Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Dyskusje o matematykach, matematyce... W szkole, na uczelni, w karierze... Czego potrzeba - talentu, umiejętności, szczęścia? Zapraszamy do dyskusji :)
Awatar użytkownika
DominikDrums
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 24 maja 2014, o 00:53
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kielce

Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: DominikDrums »

Witam,
Jestem tegorocznym maturzystą. Wyniki szacunkowe mojej matury z matematyki to:

poziom podstawowy: 80%
poziom rozszerzony: 60%


Przede wszystkim niektórych ludzi może szokować tylko 80% z matematyki podstawowej przy rozszerzonym poziomie na około 60%, odniosę się do tego faktu pod koniec tego posta, bo nie jest to cel tego tematu.

Przygotowywałem się naprawdę solidnie do matury od lutego, co de facto jest około 90 dni przed maturą, wtedy byłem na zupełnie innym poziomie matematyki - mimo wszystko udało mi się zbudować takie podstawy aby osiągnąć około 50% wiedzy na poziom rozszerzony. Przerabiając każdy dział strasznie chciałem uczyć się całkowicie od podstaw materiału i kiedy mówię od podstaw mam na myśli od prawdziwych podstaw. NIENAWIDZĘ przyjmować czegokolwiek w matematyce - "bo tak jest i już", a wszyscy na każdym kroku mi tak każą przyswajać wiedzę. Mój nauczyciel w szkole podawał gotowe wzory, a moja już śp. korepetytorka mimo wspaniałego umysłu kiedyś na moje pytania z kategorii "a dlaczego tak jest" odpowiedziała mi: "nie filozofuj"

Uważam, że nauka matematyki i sama ta dziedzina nauki jest absolutnie piękna, chce wiedzieć wszystko od podstaw: dlaczego dane twierdzenie jest prawdziwe i kto to wymyślił, chcę znać dowód i mieć każde twierdzenie "wyprowadzone", chcę budować wiedzę z matematyki na zasadzie dowodów opartych o reguły matematyki, a tego w szkole się NIE UCZY. Doskonale wiem, że w podręcznikach od matematyki (korzystałem z podręczników pazdro) są twierdzenia i dowody tych twierdzeń, ale sęk polega na tym, że ucznia nie uczy się rozumowania w mojej ocenie, przykładem niech będzie trygonometria - dział bardzo użyteczny np. w geometrii, ale o tym dziale samym stricte nie mówi się za wiele tylko robi się po prostu na potęgę zadań z wykorzystaniem tego działu i uważam, że wiele osób się ze mną zgodzi - dużo osób uważa, że rozumie matematykę, ale w istocie znają wszystko pamięciowo i/lub mechanicznie ze względu na ilość wykonanych zadań, nie jest to kwestia rozumienia matematyki. Kolejnym dowodem na to są karty wzorów - rozmawiałem, z moim wujkiem który już jest dawno na emeryturze, chodził do technikum budowlanego, w tamtym okresie był zwolniony z egzaminu maturalnego z matematyki, ze względu na swoje wyniki z tego przedmiotu, dużo mi opisywał czego się uczył (dzisiaj jest to poza programem licealnym) i pamiętam jak mu mówiłem kilka dni przed maturą, że na poziom rozszerzony mi sporo wiedzy brakuje, po czym zapytał czy wiem z jakich działów i gdzie - odpowiedziałem oczywiście, że wiem, mam braki w geometrii, zasugerował przestudiowanie wzorów i zrozumienie ich, po czym ja odpowiedziałem, że mamy karty wzorów, postawił wielkie oczy na słowa "karty wzorów" i poprosił żebym mu taką kartę przyniósł po czym parsknął śmiechem, że to chyba żart, powiedział, że to przecież jedna wielka ściąga.

