Jan Kraszewski - słusznie wywnioskował Pan (zapewne kilka tematów "światopoglądowych" na tym forum pomogło
), że chodzi mi o kastę urzędników-filozofów, którzy wszystko wiedzą lepiej i nie dają sobie tłumaczyć, bo w końcu są oni "władzą najwyższą po Bogu, prymasie i Rządzie". Nie ma w tym kraju gorszych pijaw i większych destruktorów ładu społecznego niż te mendy ssące z nas mamonę i rzucający nam nieustannie i wciąż kłody pod nogi.
Nie mogę mieć przecież pretensji do ludzi, którzy układają zadania czy po prostu realizują formę matury ustaloną przez najczęściej nieuków i tępaków, których jedyną zasługą jest "bycie" (w Partii).
Co do zapostulowanego przez szanownego
Emiela konserwatywnego kroku, to śmiem się nie zgodzić - poziom liceum i matury nie spadł dlatego, że wprowadzono gimnazja. Gimnazja wprowadzono po to, by poziom spadł. By łatwo było tłumaczyć, że to, że siamto, że dostosować, że przejściowo i że to tylko będzie lepiej. Gdyby ich nie wprowadzono to i tak poziom by spadł, tylko zapewne oficjalne powody byłyby bardziej absurdalne niż te, którymi nas uraczono.
W teoretycznym modelu (akademia, a jak!
) poziom szkolnictwa nie ma nic wspólnego z tym, na ile segmentów się naukę podzieli - przecież na studiach często co semestr zmieniają nam się koledzy i koleżanki, prowadzący, przedmioty i wymagania i jest to normalne. Czemu? Bo nikt się nie będzie przejmował na topologii tym, że ktoś spał na teorii mnogości. "A czemu?" można by dalej zapytać: bo nie ma obowiązku studiowania! Dziś dzięki podniesieniu wieku przymusowego prania mózgów szkoły wolą przepuszczać leni i debili niż się z nimi użerać. Prosty przykład: dawniej jak komuś się szkoła znudziła, to kończył podstawówkę (albo się zmobilizował, albo kiblował do pełnoletniości
), a teraz jak się taki trafi w gimnazjum, to wolą go puścić (bo im "wskaźniki" obniża) dalej, niech sobie z nim radzą w liceum, bo i tak do jakiegoś musi się dostać, bo obowiązek nauki jest do 18. roku życia!
Dlatego też, z jeszcze bardziej konserwatywnego punktu widzenia i korzystając ze znanych wniosków psychologicznych jestem za gimnazjami z tego głównie powodu (zakładając brak przymusu chodzenia do szkoły średniej), że człowiek, który je kończy ma 15/16 lat, co całkiem niedawno było uznawane za wejście w wiek męski/kobiecy przez człowieka.
Dopiero od niedawna uczy się ludzi, że odpowiedzialność powinni nabywać dopiero na ostatnich latach lub wręcz po studiach. A to nic dobrego nie daje...