Czy studia mają sens?

Przygotowanie do egzaminu dojrzałości. Zestawy zadań. Wyniki i przebieg rekrutacji na studia.
jcakov
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 16 paź 2008, o 15:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 11 razy
Pomógł: 3 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: jcakov »

Witam, chciałbym wypowiedzieć się na konkretne pytanie zadane w temacie. Zaznaczam że nie czytałem całego wątku, bo ma znamiona jakieś kłótni, a na czytanie takich rzeczy szkoda czasu. Niemniej wydaje mi się że mam coś do powiedzenia w kwestii 'czy studia mają sens', jako że sam borykam z podobnym problemem, i z chęcią poznam też Wasze opinie.

Ponad 3 lata temu zacząłem studiować chemię na UWr. Przez cały okres studiów zgarniałem stypendia naukowe, jeździłem na konferencje, miałem praktycznie najlepszą średnią. Dostałem ze 3 propozycje robienia doktoratu. W zeszłym roku zacząłem nawet magisterkę, którą... rzuciłem. Rzuciłem studia, i ten kierunek. Dlaczego?

Studia nie przygotowują do zawodu. Studia polegają na wciskaniu nam często niepotrzebnej wiedzy teoretycznej, którą zapominasz parę tygodni po zaliczeniu. Wykłady są prowadzone w 80-90% przez ludzi którzy nie mają zielonego pojęcia o pracy w zawodzie(taki przeciętny profesor to człowiek który po magistrze zrobił doktorat, po nim habilitację i profesurę, BARDZO CZĘSTO nie miał większej styczności z faktycznym zawodem, podkreślam PRZECIĘTNY profesor, bo zdarzają się też bardziej ogarnięci życiowo). Tracisz 5 lat z życia na przyswajanie wiedzy, która niekoniecznie Ci się do czegoś przyda. Pomijam już fakt że nierzadko programy studiów są niedostosowane do potrzeb pracodawców. Z reguły te 5 lat to taki dodatkowy okres 'dzieciństwa' gdzie można siebie oszukiwać - 'ja się jeszcze uczę, nie muszę brać życia na poważnie'. I potem człowiek po obronie magistra spędza 6 miesięcy na bezrobociu i ma pretensje do całego świata.

Studia nie są rodzajem pośredniaka, gdzie każdy znajdzie ofertę dla siebie. Studia są zaledwie otworzeniem pewnych drzwi, do labiryntu o nazwie 'rynek pracy'. Natomiast żeby się w tym labiryncie odnaleźć trzeba zrobić DUŻO więcej niż tylko uzyskać dyplom. Przestrzegam też przed słuchaniem rad rodziców w tych sprawach(ja tak zrobiłem i żałowałem tego :P ), oni w głowach mają sytuację sprzed +/- 20 lat kiedy człowiek po studiach był kimś. Dziś 38% absolwentów uczelni wyższych ląduje na bezrobociu, a tytuł magistra ma mniejszą wartość niż przedwojenna matura.

Osobiście mam już doświadczenie na rynku pracy, wiedzę o tym czym są studia, dziś mam inną wizję tego co bym poprawił w swoim dotychczasowym życiu. Gdybym mógł wybrać drugi raz to nie poszedłbym do ogólniaka. Ogólniak to najgorsza opcja jaka może być, bo nic Ci nie daje. Niezależnie od tego co chcesz robić w życiu nie idź do ogólniaka :lol: chyba że już wiesz że chcesz robić doktorat 8-) Mam znajomych po technikach którzy pracują jako elektromonterzy i inni elektrycy. Zarabiają więcej niż taki chemik po studiach pracując w zawodzie. Dalej - pracując jako zwykły 'czarny' po technikum zawsze możesz zrobić kursy zawodowe i uprawnienia, które otwierają Ci nowe drzwi kariery, nowe perspektywy finansowe. Jeśli jesteś naprawdę ogarnięty to zawsze możesz zrobić sobie jakiegoś inżyniera zaocznie(oczywiście na sensownej uczelni) i wtedy z udokumentowanym doświadczeniem i takim tytułem naprawdę można kozaczyć :) Z samym inżynierem bez doświadczenia zawodowego niekoniecznie.

Więc czy próbuję powiedzieć że studia w ogóle nie mają sensu? Nie, studia mają sens w paru przypadkach:
- znasz kogoś kto załatwi Ci pracę i wymaga od Ciebie zrobienia sobie papierka, naprawdę sporo ludzi w życiu poznałem którzy po studiach zaczepili się u taty albo wujka w firmie
- idziesz na kierunek po którym naprawdę jest praca(w Polsce będą to wybrane kierunki techniczne, parę różnych kierunków ścisłych, przydaje się też wybór dobrej uczelni). Będąc na tych studiach podstawą będzie nie dyplom(i tak go dostaniesz) ale to co zrobisz ponad dyplom - czyli jak najwięcej staży, praktyk i tym podobnych. A jeśli marzysz o kierunku humanistycznym - dla własnego dobra daruj sobie. Europeistyka, pedagogika, dziennikarstwo, zarządzanie i marketing itp - absolwenci tych kierunków często zadają pytanie 'A może frytki do tego?'
- jesteś mega-pasjonatem i chcesz zrobić doktorat. Też takich spotkałem, aczkolwiek większość doktorantów to smutni ludzie, niekoniecznie z pasją, za to często zbyt nieogarnięci życiowo żeby znaleźć pracę. Łatwiej więc zostać na uczelni i zarabiać pensje pracownika biedronki po 9 latach studiów.

