Cześć, może ktoś mi pomoże?
Cześć, może ktoś mi pomoże?
Cześć, jestem na tej stronie nowa i nawet nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, gdy tutaj się znalazłam i okazało się, że trochę aktywności jest.
Ogólnie mam taki problem. Przyznam otwarcie, że jestem w ósmej klasie szkoły podstawowej i uwielbiam nauki ścisłe. Zwłaszcza fizykę. Może to dziwne, ale czuję ją całą sobą, często zadaję sobie pytania, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej, a na samych lekcjach udzielam się ciągle. Niestety, mam wymagającą nauczycielkę i za głupotę potrafi odjąć punty (lecę na czwórkach). Polega to na tym, że zrobię dobrze zadanie, ale nie wyznaczę jednostek. Punkt mniej. Rozpiszę się na temat danej definicji, a Pani się nie spodoba, że nie napisałam o jednej rzeczy, bez której mogło się obyć. Również punkt, a nawet czasami dwa mniej. Mimo tego, tak pokochałam fizykę, że chciałabym wiązać z tym przyszłość.
Wróćmy jednak do tematu. Bardzo mi zależy na matematyce, ale najprościej mówiąc jej nie umiem. W domu robię zadania, myślę, że jest dobrze, okazuje się na kartkówkach etc., że ze stresu jest źle. Nagle się wyłączam i wychodzi trója lub dwója. Nawet z takich prostych tematów, jak test ze statystyki i prawdopodobieństwa. Przyznam szczerze, w mojej klasie większość osób ma takie oceny, może z trzy lub cztery mają wyższe. Jednak, mi zależy na tym przedmiocie, a oni wiążą przyszłość z czymś innym. Bardzo to szanuję, ale skupiam się przede wszystkim na sobie. Potrafię wrócić do domu i być zdołowana cały dzień, z powodu trójki z matmy, albo płakać, przez pałę. Dostałam w tym roku dwie jedynki z matmy. I teraz to piszę, bo dostałam właśnie drugą, z próbnego egzaminu ósmoklasisty. Jestem załamana. Bardzo chcę być umysłem ścisłym i nim się nawet czuję, jednak również wyczuwam blokadę. Okropną i dołującą. Moim największym pragnieniem jest zostanie astronomem, lub astrofizykiem, jednak wiem, że bez matematyki nie mam nawet o czym marzyć. Czuję się przez to gorzej i nie wiem, co robić. Przepraszam, że się rozpisałam, ale potrzebuję pomocy. Zaczęłam się zrażać do matematyki. Niedługo będę mieć korepetycje, ale jeszcze bardziej się boję...
Musiałam to z siebie wydusić.
Pozdrawiam wszystkich.
Ogólnie mam taki problem. Przyznam otwarcie, że jestem w ósmej klasie szkoły podstawowej i uwielbiam nauki ścisłe. Zwłaszcza fizykę. Może to dziwne, ale czuję ją całą sobą, często zadaję sobie pytania, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej, a na samych lekcjach udzielam się ciągle. Niestety, mam wymagającą nauczycielkę i za głupotę potrafi odjąć punty (lecę na czwórkach). Polega to na tym, że zrobię dobrze zadanie, ale nie wyznaczę jednostek. Punkt mniej. Rozpiszę się na temat danej definicji, a Pani się nie spodoba, że nie napisałam o jednej rzeczy, bez której mogło się obyć. Również punkt, a nawet czasami dwa mniej. Mimo tego, tak pokochałam fizykę, że chciałabym wiązać z tym przyszłość.
Wróćmy jednak do tematu. Bardzo mi zależy na matematyce, ale najprościej mówiąc jej nie umiem. W domu robię zadania, myślę, że jest dobrze, okazuje się na kartkówkach etc., że ze stresu jest źle. Nagle się wyłączam i wychodzi trója lub dwója. Nawet z takich prostych tematów, jak test ze statystyki i prawdopodobieństwa. Przyznam szczerze, w mojej klasie większość osób ma takie oceny, może z trzy lub cztery mają wyższe. Jednak, mi zależy na tym przedmiocie, a oni wiążą przyszłość z czymś innym. Bardzo to szanuję, ale skupiam się przede wszystkim na sobie. Potrafię wrócić do domu i być zdołowana cały dzień, z powodu trójki z matmy, albo płakać, przez pałę. Dostałam w tym roku dwie jedynki z matmy. I teraz to piszę, bo dostałam właśnie drugą, z próbnego egzaminu ósmoklasisty. Jestem załamana. Bardzo chcę być umysłem ścisłym i nim się nawet czuję, jednak również wyczuwam blokadę. Okropną i dołującą. Moim największym pragnieniem jest zostanie astronomem, lub astrofizykiem, jednak wiem, że bez matematyki nie mam nawet o czym marzyć. Czuję się przez to gorzej i nie wiem, co robić. Przepraszam, że się rozpisałam, ale potrzebuję pomocy. Zaczęłam się zrażać do matematyki. Niedługo będę mieć korepetycje, ale jeszcze bardziej się boję...
