Najpierw ogólnie, a potem wybiórczo.
Coraz bardziej w tym temacie, irytuje mnie nieuzasadnione błogosławienie wolnego rynku...który w praktyce wypada słabo.
A teraz bardziej konkretnie.
"Wolny Rynek" należy regulować.
Nie po to aby utrudniać życie przedsiębiorcom i obywatelom, ale wręcz przeciwnie, by umożliwiać gospodarczy rozwój.
Brak regulacji nie oznacza likwidacji barier i rozwoju konkurencyjnego rynku ale wręcz odwrotnie. Tzn. wolny rynek stwarza tylko pozory konkurencyjności we wstępnych fazach jego rozwoju.
W miarę jak rynek dojrzewa staje się w naturalny sposób coraz mniej konkurencyjny. Nie wynika to ze złej woli przedsiębiorców (przynajmniej zasadniczo), ale z samej struktury gospodarczej.
Przedsiębiorcy, bowiem nie są w stanie efektywnie alokować swoich nadwyżek finansowych, bo nie będzie popytu na dobra powstałe w wyniku zwiększenia mocy wytwórczych ( czyli coś w co bardzo naiwnie wierzy @Spektralny ). Z tych powodów inwestują pasywnie, (skupują aktywa, emitują kredyty) i to załatwia kapitalistyczną gospodarkę.
Weźmy też pod uwagę banki - dlaczego banki mają mnóstwo pieniędzy, na akcję hipoteczną a nie inwestują w rozwój przedsiębiorstw. Odpowiedz jest banalnie prosta, bo to doprowadziło firmy do katastrofy, w wyniku nadprodukcji.
Liberałowie w ogóle nie rozumieją jak strukturalnie funkcjonuje przedsiębiorstwo, że bazowe projekty inwestycyjne nigdy nie dążą w naturalny sposób do tzw. krańcowej efektywności. A także, że bazowe projekty inwestycyjne mają zupełnie inną naturę niż akcje wyemitowane na prawach do nich ( nie chce mi się to w szczegółach rozpisywać, celowo też nie wyłuszczam wszystkiego, ale bardzo prosto jest wykazać jak strasznie liberałowie się mylą).
Skala i rodzaj regulacji powinna przede wszystkim wynikać z wiedzy o tym jakie procesy w gospodarce zachodzą na prawdę.
Niestety liberalnym ekonomistom wydaje się tylko, że to wiedzą. Tak naprawdę koncepcje neoklasyczne są zupełnie fałszywe i w tym problem.
Przechodząc dalej:
Ameryka u schyłku XIX i na początku wieku XX nie była żadnym prymitywnym rynkiem, chyba że za prymitywne rynki uznamy takie, w których w roku 1910 miasta wyglądały tak:
a jak wyglądały zamki kilka/naście wieków temu?
Takie zdjęcie o niczym nie świadczy, bo łatwo zestawić je z prowincjami, które w obecnym systemie mają się 90820323 razy lepiej.
Poza tym - jest różnica między budowaniem na gołej prerii, a już na pewnej infrastrukturze - która jednak w Europie występowała, bo wcześniej władcy tak czy siak, coś z tymi drogami musieli robić.
Dziki Zachód to tak czy siak - był prymitywny rynek.
A dlaczego prymitywny?
Ano bo to mały i prosty rynek, w którym ciężką było o innowacyjność czy potężne projekty handlowe, logistyczne czy rozwojowe.
Poza tym był to też czas, zatrważających nierówności społecznych - praktycznie było klasy średniej, czy to naprawdę taka idealna wizja "wolnego rynku"?
Taka, w którym skupiamy monopol w kilku gigantach, zabijając małe i średnie przedsiębiorstwa i tworząc rynek producentów, zamiast rynku konsumentów?
Nie wydaje mi się.
Równocześnie, w USA pojawiły się patologie typu FED. Socjalizm jest wynalazkiem dwudziestego wieku, więc twierdzenie, że wolny rynek nigdy nie istniał bez państwa nie ma żadnego sensu.
Rynek nie może dobrze funkcjonować bez regulacji, wynika z tego zbyt wiele patologii.
Równie dobrze można zestawić to z innym przykładem - dobrym przykładem potrzebnych regulacji służących obronie interesów słabszej strony jest dyrektywa MiFiD, która m.in. zobowiązuje do niewykorzystywania niewiedzy klientów. Inną ważną regulacją jest obowiązek przejrzystego informowania klientów o wszelkich kosztach związanych z podpisywaną umową, po to aby uniknąć efektu „małego druku” na dole umowy.
A wracając do samego FED - zarzutu trochę nie rozumiem, taka instytucja ma racje bytu.
Państwo nie definiuje własności prywatnej, własność prywatna to własność prywatna - pojęcie znane już od Starożytnośc
Ależ definiuje, czy w Starożytności np. istniało coś takiego jak "ochrona własności intelektualnej"?