Naprawdę, gdybym mógł wybrać drugi raz - 100 razy bardziej wolałbym mieszać beton głową, lub ciągnąć gdzieś kabla, zgarniać za to 2-3 tysiące miesięcznie, porobić do tego jakieś kursy, zwiększać swoje uprawienia i mieć w dupie studiowanie. Wszędzie się można ustawić. Nawet taki ochroniarz - dwóch moich znajomych ma potrzebne licencje, pozwolenia na broń. Pracując na obiekcie wojskowym zarabiali 25zł na godzinę. Można? Można.

No i tylko jeszcze chciałbym dodać, że czego by w życiu nie robić to najważniejsza będzie umiejętność SPRZEDANIA SIEBIE, czyli pewnego rodzaju ogarnięcie życiowe. Możesz być inżynierem, z dyplomem ze średnią 5.0, do tego mieć 10 letnie doświadczenie i 15 zrobionych kursów. Jeśli jesteś za przeproszeniem [ciach] życiową, która nie umie się dobrze zaprezentować swojemu pracodawcy - jesteś skazany na porażkę. Dlatego obok rozwijania swoich umiejętności zawodowych polecam równą albo i większą ilość wysiłku włożyć w doskonalenie swoich umiejętności socjalnych(ogarnięcie choćby podstaw mowy ciała potrafi zmienić nerda w podrywacza :P ).
Ostatnio zmieniony 27 mar 2012, o 21:11 przez Jan Kraszewski, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Nie używamy wulgaryzmów. Jest tyle ładnych polskich słów: fajtłapa, niedorajda, ofiara...
Endejk
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 4 gru 2011, o 19:12
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Czy studia mają sens?

Post autor: Endejk »

Europeistyka, pedagogika, dziennikarstwo, zarządzanie i marketing itp - absolwenci tych kierunków często zadają pytanie 'A może frytki do tego?'
Często nie znaczy zawsze.
Dalej - pracując jako zwykły 'czarny' po technikum zawsze możesz zrobić kursy zawodowe i uprawnienia, które otwierają Ci nowe drzwi kariery, nowe perspektywy finansowe.
Na studiach też możesz chodzić do szkół policealnych które są z reguły zaoczne.
- idziesz na kierunek po którym naprawdę jest praca(w Polsce będą to wybrane kierunki techniczne, parę różnych kierunków ścisłych, przydaje się też wybór dobrej uczelni). Będąc na tych studiach podstawą będzie nie dyplom(i tak go dostaniesz) ale to co zrobisz ponad dyplom - czyli jak najwięcej staży, praktyk i tym podobnych.
To po prawie sinologii czy finansach nie ma pracy ? Skąd się biorą doradcy podatkowi, prokuratorzy, sędziowie, referandarze, komornicy, notariusze (celowo nie wymieniłem adwokatów bo adwokatura to rzeczywiście głupi pomysł), tłumacze czy maklerzy giełdowi i księgowi? Jestem zawsze zdumiony jak słyszę inżynierów (także przyszłych/niedoszłych) jak potrafią tłumaczyć dlaczego kierunki humanistyczne są kompletną beznadzieją.
Studia nie przygotowują do zawodu.
Bo studia to nie wyższa zawodówka. Co prawda często się tak mówi o polibudach, ale skoro studiowałeś na Uniwersytecie Wrocławskim to powinieneś chociaż troche rozumieć na czym polega uniwersytecki etos i skąd w ogóle się wzieła ta nazwa.

Aczykolwiek z jednym się zgodze. Z tym czego nie napisałeś, ale domyślam się, że to podzielasz. Studia mają sens jeżeli się wie, po co się na nie idzie i szczegółowo wie co się będzie robiło w trakcie. Bo rzeczywiście nie ma sensu przedłużać sobie po prostu dzieciństwa.
- jesteś mega-pasjonatem i chcesz zrobić doktorat. Też takich spotkałem, aczkolwiek większość doktorantów to smutni ludzie, niekoniecznie z pasją, za to często zbyt nieogarnięci życiowo żeby znaleźć pracę. Łatwiej więc zostać na uczelni i zarabiać pensje pracownika biedronki po 9 latach studiów.
Lekarze po 6 latach studiów zarabiają 1800 zł. Natomiast aplikanci prokuratorscy dostają 3300 zł. Oczywiście wszystko brutto. Lepiej być pracownikiem Biedronki ?
jcakov
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 16 paź 2008, o 15:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 11 razy
Pomógł: 3 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: jcakov »

Endejk pisze: Często nie znaczy zawsze.
To się rozumie samo przez się :) Jednak gdy mówimy o zatrudnieniu po pedagogice, ochronie środowiska czy innej europeistyce to mam wrażenie że między 'często' a 'zawsze' jest cienka linia :)
Na studiach też możesz chodzić do szkół policealnych które są z reguły zaoczne.
No argument here. Właściwie to to chciałem przekazać - jeśli człowiek po studiach chce znaleźć pracę, to już na studiach powinien robić coś 'ponad', nieważne czy to będą staże, praktyki, kursy, uprawnienia, tytuły zawodowe itp. Wszystko co jest przydatne i można wpisać do CV.