Jestem bardzo ciekawy co wy na ten temat sądzicie - dlaczego każemy ludziom uczyć się tej matematyki do egzaminu maturalnego, dlaczego wymaga się tego na maturze obowiązkowo do zaliczenia kiedy tak naprawdę nadal w szkole konstruuje się naukę pamięciówy i mechaniki, nie zamierzam odmawiać niektórym ludziom wiedzy i "smykałki do matmy" i mówić że robią zadania przez przypadek czy mają farta, bo wymagane jest jakieś myślenie w matematyce przy rozwiązywaniu zadań - tylko sam fakt istnienia teorii przyjmuje się jak prawdę objawioną i nie doszukuje się dlaczego tak jest i nie chce się nikomu wiedzy teoretycznej zgłębiać, czyli trzonu matematyki rozumieć, czego wydaje mi się rezultatem są zatrważające ubytki w wiedzy kogoś kto uczył się tak matematyki, przerwał naukę i wraca do niej po latach - przynajmniej połowy rzeczy nie pamięta, bo jak to mówią "pozapominał". W mojej ocenie wymaganie mechaniki i pamięciówy "arkusza" to farsa, zabierzmy te karty wzorów, zobaczymy o ile procent mniej uczniów zda tą maturę z matematyki w klasach humanistycznych. Chciałbym prosić o kulturalną dyskusję i chętnie wysłucham Waszego zdania i mam nadzieję, że przeprowadzimy ciekawą konwersację w tej sprawie.

Kontynuując ten wątek chciałbym poprosić Was o pomoc:

Z jakich książek/źródeł się uczyć matematyki? Chciałbym uczyć się matematyki rzetelnie, bardzo chciałbym poznać też filozofów którzy rozwijali matematykę, jak na to wpadli jak rozwijała się matematyka od absolutnego trzonu... Chciałbym zrozumieć dlaczego tak wygląda matematyka, a nie inaczej. Uważam, że każde jedno oznaczenie, każde jedno słowo jest istotne w matematyce i należy wszystko rozumieć, tak właśnie pragnę rozumieć matematykę. Korzystałem z podręczników szkolnych (pazdro, oficyna edukacyjna), korzystałem ze zbiorów kiełbasy - bardzo mało, ale jednak i nie uważam, żeby one faktycznie mnie nauczyły matematyki. Nie wiem, czy troszeczkę nie gloryfikuję matematyki i samej nauki tego przedmiotu, ale nie mogę znieść tej nauki którą proponuje mi szkolnictwo. Poza tym umiem angielski na poziomie średnio zaawansowanym (mam FCE) i rozumiem język angielski oralnie i pisemnie dobrze i znalazłem pewną stronę na której matematyka jest dosyć rzetelnie tłumaczona na pierwszy rzut oka, tutaj ktoś pokusił się o tłumaczenie tej strony więc zamieszczę link:

Kod: Zaznacz cały

https://www.youtube.com/watch?v=niavnnfMhLs
<--- taka forma nauki jest już dużo bardziej zbliżona do tego czego ja tak na prawdę pragnę, omówiony temat, filozof, mimo wszystko nadal mocno okrojone, ale dużo bardziej rzetelne niż większość tych informacji z podręczników.

Chciałem iść na studia techniczne, ale tak naprawdę po liceum nie rozwinąłem swojego zainteresowania matematyką tak silnie, aby wiedzieć jaki nurt by mnie interesował na studiach technicznych i nie boję się tego powiedzieć: nie wiem jaki kierunek wybrać. Bardzo zależało mi, żeby dostać się na AGH, z takimi wynikami na pewno nie dostanę się na "topowe kierunki", gram na instrumentach, chodziłem do szkoły muzycznej, chciałem iść na Inżynierię akustyczną, bo w moim rozumieniu myślałem, że połączę matmę z muzyką, ale nie dostanę się tam z tymi wynikami, a tak naprawdę nie wiem co mnie mogłoby faktycznie interesować w odniesieniu do innych kierunków technicznych, bo się nie zajmowałem żadnymi rzeczami jako hobby związanymi ze studiami technicznymi i zastanawiam się czy pójście "testowo na np. elektrotechnike" ma jakikolwiek sens. Wiem doskonale, że ogromna część ludzi w klasach matematycznych w szkole średniej czy też nie, wybiera bardzo często jakiś kierunek techniczny tylko i wyłącznie dla tego, że "jest po nim pieniądz", zastanawiam się czy to nie jest właśnie ten błąd w toku rozumowania tych ludzi który został im pośrednio wpojony do głowy... Myślałem, żeby zostać w moim mieście rodzinnym (którym Kraków nie jest na marginesie) rok i studiować tutaj matematykę stosowaną i przez ten rok poszerzę horyzonty i będę wiedział jaką ścieżką się udać - w tej kwestii bardzo liczę na wszelką pomoc i porady, bo niedługo zakończy się okres rekrutacyjny na studia.

