Jestem tegorocznym maturzystą. Wyniki szacunkowe mojej matury z matematyki to:
poziom rozszerzony: 60%
Przede wszystkim niektórych ludzi może szokować tylko 80% z matematyki podstawowej przy rozszerzonym poziomie na około 60%, odniosę się do tego faktu pod koniec tego posta, bo nie jest to cel tego tematu.
Przygotowywałem się naprawdę solidnie do matury od lutego, co de facto jest około 90 dni przed maturą, wtedy byłem na zupełnie innym poziomie matematyki - mimo wszystko udało mi się zbudować takie podstawy aby osiągnąć około 50% wiedzy na poziom rozszerzony. Przerabiając każdy dział strasznie chciałem uczyć się całkowicie od podstaw materiału i kiedy mówię od podstaw mam na myśli od prawdziwych podstaw. NIENAWIDZĘ przyjmować czegokolwiek w matematyce - "bo tak jest i już", a wszyscy na każdym kroku mi tak każą przyswajać wiedzę. Mój nauczyciel w szkole podawał gotowe wzory, a moja już śp. korepetytorka mimo wspaniałego umysłu kiedyś na moje pytania z kategorii "a dlaczego tak jest" odpowiedziała mi: "nie filozofuj"
Uważam, że nauka matematyki i sama ta dziedzina nauki jest absolutnie piękna, chce wiedzieć wszystko od podstaw: dlaczego dane twierdzenie jest prawdziwe i kto to wymyślił, chcę znać dowód i mieć każde twierdzenie "wyprowadzone", chcę budować wiedzę z matematyki na zasadzie dowodów opartych o reguły matematyki, a tego w szkole się NIE UCZY. Doskonale wiem, że w podręcznikach od matematyki (korzystałem z podręczników pazdro) są twierdzenia i dowody tych twierdzeń, ale sęk polega na tym, że ucznia nie uczy się rozumowania w mojej ocenie, przykładem niech będzie trygonometria - dział bardzo użyteczny np. w geometrii, ale o tym dziale samym stricte nie mówi się za wiele tylko robi się po prostu na potęgę zadań z wykorzystaniem tego działu i uważam, że wiele osób się ze mną zgodzi - dużo osób uważa, że rozumie matematykę, ale w istocie znają wszystko pamięciowo i/lub mechanicznie ze względu na ilość wykonanych zadań, nie jest to kwestia rozumienia matematyki. Kolejnym dowodem na to są karty wzorów - rozmawiałem, z moim wujkiem który już jest dawno na emeryturze, chodził do technikum budowlanego, w tamtym okresie był zwolniony z egzaminu maturalnego z matematyki, ze względu na swoje wyniki z tego przedmiotu, dużo mi opisywał czego się uczył (dzisiaj jest to poza programem licealnym) i pamiętam jak mu mówiłem kilka dni przed maturą, że na poziom rozszerzony mi sporo wiedzy brakuje, po czym zapytał czy wiem z jakich działów i gdzie - odpowiedziałem oczywiście, że wiem, mam braki w geometrii, zasugerował przestudiowanie wzorów i zrozumienie ich, po czym ja odpowiedziałem, że mamy karty wzorów, postawił wielkie oczy na słowa "karty wzorów" i poprosił żebym mu taką kartę przyniósł po czym parsknął śmiechem, że to chyba żart, powiedział, że to przecież jedna wielka ściąga.
Jestem bardzo ciekawy co wy na ten temat sądzicie - dlaczego każemy ludziom uczyć się tej matematyki do egzaminu maturalnego, dlaczego wymaga się tego na maturze obowiązkowo do zaliczenia kiedy tak naprawdę nadal w szkole konstruuje się naukę pamięciówy i mechaniki, nie zamierzam odmawiać niektórym ludziom wiedzy i "smykałki do matmy" i mówić że robią zadania przez przypadek czy mają farta, bo wymagane jest jakieś myślenie w matematyce przy rozwiązywaniu zadań - tylko sam fakt istnienia teorii przyjmuje się jak prawdę objawioną i nie doszukuje się dlaczego tak jest i nie chce się nikomu wiedzy teoretycznej zgłębiać, czyli trzonu matematyki rozumieć, czego wydaje mi się rezultatem są zatrważające ubytki w wiedzy kogoś kto uczył się tak matematyki, przerwał naukę i wraca do niej po latach - przynajmniej połowy rzeczy nie pamięta, bo jak to mówią "pozapominał". W mojej ocenie wymaganie mechaniki i pamięciówy "arkusza" to farsa, zabierzmy te karty wzorów, zobaczymy o ile procent mniej uczniów zda tą maturę z matematyki w klasach humanistycznych. Chciałbym prosić o kulturalną dyskusję i chętnie wysłucham Waszego zdania i mam nadzieję, że przeprowadzimy ciekawą konwersację w tej sprawie.