To po prawie sinologii czy finansach nie ma pracy ? Skąd się biorą doradcy podatkowi, prokuratorzy, sędziowie, referandarze, komornicy, notariusze (celowo nie wymieniłem adwokatów bo adwokatura to rzeczywiście głupi pomysł), tłumacze czy maklerzy giełdowi i księgowi? Jestem zawsze zdumiony jak słyszę inżynierów (także przyszłych/niedoszłych) jak potrafią tłumaczyć dlaczego kierunki humanistyczne są kompletną beznadzieją.
Pierwsze primo ;) nie twierdzę że wszystkie kierunki humanistyczne są kompletną beznadzieją, natomiast jestem święcie przekonany że taki 'marketing i zarządzanie' czy inna 'europeistyka' nikogo nigdzie nie doprowadzi w życiu(i słusznie, bo IMO osoby po takich kierunkach nie mają żadnych sensownych umiejętności). Może źle się wyraziłem w poprzedniej wypowiedzi, może Ty i ja inaczej interpretujemy 'kierunki humanistyczne'.

Drugie primo ;) - finanse to kierunek humanistyczny? Na UE we Wrocławiu nie dostaniesz się bez matury z matematyki.

Trzecie primo - w tym kraju można być księgowym po 2 miesięcznym kursie z UP, a doradcą finansowym po egzaminie zdanym chociażby w Novision. Czy naprawdę trzeba tracić na to 5 lat na studiach?
Bo studia to nie wyższa zawodówka. Co prawda często się tak mówi o polibudach, ale skoro studiowałeś na Uniwersytecie Wrocławskim to powinieneś chociaż troche rozumieć na czym polega uniwersytecki etos i skąd w ogóle się wzieła ta nazwa.
Dzisiaj to rozumiem. Ale jak miałem 19 lat, gówno we łbie i słuchałem rad rodziców to byłem święcie przekonany że wystarczy skończyć studia, a pracodawcy wręcz zabijać się będą o mój numer telefonu ;) I jak rozmawiam z innymi studentami, wiem że nie byłem w tym myśleniu osamotniony. Cóż, od tego jest młodość żeby być kretynem.
Aczykolwiek z jednym się zgodze. Z tym czego nie napisałeś, ale domyślam się, że to podzielasz. Studia mają sens jeżeli się wie, po co się na nie idzie i szczegółowo wie co się będzie robiło w trakcie. Bo rzeczywiście nie ma sensu przedłużać sobie po prostu dzieciństwa.
Dokładnie o to mi chodziło. To był(pośrednio) główny cel mojej wypowiedzi. Niemniej ciężko mieć jakieś pojęcie o szkolnictwie wyższym, jeśli nie było się jeszcze na studiach. Dlatego ja zrezygnowałem z moich studiów, bo okazały się być czymś zupełnie innym niż myślałem.

Natomiast nie rezygnuje całkowicie ze studiowania. Uważam że kto jak kto ale ja nadaję się do pracy umysłowej :wink: także zdaję w tym roku potrzebną maturę z matmy i chcę iść na inną uczelnię i inny kierunek, który da mi wykształcenie w branży a) na którą jest zapotrzebowanie b) w której mam znajomości. No i wiem czego się spodziewać na studiach i na rynku pracy, wiem co, gdzie jak i DLACZEGO.

Niemniej gdybym nie miał znajomości, to poszedłbym gdzieś do szkoły policealnej, zrobić zawód i wbijać w kierat.
Lekarze po 6 latach studiów zarabiają 1800 zł. Natomiast aplikanci prokuratorscy dostają 3300 zł. Oczywiście wszystko brutto. Lepiej być pracownikiem Biedronki ?
Szczerze, nie do końca rozumiem tą wypowiedź, zwłaszcza w kontekście robienia doktoratu.
Jeśli lekarz naprawdę zarabia zaledwie 1800 zł brutto, po 6 latach studiów, to ja już wolałbym być fizycznym. Mój znajomy monter najniższą pensję jaką w życiu dostał(nie licząc okresu próbnego) to 2100 NETTO. A pracując w innej firmie dociągał do trójki.

Aczkolwiek lekarze potrafią się w życiu nieźle ustawić, więc albo pomyliłeś pensje, albo mówimy o jakiejś podstawie w przychodni, do której dochodzi 3 razy tyle z prywatnego gabinetu. Dobry psycholog we Wrocławiu potrafi sobie zawołać 300 pln za godzinę.
Awatar użytkownika
Yaco_89
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 992
Rejestracja: 1 kwie 2008, o 00:29
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tychy/Kraków
Podziękował: 7 razy
Pomógł: 204 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: Yaco_89 »

jcakov pisze: Aczkolwiek lekarze potrafią się w życiu nieźle ustawić, więc albo pomyliłeś pensje, albo mówimy o jakiejś podstawie w przychodni, do której dochodzi 3 razy tyle z prywatnego gabinetu. Dobry psycholog we Wrocławiu potrafi sobie zawołać 300 pln za godzinę.
Endejk chyba jasno napisał że ma na myśli zarobki świeżo po studiach, kiedy nikt nie prowadzi prywatnego gabinetu, później wiadomo że jest lepiej, ale tutaj tak jak napisałeś - niektórzy potrafią się nieźle ustawić, a inni nie. Swoją drogą jeśli ktoś wybiera studia medyczne ze względu tylko na potencjalną kasę czy jakiś tam prestiż to to jest moim zdaniem przepraszam ale wyjątkowo debilna decyzja - naprawdę jest trochę branż w których można lepiej i szybciej zacząć zarabiać nie biorąc odpowiedzialności za czyjeś zdrowie czy życie i nie wykonując naprawdę mało przyjemnych zarówno dal lekarza jak i pacjenta zabiegów.
A tak w ogóle to litości, nie nazywaj psychologa lekarzem