(PS. Co do słabego wyniku z podstawy maturalnej, nie sądziłem, że istnieje taka forma stresu, że pisząc kilkanaście próbnych na dużo lepsze wyniki przy pojawieniu się delikatnie "niestandardowego" arkusza uzyskam tak mizerny wynik, ale jednak istnieje.)
Jan Kraszewski
Administrator
Administrator
Posty: 34280
Rejestracja: 20 mar 2006, o 21:54
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 3 razy
Pomógł: 5203 razy

Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Jan Kraszewski »

Tak, w szkole zazwyczaj nie uczą myślenia matematycznego i rozumienia matematyki. Powodów jest kilka, m.in. presja maturalna (nikt nie rozlicza nauczycieli z nauczania myślenia i rozumienia, a z wyników matury - tak), brak zainteresowania uczniów (oni chcą zdać maturę, a nie być zmuszanymi do myślenia), brak czasu, brak chęci. Wszystko to sprawia, że matematyka szkolna ma niewiele wspólnego z matematyka prawdziwą: ta pierwsza jest często odbierana jako nudna i żmudna, ta druga jest piękna.

A jako propozycję do nauki podrzucę Ci

Kod: Zaznacz cały

http://www.math.uni.wroc.pl/mdm/
.

JK
Elon
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 22 wrz 2013, o 17:08
Płeć: Mężczyzna

Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Elon »

Od siebie polecam . Jak dotąd przejrzałem dwie prezentacje o równaniach i muszę przyznać materiał jest tam przedstawiony zdecydowanie lepiej niż we wszystkich podręcznikach które używałem, przede wszystkim bardziej precyzyjnie. Jak dla mnie forma prezentacji jednak bardziej przeszkadza niż pomaga, trzeba się dużo naklikać i ogólnie ciężko się poruszać po takim dokumencie, zwykły pdf byłby zdecydowanie lepszy.
Awatar użytkownika
Cosinus01
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 227
Rejestracja: 18 lut 2014, o 14:32
Płeć: Mężczyzna
Podziękował: 34 razy
Pomógł: 17 razy

Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Cosinus01 »

DominikDrums, twoja postawa jest godna naśladowania, ambicje również. Jednak w Polsce istnieje mechanizm ograniczający uczniów, zwie się biurokracją. Ciągle tylko papierki, papierki - świadectwo maturalne to też tylko świstek, dyplomy także. Liczy się to, co jest w głowie. Liczą się umiejętności, liczy się wiedza, liczy się inteligencja. Jednak nie obchodzi to MEN ani CKE. Według nich trzeba zrealizować to, co się znajduje w tych wszystkich papierkach (m.in. podstawa programowa).

Zechciało się głupcom reform, to teraz uczniowie muszą za to cierpieć. Tegoroczni maturzyści mają przekichane, a prawdopodobnie nawet 50% z nich będzie poprawiało maturę za rok, bo osiągnęli słabe wyniki. Dlaczego? Zadania trudne, podchwytliwe, dla wielu nie starczyło czasu, i to nie tylko na jednym egzaminie. A to wszystko tylko dla tego, by maksymalnie skontrastować tegoroczne wyniki z przyszłorocznymi. W końcu trzeba zrobić tak, by ludzie zobaczyli, że reforma się udała, czego dowodem mają być wysokie wyniki.
PS. Tegoroczna matura z polskiego to największa pułapka. "Potop" albo "Wesele", większość uczniów "Potopu" nie czytała, bo za długi, a streszczenia ogarnąć nie zdążyli albo z góry założyli, że tego na 100% nie będzie, więc się nie przygotowali. Także zostaje im "Wesele", ale temat był tak ambitny, że mnóstwo osób zje na nim zęby.

