się konkretnych przykładów.
To proszę, pierwszy jaki naszedł mi na myśl.
Tonie człowiek w jeziorze. Kilkanaście metrów od brzegu stoi człowiek. Chce pomóc. Po jakiej trasie ma biegnąć, aby jak najszybciej dotrzeć do ofiary? Każda sekunda może decydować o jej przeżyciu.
Po gruncie porusza się dużo szybciej niż w wodzie.
Jaką trasę wybrać?
Matematyka z łatwością na to odpowie.

Jeszcze jeden przykład.
Bawimy się w paintball. Mój kolega trzyma się gałęzi na drzewie. Strzelam do niego. Kolega w momencie wystrzału puszcza się gałęzi.
Pytam gdzie mam celować, aby pocisk trafił w niego?
Matematyka z łatwością na to odpowie.

A jak to policzyć gdzie? Niech zaciekawieni humaniści postarają to zrobić sami lub poproszą kogoś o pomoc.
a4karo
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22173
Rejestracja: 15 maja 2011, o 20:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 38 razy
Pomógł: 3748 razy

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: a4karo »

Tonie człowiek w jeziorze. Kilkanaście metrów od brzegu stoi człowiek. Chce pomóc. Po jakiej trasie ma biegnąć, aby jak najszybciej dotrzeć do ofiary? Każda sekunda może decydować o jej przeżyciu.
Po gruncie porusza się dużo szybciej niż w wodzie.
Jaką trasę wybrać?
Matematyka z łatwością na to odpowie.
Oto przykład, jak można sprowadzić matematykę do paranoi. Oczywiście w takiej sytuacji matematyk najpierw stworzy model, rozwiąże stosowne równania, a potem rzuci się na pomoc po optymalnej trasie. Tyle, że już nie będzie komu pomagać...

Załózmy sytuację odwrotną: rzuca się na pomoc, ale niestety nie udaje się tonącego uratować. I dopiero teraz prawnicy zrobią użytek z matematyki, dowodząc, że biegł na pomoc nie po optymalnej trasie. Brrr.. aż mi zimno na myśl o takim scenariuszu.
KarolusX
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 27 kwie 2015, o 16:53
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Poland

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: KarolusX »

A jak chcę wiedzieć ile potrzeba mi desek, żeby zbudować budę mojemu pieskowi, to matematyka też mi pomaga.

Inna ciekawostka, rzeki na całej Ziemi wiją się tworząc tzw. meandry.
Zauważono, że prowadząc odcinek linii prostej między dwoma meandrami, to dla dowolnej rzeki stosunek szerokości koryta do odległości między brzegami, które przecina poprowadzona prosta mieści się między 1/11 a 1/14. I nie ważne czy to jest strumyk czy Wołga.
Mało tego wyschnięte koryta rzek marsjańskich wykazują tą samą prawidłowość. Podobnie jest na jednym z księżyców krążących wokół Jowisza.
Być może fraktale, twór matematyczny wymyślony w 1975 roku pozwolą opisać ten efekt.

-- 7 maja 2015, o 10:27 --

Wątpię żeby jakiś prawnik czepnął się osoby usiłującej komuś pomóc.
To tak jakby mówił, że osoba uciskająca klatkę piersiową nieoddychającemu człowiekowi wykonała za mało, a może za dużo ucisków na klatkę piersiową i będzie miała problem w sądzie.
Mam wrażenie, że to Ty wprowadzasz atmosferę paranoi.

Podałem przykład jak matematyka może pomóc. Dzisiaj nie potrafię określić w mgnieniu oka optymalnej trasy.
Ale jutro? Kto wie? Może komórka podpowie mi jak mam biegnąć, aby było to najskuteczniejsze. Już dzisiaj są pojazdy poruszające się bez ingerencji człowieka po trasie którą jeżdżą inne pojazdy.
Gdyby zamiast używania matematyki modlono się żeby ten pojazd pojechał poprawnie, to przypuszczam, że skutki byłyby opłakane.

-- 7 maja 2015, o 11:43 --

Althorion
No shit! Istnieje taka osoba na świecie, która 'umie całki' przed studiami?!