PS ręce mi opadają jak widzę komentarze że np. pracownicy fizyczni zarabiają lepiej niż absolwenci świeżo po studiach. Tzn. nie mówię że tak się nie zdarza, ale biorąc pod uwagę że przeciętny człowiek spędza w pracy pół dnia przez kilkadziesiąt lat życia to chyba jednak fajnie żeby oprócz kasy (która wiadomo, jest bardzo ważna, nie mówię że nie) praca dawała też jakąś satysfakcję z tego że się zajmujemy czymś ciekawym, mamy kontakt z wartościowymi ludźmi, rozwijamy się, podróżujemy (jak ktoś lubi) itp. - ja naprawdę wolałbym już być tym doktorem nauk z 2000 netto niż kopać przysłowiowe rowy...
Jan Kraszewski
Administrator
Administrator
Posty: 34242
Rejestracja: 20 mar 2006, o 21:54
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 3 razy
Pomógł: 5203 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: Jan Kraszewski »

jcakov pisze:Drugie primo - finanse to kierunek humanistyczny? Na UE we Wrocławiu nie dostaniesz się bez matury z matematyki.
Ekonomia jest w Polsce oficjalnie traktowana jako przedmiot humanistyczny, a na UE matematyki dużo nie uświadczysz.

JK
jcakov
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 16 paź 2008, o 15:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 11 razy
Pomógł: 3 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: jcakov »

PS ręce mi opadają jak widzę komentarze że np. pracownicy fizyczni zarabiają lepiej niż absolwenci świeżo po studiach. Tzn. nie mówię że tak się nie zdarza, ale biorąc pod uwagę że przeciętny człowiek spędza w pracy pół dnia przez kilkadziesiąt lat życia to chyba jednak fajnie żeby oprócz kasy (która wiadomo, jest bardzo ważna, nie mówię że nie) praca dawała też jakąś satysfakcję z tego że się zajmujemy czymś ciekawym, mamy kontakt z wartościowymi ludźmi, rozwijamy się, podróżujemy (jak ktoś lubi) itp. - ja naprawdę wolałbym już być tym doktorem nauk z 2000 netto niż kopać przysłowiowe rowy...
Też tak kiedyś myślałem, ale w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie zdałem sobie sprawę że mam większe ambicje i potrzeby finansowe. Miałem propozycje robienia doktoratów, prawdopodobnie dostałbym pracę na uniwersytecie bo jestem dobry. Ale szczerze - do 29 roku życia robić za 1200 zł, a przez następne X lat(do habilitacji) zarabiać poniżej 2000 zł - SORRY, ale nie jestem aż takim pasjonatem.

Mam niejedno hobby(z którym niestety żadne studia w tym kraju nie są związane ) które najzwyczajniej w świecie wymagają pieniędzy. Mam tylko jedno życie, i np. moim marzeniem jest zwiedzić Świątynie Tygrysa w Tajlandii, czy jeździć Yamahą DragStar. Z pensji takiego śmiesznego doktorka odkładałbym na to latami, a co dopiero zbudować/kupić dom czy utrzymać i wychować dzieci...
Więc wolę iść do pracy, zarobić 3-4 razy tyle co doktorek i o rozrywkę zadbać po skończeniu roboty. Zresztą w planie mam branżę która mnie interesuje i do której mam predyspozycję.

Poza tym w pracy etatowej też może być zabawnie. Monter o którym pisałem wcześniej miał okazję pracować na planach polskich teleturniejów(i spotkać wielu znanych ludzi) czy na obiektach wojskowych. Zresztą jego problemem jest to że mu się nie chce rozwijać. Ja na jego miejscu porobiłbym odpowiednie papiery i został np. projektantem systemów.

No i ostatecznie - czy studia gwarantują ciekawą, ambitną, kreatywną pracę? Wspomniany wcześniej księgowy(niech będzie że samodzielny bo po studiach czy doradca podatkowy - dla mnie to brzmi jak najnudniejsze piekło na ziemi. Dla takiego chemika praca po studiach polega na byciu laborantem(osobiście uważam to za upokorzenie), robotem w zakładzie przemysłowym albo przedstawicielem farmaceutycznym(zbieranie na łapówki dla lekarzy).

Generalnie jak się chce to można i po studiach, można i bez studiów. Mając technika i egzamin zawodowy na pewno nie spocząłbym na laurach, tylko rozwijał się dalej. Na pewno jest sporo absolwentów uczelni wyższych których praca jest nudna i mechaniczna.

