A Wy co o tym myślicie?W lochu siedzą, czekając na egzekucję, w oddzielnych celach Łukasz, Jan i Piotr. Wyrok jest dziwny: dwóch z nich straci głowy na szafocie w niedzielny poranek, przy czym do ostatniej chwili nie będą wiedzieli, kto umrze, a kto przeżyje. Piotr męczy się i nie może spać w noc z soboty na decydującą niedzielę. W końcu zwraca się do strażnika:
- Wiem, że wiesz, ale nie możesz mi powiedzieć, czy przeżyję, czy zginę. Ale wiem, że co najmniej jeden z moich współwięźniów zginie rano. Podając mi imię jednego z nich, który zginie, nie zmienisz mojej sytuacji. Powiedz mi, proszę, imię mojego współwięźnia, który zginie rano.
Po zastanowieniu strażnik stwierdził, że spełnienie prośby rzeczywiście nie narusza wyroku, więc szepnął na ucho Piotrowi: "Łukasz". Uradowany Piotr wylewnie podziękował strażnikowi. Zdziwiony strażnik poprosił o wyjaśnienie.
- Miałem jedną szansę na trzy, że przeżyję (prawdopodobieństwo przeżycia równe 1/3). Teraz mam jedną szansę na dwie, że przeżyję (prawdopodobieństwo przeżycia 1/2)!
- Ale przecież mogłeś od początku założyć, że ta rozmowa już się odbyła - cokolwiek bym odpowiedział, i tak zostaje ci jedna szansa na dwie!
Na tym właśnie polega paradoks: które obliczenie prawdopodobieństwa jest słuszne: początkowe (wynik 1/3), czy z wykorzystaniem strażnika (wynik 1/2)?
Plotka głosi, że problem obliczenia prawdopodobieństwa jednego zdarzenia dwoma sposobami, analogicznymi do opisanych, wyniknął w trakcie pewnej konferencji naukowej genetyków. Po trzech dniach gorących sporów genetycy rozstrzygnęli przez głosowanie (!), który sposób obliczania prawdopodobieństwa jest "słuszny". Ale to tylko plotka...
P.S.
Możliwe, że ten problem był juz dyskutowany na forum - niestety mimo usiłowań, nie znalazłem odpowiedniego wątku.