Nie, z pewnością nie... A te pogłoski, jakoby to jeszcze niedawno było w programie studiów są zdecydowanie przesadzone... Ech...

Na większości studiów technicznych prowadzący "na wejściu" zakładają, że studenci jednak całkować umieją.
Na studiach byłem dawno.
Określenie "umie całki" to chyba błąd. Bo to tak jak pytać czy ktoś "umie parabole", albo jeszcze bardziej zniżając loty "czy umie proste, bądź sinusy"?
Sens całki opisany jest w każdym podręczniku do matematyki dla będących na studiach technicznych.

Może trzeba po prostu zajrzeć do tej książki?

Jeśli jestem w błędzie, to proszę o sprostowanie.

Co innego to rozwiązanie równania gdzie występuje całka, czy całki.
Kończąc studia techniczne nie ma żadnej gwarancji, że rozwiążę dowolną całkę. Nie chcę już zawadzać o równania różniczkowe albo nieco dalej.
Marxin
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 2 maja 2015, o 13:23
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 2 razy
Pomógł: 1 raz

Po co się uczyć matematyki?

Post autor: Marxin »

Głęboka dyskusja się rozwinęła

Jestem humanistą, pasjonatem języka polskiego, filozofii, wybranych działów historii i hobbystycznie oddany psychologii, socjologii i teologii.

Dziwnym jednak faktem... mam lepsze wyniki z matematyki (na maturze, sprawdzianach, egzaminach) niż z podanych wyżej dziedzin. Mało tego, jestem po elektromechanice (uprawnienia zawodowe) i zawodowej budowlance (również uprawnienia zawodowe). A żeby było jeszcze ciekawiej, idę studiować budownictwo

Cóż. Od wielu lat jestem świadom faktu, iż społeczeństwo (nie tylko w Polsce) nie zdaje sobie sprawy kim jest prawdziwy humanista. Trzeba się wrócić do Renesansu... do Leonarda...

Na potrzeby takiej dyskusji, mogę chyba przyjąć, iż ,,typowymi" humanistami są poloniści?

Otóż, znam trochę bliżej kilka polonistek, a wśród pięciu z nich cztery są bardzo dobre z matematyki (jedna była lepsza z matematyki niż z polskiego), inna jako drugi kierunek studiów zrobiła finanse, które są przecież ściśle matematyczne. To są przykłady kobiet, które wybrały język polski z pasji, predyspozycji do bycia nauczycielką, przewodniczką. Mają rozum, więc i bardzo dobrze sobie radziły, tudzież radzą, z matematyką. Jako odwrotny przykład, mogę podać matematyka, pasjonata literatury (przecież znamy takich przykładów na tysiące...).

I ze mną jest podobnie. Jestem humanistą. Dlatego też z dzisiejszego języka polskiego na poziomie rozszerzonym czuję 80-90% a jutro idę na matematykę po 100%
Żebym jednak nie wyglądał jak oblany miodem i posypany landrynkami... Mam awersję wręcz do języków obcych... nie lubię i nie polubię. Z podstawowego niemieckiego, czy angielskiego 30% to dla mnie bajkowy wynik

Dlatego też, społeczna dyskusja na temat uczących się matematyki czy bliżej humanistycznych dziedzin, wynika z tego, iż pewna grupa społeczeństwa (w każdej epoce) nie uczy się wcale lub jednego przedmiotu od tak...


demon_szybkosci

Jako przykład zastosowania w życiu codziennym matematyki, mogę Ci podać (od siebie), że przeliczam w pamięci wszystko... ile gdzieś będę szedł, ile coś zrobię, ile coś waży, ile wyniosą zakupy (w przybliżeniu do 20 groszy), ile czasu potrzebuję na to, na tamto... A w życiu bardziej naukowym, jaśniej mi się myśli nad chemią, fizyką, informatyką, czy zagadnieniami technicznymi. Ot tyle. Nie będę zmyślał na siłę, że biegam z metrówką i liczę objętość każdego mebla to widzę ,,na oko".

PS. Gdy gram w karty, zawsze liczę karty i prawdopodobieństwo, że otrzymam np. trójkę (w pokera). Czy to coś daje? 10-20% przewagi nad tymi co nic nie liczą
ODPOWIEDZ