Teraz pytanko: ile osób z tego grona miało wykształcenie matematyczne lub pokrewne. To, że są znani i coś ważnego zrobili (na przykład D'
Israeli przyczynił się do wykupienia przez Wielką Brytanię akcji Kanału Sueskiego, Churchill kazał zabić Sikorskiego itd.), nie znaczy, że są autorytetami w kwestii orzekania, co matematyką jest, a co nie.
To może cytaty z innych znanych osób?
Ja, szanowni państwo, spędziłem w tym miejscu kilka tygodni swojego życia – może najważniejszych tygodni swojego życia – i pamiętam, kto był wtedy po której stronie. My jesteśmy tu, gdzie wtedy – oni tam, gdzie stało ZOMO!
~TW Balbina
Takie pojęcie na temat statystyki, jak w cytatach podanych przez Ciebie, bierze się m.in. stąd, że niedouczeni adepci nauk społecznych, czasem też przyrodniczych (a może i matematyki), a to nie rozumieją ni w ząb statystyki, więc nie sprawdzają założeń bądź nie potrafią zinterpretować tego, co im mówi wynik testu statystycznego, a to np. manipulują poziomem istotności (potem w śmieciowych popularnonaukowych tekstach oczywiście go nie podają, tylko się pojawia „naukowcy wykazali…", lol), żeby przepchnąć jakieś swoje tezy (to wcale nie znaczy, że je
udowodnią!). W ogóle w kiepskich gazetach i artykułach podaje się często jakieś wartości średnie, nie uwzględniając np. odchylenia standardowego, mediany, takich czy śmakich kwantyli itd. A na czym ludzie nieobeznani z tematem mają budować swoją opinię? No na tym, z czym się stykają.
Tak że sorry
kerajs , ale nie mogę się zgodzić z tym, w jaki sposób argumentujesz swoje zdanie.
Twoje stwierdzenie, że
matematyka uczy poszukiwania prawdy jest co najmniej wątpliwe. Jakaż to prawda, która zmienia się w zależności od zestawu obranych aksjomatów? Ktoś może mieć „intuicję", że pewnik wyboru jest słuszny, a ktoś może mieć też „intuicję", że jakieś tam bóstwo istnieje.
A poza tym powinieneś na tej samej zasadzie podważać przynależność rachunku prawdopodobieństwa do matematyki, bo to przecież „zgadywanki", jaka w tym prawda