A tak już BTW - na swoim wydziale spotkałem multum doktorów, profesorów i innych wampirów którzy swoim rozgarnięciem i kulturą osobistą przypominali Mietka spod budki z piwem. Naprawdę, kiedyś liczyłem że ludzie z wyższym wykształceniem i cała ta kadra naukowa, to ludzie na jakimś poziomie, którymi kierują inne wartości niż zazdrość i zawiść. Boże jaki człowiek jest głupi za młodu
Awatar użytkownika
Yaco_89
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 992
Rejestracja: 1 kwie 2008, o 00:29
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Tychy/Kraków
Podziękował: 7 razy
Pomógł: 204 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: Yaco_89 »

1. nie mówię że studia gwarantują ciekawą i kreatywną pracę, obecnie na uczelnie trafiają tacy ludzie którym nawet dyplom z Harvardu by tego nie zapewnił (naprawdę, naoglądałem się przez parę lat dawania korków i wiem co mówię), ale stwarzają takie możliwości. Tylko - i tu się chyba zgadzamy - trzeba z nich korzystać...

2. Mówiłem konkretnie o sobie że wolałbym pracować na uczelni przy czymś ciekawym niż tyrać przy jakiejś fizycznej robocie, może to nie był najlepszy przykład ale chodziło mi bardziej o zilustrowanie pewnego podejścia. No ale jak wiemy są różne alternatywy pomiędzy, ja też spokojnie mógłbym zarabiać na życie na uczelni po ukończeniu studiów ale raczej wybiorę jakąś inną opcję tak samo MOIM ZDANIEM już lepiej być tym księgowym czy laborantem niż dajmy na to wspomnianym ochroniarzem, bo to jest robota max kijowa, jak kogoś jara że dostaje mundur i pozwolenie na broń to już jego problem.

3. Jak opowiadasz o swoich prowadzących to się nie dziwię że rzuciłeś studia- ja na swoich też miałem styczność ze sporą liczbą pracowników naukowych, niektórych miałem okazję poznać bliżej (pisanie pracy ale też jakieś rajdy wydziałowe itp) i oczywiście niektórzy byli bardzo "tacy sobie" jeśli chodzi o kulturę, zachowanie i ogólny poziom ale średnio oceniam tę grupę zawodową bardzo wysoko. A że nie wszyscy naukowcy są dobrymi naukowcami to inna sprawa.

4. Na koniec polecam podchodzenie z rezerwą do moich wypowiedzi w tym temacie bo ja akurat raz że pasjonuję się dziedziną którą studiuję a dwa że moje plany na przyszłość wiążę z takimi zawodami, w których bez ukończonych odpowiednich studiów ani rusz i teksty jaka to ciekawa może być praca montera to dla mnie po prostu abstrakcja chociaż dopuszczam myśl że ktoś może tak faktycznie uważać

PS wybacz małą złośliwość z mojej strony, ale jeśli faktycznie byłeś tak dobrym studentem chemii jak piszesz to rzucenie studiów mając już nawet zaczętą magisterkę NIE świadczy najlepiej o "ogarnięciu życiowym" któremu poświęcasz tyle uwagi; nie będę rozwijał tematu żeby nie zrobiła się kłótnia i offtop, ale sorry, tak po prostu uważam (mam trochę znajomych a nawet dziewczynę którzy są chemikami więc mam jakiś tam obraz tego jakie są możliwości jak ktoś jest w tym dobry i zaradny).
Endejk
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 4 gru 2011, o 19:12
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Czy studia mają sens?

Post autor: Endejk »

Aczkolwiek lekarze potrafią się w życiu nieźle ustawić, więc albo pomyliłeś pensje, albo mówimy o jakiejś podstawie w przychodni, do której dochodzi 3 razy tyle z prywatnego gabinetu. Dobry psycholog we Wrocławiu potrafi sobie zawołać 300 pln za godzinę.
Niestety tak to wygląda w Polsce. Dlatego uciekłem z biol-chemu w drugiej klasie jak się zorientowałem w sytuacji (to ,że zdopingowała mnie też chemia i poziom zajęć z niej w teoretycznie renomowanym warszawskim liceum to inna sprawa )
jcakov
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 16 paź 2008, o 15:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 11 razy
Pomógł: 3 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: jcakov »

Yaco_89 pisze:1. nie mówię że studia gwarantują ciekawą i kreatywną pracę, obecnie na uczelnie trafiają tacy ludzie którym nawet dyplom z Harvardu by tego nie zapewnił (naprawdę, naoglądałem się przez parę lat dawania korków i wiem co mówię), ale stwarzają takie możliwości. Tylko - i tu się chyba zgadzamy - trzeba z nich korzystać...
Studia otwierają pewne drzwi, ale otwarcie tych drzwi to jeszcze nie jest przysłowiowe chwycenie pana Boga za nogi. Piszę o tym, bo jeśli czyta to potencjalny kandydat to może mieć na ten temat mylne przekonania.
tak samo MOIM ZDANIEM już lepiej być tym księgowym czy laborantem niż dajmy na to wspomnianym ochroniarzem, bo to jest robota max kijowa, jak kogoś jara że dostaje mundur i pozwolenie na broń to już jego problem.
Ja rozumiem że to Twoje zdanie, ale dlaczego 'wczucie się' w ochroniarza to od razu problem? Są na świecie różni ludzie, z różnymi aspiracjami. Może dla kogoś latanie po wojskowym obiekcie, z MP5 w ręce to wymarzona robota? Uważam że to bardzo nieeleganckie nazywać to problemem, ale co kraj to obyczaj :mrgreen:
3. Jak opowiadasz o swoich prowadzących to się nie dziwię że rzuciłeś studia- ja na swoich też miałem styczność ze sporą liczbą pracowników naukowych, (...)
Z jednym doktorem byliśmy w Kazachstanie na wymianie studenckiej ;) Jego słownictwo i kultura osobista podczas całego wyjazdu była na poziomie stereotypowego pracownika budowy.