Musiałam to z siebie wydusić.
Pozdrawiam wszystkich.
- kmarciniak1
- Użytkownik
- Posty: 809
- Rejestracja: 14 lis 2014, o 19:37
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 48 razy
- Pomógł: 183 razy
Cześć, może ktoś mi pomoże?
Skąd się bierze to przeświadczenie, że jednostki w fizyce są mało ważne?WKx pisze: Niestety, mam wymagającą nauczycielkę i za głupotę potrafi odjąć punty (lecę na czwórkach). Polega to na tym, że zrobię dobrze zadanie, ale nie wyznaczę jednostek. Punkt mniej.
Przecież \(\displaystyle{ 7}\) słoni to coś dalece innego niż \(\displaystyle{ 7}\) amperów.
A tak ogólnie to mam wrażenie, że twoje podejście jest nazbyt emocjonalne. Może korepetytor pomoże Ci podchodzić do nauki "na chłodno".
Cześć, może ktoś mi pomoże?
Nie wiem, gdzie uznałam, że jednostki są mniej ważne. Głównie chodzi o to, że poza samym obliczeniem, trzeba na boku wyznaczyć jednostki, gdzie w poleceniu nie ma nic takiego napisane, a Pani i tak daje za to punkt/dwa mniej.kmarciniak1 pisze:Skąd się bierze to przeświadczenie, że jednostki w fizyce są mało ważne?WKx pisze: Niestety, mam wymagającą nauczycielkę i za głupotę potrafi odjąć punty (lecę na czwórkach). Polega to na tym, że zrobię dobrze zadanie, ale nie wyznaczę jednostek. Punkt mniej.
Przecież \(\displaystyle{ 7}\) słoni to coś dalece innego niż \(\displaystyle{ 7}\) amperów.
A tak ogólnie to mam wrażenie, że twoje podejście jest nazbyt emocjonalne. Może korepetytor pomoże Ci podchodzić do nauki "na chłodno".
Nie zgadzam się z Twoim założeniem i nie uważam, abym podchodziła do czegokolwiek 'nazbyt emocjonalnie'. Raczej jest to niespełniona ambicja, za którą się wkurzam. Nie płaczę z powodu matematyki, ale dołuje mnie czasami do takiego stopnia, że po prostu nie chce mi się jej robić.
Myślę, że sama 'emocjonalność' nie powinna mieć nic wspólnego z tym przedmiotem, choć szanuję Twoją opinię.
PS: Tak ogólnie, wzięłam się do roboty i mam z drugiego egzaminu (edit: przepraszam, trzy, nie dwa) razy lepszą ocenę. Nie potrzebny mi był korepetytor-psycholog, który nauczyłby mnie, jak podchodzić mniej emocjonalnie do rzeczy... A tak ogólnie, ciekawa jestem, gdzie w matematyce w ogóle jest miejsce na uczucia?
Dzięki jednak, że się wysiliłeś/wysiliłaś, aby mi odpowiedzieć!
Ostatnio zmieniony 3 sty 2019, o 07:41 przez WKx, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Administrator
- Posty: 34290
- Rejestracja: 20 mar 2006, o 21:54
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wrocław
- Podziękował: 3 razy
- Pomógł: 5203 razy
Cześć, może ktoś mi pomoże?
O, zdarza się. Np. uczucie zachwytu: "Ale piękny dowód!".WKx pisze:A tak ogólnie, ciekawa jestem, gdzie w matematyce w ogóle jest miejsce na uczucia?
JK
-
- Administrator
- Posty: 34290
- Rejestracja: 20 mar 2006, o 21:54
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wrocław
- Podziękował: 3 razy
- Pomógł: 5203 razy
Re: Cześć, może ktoś mi pomoże?
Lub (czytając czasami prace studentów): "O matko! Co oni tu powypisywali...".
JK
JK