Do czego zmierza Polska? Do zagłady narodu? Pranie mózgów przez media, politykę, okropną edukację i wiele innych rzeczy. I, absurdalnie, żądają dodatkowo od młodych ludzi zaradności życiowej, inteligencji i ambicji. Super, ale u większości te trzy rzeczy umierają w trakcie edukacji. Gdyby wszyscy nauczyciele postępowali tak, jak zakłada podstawa programowa i inne dokumenty nadające się do śmieci, to wiara w naród by całkowicie zanikła. Na szczęście są jeszcze nauczyciele, którzy w nosie mają podstawę programową i uczą po swojemu. Znam wielu takich nauczycieli, kilku takich mnie uczy. Im zależy na tym, żeby uczniowie wyszli ze szkoły średniej w świat w dobrym stanie i gotowi na wszystko.

Przykładowo: moja polonistka ma takie metody nauczania, że w tym momencie - pod koniec drugiej klasy - ledwo skończyliśmy romantyzm. Dla porównania reszta klas w mojej szkole siedzi od jakiegoś czasu w pozytywizmie, a inne szkoły już Młodą Polskę kończą. Trochę denerwuje to moich kolegów i koleżanki z klasy, ale jak się głębiej zastanowię, to nie muszę się niczego obawiać. Wręcz podoba mi się takie tempo. Mianowicie: nie znamy jakiegoś słowa? - zaglądamy do sjp.pwn.pl i pani nam dyktuje definicje; następnie staramy się używać tych terminów przez daną lekcję, często też kolejne, by zapadły w pamięć. Co jak co, ale zasób słownictwa człowiek inteligentny powinien mieć bardzo duży. Nie trzymamy się też ściśle samych lektur - oprócz tego porozmawiamy sobie na temat sztuki, historii, kultury, pofilozofujemy sobie o życiu i jego elementach, pooglądamy też czasem dające do myślenia filmy. Bunt w "Tangu" Mrożka? - proszę bardzo, obejrzyjmy "Hair", zobaczymy hippisów w akcji, o buncie nie wspominając. Przy okazji poopowiadajmy sobie Stanach Zjednoczonych wobec wojny w Wietnamie. Pani jeszcze dodatkowo zarekomenduje kilka innych ciekawych filmów, które w wolnej chwili można indywidualnie obejrzeć. Słowem - najlepsze zajęcia języka polskiego, jakie można sobie wyobrazić.

Nie trzymajmy się ściśle programu. Z doświadczenia życiowego wiem, że nie wszystko wychodzi zgodnie z planem, ba, nawet czasami nie może wyjść. Najlepszy program to taki, który nie jest ściśle określony. Niektóre rzeczy wymagają większej uwagi, inne nie. Wg mnie nauczyciele, którzy jeden temat z podręcznika do biologii wyrabiają w jedną, góra półtorej lekcji, szkodzą uczniom. U nas potrafimy robić jeden temat przez 5 lekcji, a i tak materiału nadal się wydaje dużo. Ciekawe jak ogarnąć to w jedną lekcję, bo sobie tego wyobrazić nawet nie potrafię.

Rozwiązaniem jest bunt i indywidualność. Mi zawsze mówiono, że szkoła tylko kierunkuje, a uczeń się uczy sam. Tak samo uczeń uczy się dla siebie, nie dla nauczyciela, nie dla rodziców. Jeśli ktoś chce spróbować czegoś nowego to proszę bardzo. Nie wolno tego zabraniać. Jeśli ktoś się zastanawia, dlaczego to albo to zachodzi, to niech się pyta - każdy ma do tego prawo. Najszczęśliwsi są ci, którzy wzięli sprawy w swoje ręce, i zaczęli się uczyć samodzielnie. Ilu rzeczy można się samemu nauczyć, nawet od samiutkich podstaw.