4. Na koniec polecam podchodzenie z rezerwą do moich wypowiedzi w tym temacie bo ja akurat raz że pasjonuję się dziedziną którą studiuję a dwa że moje plany na przyszłość wiążę z takimi zawodami, w których bez ukończonych odpowiednich studiów ani rusz
No i fajnie, i super i cieszę się Twoim szczęściem. Naprawdę Ci zazdroszczę. Ja mam tego pecha że ta nieszczęsna chemia mnie tak naprawdę nie interesuje(mój kolega organik był bardziej zainteresowany moją magisterką ode mnie, a ja byłem nieorganikiem :P). Gdybym tylko potrafił się poświęcić jednej dziedzinie i odnaleźć szczęście robiąc tą jedną rzecz, to zapewne miałbym wy*ebane na pieniądze. Ale ja tak nie umiem, ja się interesuję po trochu przynajmniej 3 różnymi dziedzinami, w ogóle ze sobą nie powiązanymi. W tym momencie mam ze 3 różne hobby przez które w dni wolne wstaje o 8 rano i chodzę spać o 3 w nocy.
i teksty jaka to ciekawa może być praca montera to dla mnie po prostu abstrakcja :P chociaż dopuszczam myśl że ktoś może tak faktycznie uważać :D
Łaskawco ;) Jestem ciekawy jakie masz do tej pory doświadczenie, np. czy miałeś kiedyś okazję pracować na pełen etat i zobaczyć jak interesujące staje się zajęcie które wykonywałeś przez 8 godzin dziennie przez ostatnie pół roku ;) Z chęcią też poznałbym Twoje poglądy po przepracowaniu kilku lat w zawodzie.
PS wybacz małą złośliwość z mojej strony, ale jeśli faktycznie byłeś tak dobrym studentem chemii jak piszesz to rzucenie studiów mając już nawet zaczętą magisterkę NIE świadczy najlepiej o "ogarnięciu życiowym" któremu poświęcasz tyle uwagi; nie będę rozwijał tematu żeby nie zrobiła się kłótnia i offtop, ale sorry, tak po prostu uważam (mam trochę znajomych a nawet dziewczynę którzy są chemikami więc mam jakiś tam obraz tego jakie są możliwości jak ktoś jest w tym dobry i zaradny).
Ja też znam ludzi którzy pracują przy chemii w PAN'ie, robią to co lubią i zgarniają za to 8 tysięcy miesięcznie. I gdybym baaardzo chciał to zrobiłbym to nieszczęsną magisterkę, i poszedł sobie do PAN'u na doktorat. Tylko że jak pisałem, ja najzwyczajniej w świecie nie chcę być chemikiem, dotarło to do mnie właściwie jakiś miesiąc po rozpoczęciu studiów drugiego stopnia.

Ja nie byłem dobry na chemii bo ją lubiłem, ja ją lubiłem dlatego że byłem dobry we wszystkich ścisłych rzeczach, chemia fizyczna, fizyka chemiczna, analiza - lubiłem obliczenia i matematykę wyższą. Gdy to się skończyło to skończył się dla mnie sens dalszego studiowania tego kierunku. Twoja złośliwość ani mnie grzeje, ani ziębi, bo dla mnie w przypadku chemii ogarnięcie życiowe oznaczało tyle że 'biere dzidę i idę' z tego wydziału znaleźć w życiu coś, co mnie bardziej zainteresuje, na uczelni która mnie czegoś konkretnego nauczy. Tak już BTW jak byłem młody i głupi, to chemię na UWr wybrałem dlatego że się za dużo CSI naoglądałem i chciałem być jak polski Horatio ;) w sumie powinienem uciec z tego wydziału jak tylko to młodzieńcze marzenie wyparowało mi z głowy.

A tak już na deser - porównanie chemii na dwóch uczelniach. Dwaj moi znajomi wybrali polibudę(wszyscy byliśmy z tego samego liceum, jeden z nich był finalistą, drugi laureatem olimpiady chemicznej), wszyscy wykręcaliśmy na studiach dobre oceny, udzielaliśmy się w kołach naukowych. Oni na PWr, ja na UWr.

Efekt tego był taki że jeden z nich już na studiach miał załatwioną robotę za granicą, drugi z tego co wiem też nie narzeka na perspektywy zatrudnienia(na PWr RZEKOMO jak ktoś jest dobry, to jest zauważany, PWr RZEKOMO załatwia praktyki, staże, kursy itd. Piszę rzekomo, bo tam nie studiowałem, więc powtarzam tylko informacje zasłyszane. Za to na własne oczy widziałem jak UWr ma to głęboko gdzieś, staże nawet jeśli są, to są kitrane przez pojedynczych prowadzących dla swoich pupilków, o jakiś kursach czy szkoleniach to nawet najstarsi spadochroniarze nie słyszeli).