Kontynuując ten wątek chciałbym poprosić Was o pomoc:
Z jakich książek/źródeł się uczyć matematyki? Chciałbym uczyć się matematyki rzetelnie, bardzo chciałbym poznać też filozofów którzy rozwijali matematykę, jak na to wpadli jak rozwijała się matematyka od absolutnego trzonu... Chciałbym zrozumieć dlaczego tak wygląda matematyka, a nie inaczej. Uważam, że każde jedno oznaczenie, każde jedno słowo jest istotne w matematyce i należy wszystko rozumieć, tak właśnie pragnę rozumieć matematykę. Korzystałem z podręczników szkolnych (pazdro, oficyna edukacyjna), korzystałem ze zbiorów kiełbasy - bardzo mało, ale jednak i nie uważam, żeby one faktycznie mnie nauczyły matematyki. Nie wiem, czy troszeczkę nie gloryfikuję matematyki i samej nauki tego przedmiotu, ale nie mogę znieść tej nauki którą proponuje mi szkolnictwo. Poza tym umiem angielski na poziomie średnio zaawansowanym (mam FCE) i rozumiem język angielski oralnie i pisemnie dobrze i znalazłem pewną stronę na której matematyka jest dosyć rzetelnie tłumaczona na pierwszy rzut oka, tutaj ktoś pokusił się o tłumaczenie tej strony więc zamieszczę link:
Kod: Zaznacz cały
https://www.youtube.com/watch?v=niavnnfMhLs
Chciałem iść na studia techniczne, ale tak naprawdę po liceum nie rozwinąłem swojego zainteresowania matematyką tak silnie, aby wiedzieć jaki nurt by mnie interesował na studiach technicznych i nie boję się tego powiedzieć: nie wiem jaki kierunek wybrać. Bardzo zależało mi, żeby dostać się na AGH, z takimi wynikami na pewno nie dostanę się na "topowe kierunki", gram na instrumentach, chodziłem do szkoły muzycznej, chciałem iść na Inżynierię akustyczną, bo w moim rozumieniu myślałem, że połączę matmę z muzyką, ale nie dostanę się tam z tymi wynikami, a tak naprawdę nie wiem co mnie mogłoby faktycznie interesować w odniesieniu do innych kierunków technicznych, bo się nie zajmowałem żadnymi rzeczami jako hobby związanymi ze studiami technicznymi i zastanawiam się czy pójście "testowo na np. elektrotechnike" ma jakikolwiek sens. Wiem doskonale, że ogromna część ludzi w klasach matematycznych w szkole średniej czy też nie, wybiera bardzo często jakiś kierunek techniczny tylko i wyłącznie dla tego, że "jest po nim pieniądz", zastanawiam się czy to nie jest właśnie ten błąd w toku rozumowania tych ludzi który został im pośrednio wpojony do głowy... Myślałem, żeby zostać w moim mieście rodzinnym (którym Kraków nie jest na marginesie) rok i studiować tutaj matematykę stosowaną i przez ten rok poszerzę horyzonty i będę wiedział jaką ścieżką się udać - w tej kwestii bardzo liczę na wszelką pomoc i porady, bo niedługo zakończy się okres rekrutacyjny na studia.
(PS. Co do słabego wyniku z podstawy maturalnej, nie sądziłem, że istnieje taka forma stresu, że pisząc kilkanaście próbnych na dużo lepsze wyniki przy pojawieniu się delikatnie "niestandardowego" arkusza uzyskam tak mizerny wynik, ale jednak istnieje.)