Największy grzech edukacji - ograniczanie horyzontów myślowych. Z każdą reformą ilość materiału jest okrajana. Jeśli ta tendencja będzie się utrzymywać, to za 10 lat materiału będzie tyle, że nie potrzeba będzie na niego 3 lat gimnazjum i 3 lat liceum, ale 3 lat gimnazjum i 1 roku liceum. Śmieszne i smutne. To zupełnie wygląda tak, jakby to, co jest w podręczniku, to jedyne, co trzeba wiedzieć. Poprzez takie ograniczanie materiału ogranicza się ludzi. Gdyby np. równanie okręgu zostało na poziomie podstawowym, to pewnie większość osób by je zrozumiało. Ale nie, jest na rozszerzeniu i jeśli ktoś na to popatrzy, to od razu działa mechanizm: "aha, to zakres rozszerzony, więc na pewno nie dałbym sobie rady, bo jestem na podstawie". Normalnie genialne. Ograniczanie materiału prowadzi do zaniżania pewności siebie.

Program zniechęca ludzi, a cel nauki w liceum wynika z presji społecznej. Aż zbyt dobrze znam tę sytuację. Gdybym nie miał tyle współczucia, ile mam, i gdybym nie był taki dobry, jaki jestem, to kilku osobom z mojej klasy bym dał w twarz albo nawet zepchnął z dużej wysokości w przepaść. Wszystko dlatego, że doszczętnie przystosowali się do mechanizmu ograniczającego i są ofiarami systemu. Nieraz sobie siedzę o 7:30 przed salą i przychodzi moja koleżanka. Najczęściej zajmuję się matematyką, więc ona tak patrzy i się pyta co robię. Gdy jej odpowiadam i mówię, że to jest naprawdę proste albo że to by ją zaciekawiło, to ona mówi: "po co mi to, przecież tego nie ma na maturze [podstawowej]". Normalnie mnie krew zalewa. A umiejętność wypełniania PIT-u jest na maturze? - nie, więc to pewnie też cię nie będzie obchodziło, co?

"No i co zrobisz? Nic nie zrobisz" - wręcz przeciwnie. Aby zmienić ten absurdalny system edukacji, trzeba go zlikwidować. Modyfikacje nic nie dadzą, bo defekty, które zostaną, zeżrą dobre elementy nowego systemu i wszystko wróci do normy. Eufemistycznie mówiąc, trzeba rozwalić obecny system i stworzyć od podstaw zupełnie nowy, zbliżony do ideału. Ideału się nie osiągnie, można jedynie stworzyć coś takiego, co będzie do niego bardzo zbliżone. Ale niestety lenistwo i inne złe rzeczy uniemożliwiają takie postępowanie...
Analiza123
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 135
Rejestracja: 16 lis 2017, o 17:11
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 1 raz
Pomógł: 1 raz

Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Analiza123 »

Dobrze gada.
Szczera prawda.
Polska szkoła zeszła już pod psy.
Tylko nie obrażajmy psów.
Awatar użytkownika
NogaWeza
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1481
Rejestracja: 22 lis 2012, o 22:24
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował: 147 razy
Pomógł: 300 razy

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: NogaWeza »

Dziwne, że najpierw zadajesz na forum pytania dotyczące procentów, a potem najgłośniej wypowiadasz się o systemie edukacji. Weź do ręki podręcznik, zamiast się użalać, bo to już staje się nudne...
Oczywiście swoje słowa kieruję do użytkownika Analiza123.
Analiza123
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 135
Rejestracja: 16 lis 2017, o 17:11
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 1 raz
Pomógł: 1 raz

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Analiza123 »

Nieuczyciel ciemny to zadałem pytanie na forum.
A ty co następny nieuczyciel?
Awatar użytkownika
leg14
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3132
Rejestracja: 5 lis 2014, o 20:24
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Radom
Podziękował: 154 razy
Pomógł: 475 razy