Oni na zdobycie dyplomu musieli napisać prawdziwą pracę inżynierską, z opisem procesu technologicznego, na podstawie własnych badań. Ja na zdobycie licencjata musiałem zdać egzamin(zdałem go bez poświęcenia nawet sekundy na powtórkę, niech to świadczy o poziomie tego egzaminu) i zrobić prezentację na poziomie autentycznie LICEALNYM(typy wiązań chemicznych). Oni po 7 semestrach mają na pewno choćby minimalną wiedzę na temat pracy chemika. Ja po 6 semestrach na UWr wiem tyle o pracy chemika, ile o zwyczajach godowych pingwinów królewskich. Za to głowę mam przepełnioną mnóstwem teorii, która się chemikowi w pracy nie jest, nie była i nigdy nie będzie potrzebna.

Można się zastanawiać czym jest studiowanie, pisać elaboraty o etosie uniwersyteckim, spuszczać się nad poziomem itd. Ale fakt faktem że rachunki z czegoś trzeba zapłacić. Absolwenci mojego wydziału nie mogli wyjść z podziwu, dlaczego 'te tempe ludzie po polibudzie' znajdują pracę, a my, absolwenci UWr, którzy przecież mamy 150x większy poziom, i w ogóle jesteśmy fifa-uefa lądujemy za kasą na stacjach benzynowych(w sumie jest to gorzki paradoks, że nasz wydział z tytułem licencjata rok w rok opuszczają osoby które nie potrafią policzyć całki z x*dx, albo pokazać glinu na układzie okresowym, więc chyba jednak ten uniwersytecki poziom nie jest taki wysoki). Na podstawie tego co widziałem, z pełną odpowiedzialnością - nigdy w życiu nie zatrudniłbym w przemyśle chemika po UWr, choćby miał 5.0 na dyplomie. Ta osoba nie ma zielonego pojęcia co, gdzie, jak i dlaczego.
Ostatnio zmieniony 30 kwie 2012, o 10:58 przez loitzl9006, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Użycie wulgaryzmu.
Endejk
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 4 gru 2011, o 19:12
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Czy studia mają sens?

Post autor: Endejk »

Z jednym doktorem byliśmy w Kazachstanie na wymianie studenckiej Jego słownictwo i kultura osobista podczas całego wyjazdu była na poziomie stereotypowego pracownika budowy.
Osobiście potrafie to sobie wyobrazić. U mnie na UKSW (zanim zdałem sobie sprawę, że to dno dna) na mikroekonomii wykładowca opowiadał o Prezydencie Luksemburga, jak nazywają się mieszkańcy Ruchocic i ile było kiedyś monopolowych w Poznaniu (wykłada też na Ekonomiku w Poznaniu).
No i fajnie, i super i cieszę się Twoim szczęściem. Naprawdę Ci zazdroszczę. Ja mam tego pecha że ta nieszczęsna chemia mnie tak naprawdę nie interesuje(mój kolega organik był bardziej zainteresowany moją magisterką ode mnie, a ja byłem nieorganikiem ). Gdybym tylko potrafił się poświęcić jednej dziedzinie i odnaleźć szczęście robiąc tą jedną rzecz, to zapewne miałbym wy*ebane na pieniądze. Ale ja tak nie umiem, ja się interesuję po trochu przynajmniej 3 różnymi dziedzinami, w ogóle ze sobą nie powiązanymi. W tym momencie mam ze 3 różne hobby przez które w dni wolne wstaje o 8 rano i chodzę spać o 3 w nocy.
Wiesz zawsze mogłeś zrobić drugi kierunek, albo zrobić jakieś studia międzykierunkowe (np. ja myślę o MISHu na UW, gdzie w ramach tego można robić właściwie wszystko co na UW jest, chodzić na wykłady i zajmować się wszystkim po trochu)
Studia otwierają pewne drzwi, ale otwarcie tych drzwi to jeszcze nie jest przysłowiowe chwycenie pana Boga za nogi. Piszę o tym, bo jeśli czyta to potencjalny kandydat to może mieć na ten temat mylne przekonania.
Mam kumpla który studiuje turystyke na AWF, a jego rodzina cieszy się ,że będzie miała magistra w rodzinie bo posiadanie magistra jest najważniejsze . Więc coś w tym jest.

Swoją drogą gratuluje odwagi. Nie jest łatwo ot tak rzucić studiów. Chociaż masz licencjat więc gdyby to były jednolite ;p to by było więcej powodów do gratulacji
jcakov
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 16 paź 2008, o 15:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 11 razy
Pomógł: 3 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: jcakov »

Wiesz zawsze mogłeś zrobić drugi kierunek, albo zrobić jakieś studia międzykierunkowe (np. ja myślę o MISHu na UW, gdzie w ramach tego można robić właściwie wszystko co na UW jest, chodzić na wykłady i zajmować się wszystkim po trochu)
Ciężko byłoby jechać na dwa kierunki, przynajmniej na I stopniu, ale to taka dygresja. Było, minęło, whatever A o MISHu myślałem wybierając uczelnię, ale ja wtedy młody, głupi byłem, sam nie wiedziałem do końca co ja chcę robić.
Swoją drogą gratuluje odwagi. Nie jest łatwo ot tak rzucić studiów. Chociaż masz licencjat więc gdyby to były jednolite ;p to by było więcej powodów do gratulacji
Prosta logika - szkoda mi było 2óch lat życia na coś co i tak mi się do niczego później nie przyda. Mnie tam nie jara sam fakt bycia panem magistrem
A gdyby były jednolite, hmm, zapewne bym się z 3 razy więcej zastanowił nad decyzją ale z drugiej strony po licencjacie to ja się czuję jakbym i tak nic w życiu sensownego nie umiał, więc

