Chyba do reszty zgłupiałem
: 16 paź 2017, o 00:07
Witam. Wybaczcie, za tak wymowną nazwę tematu, ale inaczej nie da się tego ująć. Jestem w pierwszej klasie liceum, egzamin gimnazjalny zdany na 90%, 5 na koniec roku, sam też czułem się mocny - żyć nie umierać. No właśnie nie. Bo od początku tego roku szkolnego, przy powtórzeniu materiału gimnazjum, zauważyłem, że:
1) nic nie pamiętam (a raczej wielu rzeczy), m.in tematu punktu drugiego, czyli mnożenia \(\displaystyle{ x(y \cdot z)}\) czy \(\displaystyle{ x(y + z)}\) czyli elementarne sprawy
2) nie wiem jak to opisać, bo to jakiś wyższy poziom głupoty, więc podam przykład:
Ostatnio musiałem sobie udowadniać, dlaczego przy \(\displaystyle{ 5 (3 \cdot 5)}\) mnożymy tylko jeden czynnik, a w
\(\displaystyle{ 5(3 + 5)}\) - oba składniki i ja doskonale rozumiem, że brzmi to co najmniej śmiesznie, ale to śmiech przez łzy, bo to nie jest normalne.
3) zawsze szukam dowodu i to mnie niezmiernie irytuje. Zamiast przyjąć "tak jest i już" to ja szukam i się zastanawiam. I nie daje mi spokoju, jeśli go nie znajdę, co tyczy się właśnie punktu 2).
4) trafiają się zadania, gdzie nie mogę wpaść na rozwiązanie, gdy moich członków mojej klasy robi je bez problemu.
Naprawdę nie wiem, o co chodzi. Wcześniej matematyka szła mi bardzo dobrze, a teraz zgłupiałem. Nie wiem już co robić, wstyd mi zapytać nauczycielkę, więc pisze tu ;-;
PS. oczywiście wydedukowałem sobie to mnożenie i dodawanie, także nie o to pytam, ale sam fakt, że się nad tym zastanawiam i muszę to udowadniać niepokoi...
PPS. przykład z przed-chwili wzięty: nie pamiętam, czy \(\displaystyle{ \frac{x-3}{2}}\) można zapisać jako
\(\displaystyle{ \frac{x}{2} - \frac{3}{2}}\) czy nie. Dramat.
1) nic nie pamiętam (a raczej wielu rzeczy), m.in tematu punktu drugiego, czyli mnożenia \(\displaystyle{ x(y \cdot z)}\) czy \(\displaystyle{ x(y + z)}\) czyli elementarne sprawy
2) nie wiem jak to opisać, bo to jakiś wyższy poziom głupoty, więc podam przykład:
Ostatnio musiałem sobie udowadniać, dlaczego przy \(\displaystyle{ 5 (3 \cdot 5)}\) mnożymy tylko jeden czynnik, a w
\(\displaystyle{ 5(3 + 5)}\) - oba składniki i ja doskonale rozumiem, że brzmi to co najmniej śmiesznie, ale to śmiech przez łzy, bo to nie jest normalne.
3) zawsze szukam dowodu i to mnie niezmiernie irytuje. Zamiast przyjąć "tak jest i już" to ja szukam i się zastanawiam. I nie daje mi spokoju, jeśli go nie znajdę, co tyczy się właśnie punktu 2).
4) trafiają się zadania, gdzie nie mogę wpaść na rozwiązanie, gdy moich członków mojej klasy robi je bez problemu.
Naprawdę nie wiem, o co chodzi. Wcześniej matematyka szła mi bardzo dobrze, a teraz zgłupiałem. Nie wiem już co robić, wstyd mi zapytać nauczycielkę, więc pisze tu ;-;
PS. oczywiście wydedukowałem sobie to mnożenie i dodawanie, także nie o to pytam, ale sam fakt, że się nad tym zastanawiam i muszę to udowadniać niepokoi...
PPS. przykład z przed-chwili wzięty: nie pamiętam, czy \(\displaystyle{ \frac{x-3}{2}}\) można zapisać jako
\(\displaystyle{ \frac{x}{2} - \frac{3}{2}}\) czy nie. Dramat.