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: leg14 »

Wszyscy jesteśmy „nieuczycielami”.
Analiza123
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 135
Rejestracja: 16 lis 2017, o 17:11
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 1 raz
Pomógł: 1 raz

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Analiza123 »

Nieuczyciel to ujemny nauczyciel,ścieśle trzymający się podstawy programowej i wszelkiej biurokracji i co nie nadaje się na nauczyciela tylko interesuje go wypłąta czytal większość ,,nauczycieli,,.
Awatar użytkownika
NogaWeza
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1481
Rejestracja: 22 lis 2012, o 22:24
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował: 147 razy
Pomógł: 300 razy

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: NogaWeza »

Skąd wiesz? Znasz większość nauczycieli?
Analiza123
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 135
Rejestracja: 16 lis 2017, o 17:11
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 1 raz
Pomógł: 1 raz

Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Analiza123 »

Nie ale takie obserwacje poczyniłem.
Większość to nieuczyciele ale są też i prawdziwi nauczyciele co potrafią uczyć.
Awatar użytkownika
Premislav
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 15687
Rejestracja: 17 sie 2012, o 13:12
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 196 razy
Pomógł: 5221 razy

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Premislav »

Tylko widzisz, z takimi obserwacjami to różnie bywa. Ile przypadków (i jak zróżnicowanych) tak naprawdę obserwowałeś?
Moja mama poczyniła bodajże w 2001 r. obserwacje w swoim środowisku i myślała, że Unia Wolności będzie miała dobry wynik w wyborach parlamentarnych.
Analiza123
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 135
Rejestracja: 16 lis 2017, o 17:11
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 1 raz
Pomógł: 1 raz

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: Analiza123 »

12
Dwa lata temu u mnie w szkole był taki dobry nauczyciel matematyki.
To były czasy,nawet czi uczniowie co ich niuczyciele nazywają niuczącymi się nie miały jedynek.
PoweredDragon
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 817
Rejestracja: 19 lis 2016, o 23:48
Płeć: Mężczyzna
wiek: 21
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 3 razy
Pomógł: 115 razy

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: PoweredDragon »

To, że nauczyciel ściśle trzyma się podstawy programowej to nic złego - szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że musi i nie może jej nijak rozszerzyć lub wie, że nic mu po tym (tj. jest np. polonistą na profilu, gdzie nie ma nikogo zainteresowanego, matematykiem na takim realnym humanie, gdzie matma nikogo nie obchodzi). Nauczycieli z powołania jest więcej niż ci się wydaje, tylko może nie trafili do ciebie (znam takich nauczycieli w swojej szkole, których niektórzy nazwaliby nieuczycielami, a ja nazwałbym prawdziwym misjonarzem nauki). Nawet jeśli ktoś jest nauczycielem z powołania, to nie trafi do każdego. Każdy jest inny i inaczej się uczy. Hejtowanie, bo coś ci nie leży to egoizm, nie obserwacje.
Awatar użytkownika
pawlo392
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1085
Rejestracja: 19 sty 2015, o 18:10
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Jasło/Kraków
Podziękował: 270 razy
Pomógł: 34 razy

Re: Fatalne nauczanie matematyki, czy uczymy "olewusów"?

Post autor: pawlo392 »

Wyobraź sobie nauczyciela który chce Cię czegoś nauczyć oprócz maturalnych schematów. Nauczyciel ten łapie grypę i bierze zwolnienie na tydzień. Klasy które uczy albo mają zastępstwo z nauczycielem z tego samego fachu i kontynuuje materiał albo mają "lekcje" w bibliotece, albo mają "lekcje zastępczą" (oglądają filmy). Zdecydowanie częściej są wybierane ostatnie opcje. Nauczyciel wraca po chorobie. Uważasz, że ma on czas na "naukę myślenia"? No nie ma, gdyż musi wyrobić się z materiałem. Zatem nie zawsze jest to wina nauczyciela.
ODPOWIEDZ