Zresztą jak patrzę po niektórych to ja zdążę rzucić, zacząć nowe studia, skończyć i iść do pracy, a oni będą klepać jeszcze magisterkę( i to nie jest medycyna cyt. Łowców ). To jest dopiero siara.
adner
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 635
Rejestracja: 7 lut 2008, o 19:07
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Białystok / Warszawa
Podziękował: 27 razy
Pomógł: 63 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: adner »

jcakov pisze: Prosta logika - szkoda mi było 2óch lat życia na coś co i tak mi się do niczego później nie przyda. Mnie tam nie jara sam fakt bycia panem magistrem
Przyda się czy się nie przyda(strasznie mało ambitne podejście...), jeżeli kogoś faktycznie pasjonuje chemia(czy jakikolwiek inny kierunek) to moim zdaniem studiowanie powinno być przyjemnością a nie przymusem. Przynajmniej ja tak to odczuwam.
jcakov
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 16 paź 2008, o 15:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 11 razy
Pomógł: 3 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: jcakov »

adner pisze: Przyda się czy się nie przyda(strasznie mało ambitne podejście...),
Jak się ma bogatych rodziców i 19 lat, to sobie można dywagować co jest ambitne, a co nie jest. Omen neomen drogie dzieci zrobienie w tym kraju pieniędzy jest dużo trudniejsze niż zrobienie nawet i doktoratu
Jak się już ma te parę latek więcej na karku i wizję tego że powoli wypada samemu zarabiać na chleb(i ZUS), to się inaczej myśli o pewnych sprawach. Sam się przekonasz, już za parę lat.
jeżeli kogoś faktycznie pasjonuje chemia(czy jakikolwiek inny kierunek) to moim zdaniem studiowanie powinno być przyjemnością a nie przymusem. Przynajmniej ja tak to odczuwam.
Zgadzam się. Jeśli to kogoś naprawdę pasjonuje...

Zresztą, kurde, z kim i O CZYM ja tu rozmawiam? Jak sam miałem 19 lat, to też myślałem że w życiu wystarczy mieć ambicje i robić coś z sercem, a przecież wszystko się jakoś ułoży. Na (nie)szczęście życie [ciach], a rzeczywistość depcze ideały. Pogadamy na jakimś sensownym poziomie, jak sami przelecicie przez swoje pierwsze 3-4 lata studiów. Jestem ciekawy ile ambicji, ile pasji do kierunku(i do wydziału czy programu nauczania ) i jakie perspektywy i oczekiwania finansowe będziecie mieć wtedy. Też co innego myślałem jak szedłem na studia, co innego na pierwszym, co innego na drugim, jeszcze co innego na trzecim roku, co innego myślę teraz. A tymczasem pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 5 kwie 2012, o 10:23 przez Jan Kraszewski, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: A przecież można napisać "życie daje w kość"...
wszamol
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 7 maja 2009, o 22:01
Płeć: Mężczyzna
Podziękował: 1 raz
Pomógł: 64 razy

Czy studia mają sens?

Post autor: wszamol »

A Ty co myślałeś, że skończysz studia i to będzie implikować duże zarobki? Jeśli większość Polaków ma taką wizje, to się nie dziwię, że mamy masę zbędnych absolwentów.Ale teraz nie dziwne, że człowiek się żali i mówi jakie to studia są niedobre...
Endejk
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 4 gru 2011, o 19:12
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Czy studia mają sens?

Post autor: Endejk »

Przyda się czy się nie przyda(strasznie mało ambitne podejście...), jeżeli kogoś faktycznie pasjonuje chemia(czy jakikolwiek inny kierunek) to moim zdaniem studiowanie powinno być przyjemnością a nie przymusem. Przynajmniej ja tak to odczuwam.
Tylko ,że pasje można rozwijać i poza nauką. Natomiast jeżeli nie masz wykształcenia które da ci kase to w pewnym momencie może się okazać, że na rozwijanie pasji cie po prostu nie stać.
Zresztą, kurde, z kim i O CZYM ja tu rozmawiam? Jak sam miałem 19 lat, to też myślałem że w życiu wystarczy mieć ambicje i robić coś z sercem, a przecież wszystko się jakoś ułoży.
Wierz mi, że osoby które mają zainteresowania bardziej związane z historią, filozofią czy polityką, nie mają takich złudzeń już w wieku 19 lat . Na przykład sam najchętniej "dla pasji" poszedłbym na historie. Ale zdaje sobie sprawe, że najlepsza realna perspektywa to uczenie w szkole, a na to nie mam ochoty. Dlatego staram się pójść na coś co mnie mniej pasjonuje (prawo, finanse, ekonometria, matematyka), żeby mieć za co żyć.
Inna sprawa, że o "bezsensie" studiów humanistycznych trąbi się naokoło. A w przypadku chemii czy biologii, wydaje się ,że to dobry ścisły kierunek więc napewno jest praca po tym.
ODPOWIEDZ