Wspominanie o rynku motoryzacyjnym w USA to strzał w stopę. Potęgą na tym rynku było Detroit, ale przyszły związki zawodowe, socjal, benefity. Co zostało po Detroit (i dekadach rządów lewicy w tym mieście)
Akurat tutaj źle upatrujesz przyczynę problemów Detroit.
Były przede wszystkim dwie:
a) miasto które opiera się na tylko jednym przemyśle - zawsze po pewnym czasie bankrutuje, to jest wręcz proces naturalny
b) nie chcę wywoływać tutaj wojenki światopoglądowej, ale duży udział tutaj mieli też...czarnoskórzy obywatele
jednak fakt-faktem - pewien udział związkowców tutaj był, bo im zdarza się przeginać ( czego dowodem jest np. nasza Solidarność ), jednak upatrywanie w nich głównej przyczyny?
Nie tyle niedopatrzenie, co zwykła manipulacja.
Społeczeństwo industrialne, post-industrialne to puste terminy. Może nazwijmy to po imieniu: społeczeństwo stosunkowo zasobne, społeczeństwo stosunkowo biedne?
...zerknij na definicje tych pojęć na wiki, bo chyba nie wiesz co oznaczają.
One odnoszą się przede wszystkim do sytuacji rynkowej - to w jakich sektorach skupia się największą część gospodarki.
Pytam, skąd się bierze kapitał publiczny? Kto daje Ci prawo do konfiskaty (obecnie więcej niż połowy, licząc podatki typu VAT) mojej krwawicy?
Jesteś obywatelem państwa, zamieszkujesz jego teren - więc logicznym jest, że nakłada to na Ciebie zarówno pewne prawa jak i przywileje.
A propos cen paliwa, to wolałbym płacić za nie tyle w Polsce ile kosztowało za PiS niż teraz: dla tych którzy nie pamiętają, za Diesel płaciłem 3.40/litr. Różnica cen obecnych z tymi sprzed kilku lat nie wynika jednak z drastycznych wzrostów cen na rynkach paliw. Czy potrafisz ją uzasadnić? Nie żyjemy w kraju wolnorynkowym, więc i wolnorynkowe mechanizmy nie do końca działają.
Ależ to jest przecież bardzo proste - wzrost przeciętnego wynagrodzenia, inflacja, prosperity i krachy - naturalne procesy zachodzące w gospodarce, z których wynikają wahania cen.
Może i benzyna kosztowała 3,40 - jednak wtedy zarabiało się znacznie mniej niż teraz, inna była też siła nabywcza złotego.
Ja zwracałem jednak uwagę na inny problem - Ty z góry zakładasz, że jeśli odciąży się przedsiębiorce - to zwiększy on pensje czy zatrudni więcej pracowników no i spadną ceny...obniżka akcyzy wyraźnie pokazała jednak, że w praktyce to tak nie działa i nigdy nie działało - nawet w teorii to nie ma prawa tak działać.
Jaki jest cel przedsiębiorstwa, odwołując się nawet do jego roli w podstawach ekonomii?
Ano minimalizacja kosztów i maksymalizacja zysków...a od kiedy podwyżka czy wzrost zatrudnienia ma coś wspólnego z maksymalizacją zysków?
O czyje zyski chodzi - pracowników...a może raczej właściciela?
Dlatego właśnie irytują mnie korwinowcy - gadają po prostu głupoty, mimo że są dowody na to, że ich teorie nie mają NIC wspólnego z rzeczywistością.
Identycznie jest z teoriami jakoby "obniżka podatków powodowała popyt na technologie" - co też jest jedną, wielką bzdurą.
A przypominam - technologie i surowce to fundament gospodarki, system ma już mniejsze znaczenie, a jak otrzymujemy technologie?
Ano inwestując ogromne kapitały zarówno z pieniędzy publicznych jak i prywatnych...ale dziwnym trafem proces ten zapoczątkowują - właśnie kapitały publiczne.
Ludzie zaczną organizować się sami. Kto zbudował pierwsze ośmiopasmowe autostrady w USA
Proszę Cię...skala, użytkowanie, kapitał teraz a w XIX wieku - to są tak ogromne różnice, że powoływanie się na to, jest niepoważne.
Teraz ogromne przedsięwzięcia logistyczne ( nieporównywalnie większe niż tamte ), nie są możliwe do wykonania, bez płynności przepływu kapitałów i organizowania się, co wynika właśnie z centralizacji tych kompetencji.
to podstawa rynku pracy działającego na zasadach wolnego rynku
Nie - to zwykła bzdura.
Pracodawca zapłaci tyle ile musi, zawsze tak było.
Twierdzisz, że wielkie kapitały w USA powstały w wyniku wprowadzenia podatku dochodowego? Udowodnij to albo wycofaj się z tego.
Skumulowano kapitał, co przyczyniło się do konkretnych regulacji ( np. urzędy antymonopolowe ), co następnie umożliwiło łączenie państwowego rynku z innymi w większej skali.
Zresztą co ja się tu będę rozpisywał - weź konkretny podręcznik do ekonomii ( np. Romana Milewskiego - uznana książka wśród ekonomistów ), tam zostało to bardzo ładnie rozpisane.
Nie mogą one też rozwinąć skrzydeł przez obowiązkowy ZUS i horrendalne koszty zatrudnienia nowych pracowników.
To ciekawe, bo akurat przez pewien okres od rozpoczęcia działalności, z ZuSu jest się zwolnionym / płaci niskie składki.
Dodatkowo państwo umożliwia dopłaty czy odpisy od podatku.
Nie chcę się licytować na makabrę jaka spotyka ludzi w Polsce w NFZ. To, że jedna osoba przeżyła, nie oznacza, że ze wszystkimi tak się dzieje. Ty jako osoba aspirująca do bycia matematykiem, powinieneś to wiedzieć. Polecam Ci pójść do najbliższej przychodni o 7 rano i zapytać ludzi jak znajdują jakość usług tej prześwietnej instytucji.
Widzisz ja też nie chcę się licytować - dlatego np. nie przytaczam, że w takich USA ubezpieczenie zdrowotne jest tak drogie, że ludzie po prostu go nie opłacają.
Też nie licytuje, ile ludzi umiera bo albo nie stać ich na usługę, albo mają problemy z "cudowną" prywatną firmą ubezpieczeniową, która nie chce wypłacić pieniędzy ( a procesy można ciągnąć miesiącami...nawet latami ).
Co sprytniejsi przyjeżdżają np. do Polski się podleczyć, mamy NFZ więc usługi prywatne są znacznie tańsze.
Co do przychodni o 7 rano hmm...ja oceniam bardzo pozytywnie, długo nie czekam i fachowa obsługa.
Wszystko za free.
Ja ponawiam pytanie czy pozwolisz mi się wypisać z ZUS i systemu szkolnictwa, zwalniając mnie przy tym z danin jakie muszę na to płacić obecnie? W zamian czy pozwolisz mi otwierać szkoły w których będę uczył czego mi się podoba? Jeżeli poziom nauczania nie będzie odpowiadał rodzicom to po prostu zbankrutuję i będziesz zadowolny, że przegrałem.
Nie, ponieważ poziom musi być ujednolicony.
Poza tym - za bardzo wspieramy bogatych tym rozwiązaniem, niejako skazując biedniejszą część na porażkę - bo musiałaby korzystać z gorszych usług.
Wytłumacz mi dlaczego Harvardu i Oxbridge, ba trzecioligowych uniwertystetów w Portugalii, nie opanowali jeszcze pracownicy naukowi z Kambodży pracujący za dolara dziennie
Z całym szacunkiem - to pytanie było tak głupie, że nie ma sensu na nie odpowiadać.
Musisz być bardzo bojaźliwy bo ciągle szukasz bezpieczeństwa. Ja się nie boję takiego zalewu. To byłoby korzystne zjawisko.
Ty chyba sobie jaja robisz.
Zalew taniej siły roboczej, który obniża zarówno średnie jak i minimalne zarobki na danym stanowisku, jest korzystnym zjawiskiem?
To że przedsiębiorca więcej schowa do kieszonki i imigranci zabiorą prace, jest korzystnym zjawiskiem?
Przecież to zabija np. rynek spożywczy.
Tak, jeżeli będzie popyt na pracę! Ustawy socjalne hamują ten popyt jak tylko się da.
Już pisałem, że jest to niewykonalne.
Sama ekonomia zakłada nawet limit produkcji - odsyłam Cię do podręczników, bo niestety obserwuje że fachową wiedzę, to masz jednak trochę ubogą.
Po co chronić miejsca pracy? Chrońmy zasobność portfeli.
Ale jedno wynika z drugiego.
Proste pytanie - skąd się bierze ilość pieniędzy na rynku?
Od konsumentów, im więcej bogatszych konsumentów, kosztem bezrobocia - tym mniej pieniędzy na podstawowych rynkach i więcej oszczędzania pasywnego.
Kolejny raz - wypisujesz głupoty.
Zlikwidować dopłaty i już.
Czyli jeśli wrócą do grabi, zamiast nowoczesnych maszyn z dopłat - to będą bardziej konkurencyjni?
Aha...
To nie Twoja sprawa co chcę jeść i od kogo i za ile będę to kupował.
A nie decydujesz teraz o tym?
Regulacje mają tylko za zadanie, uzyskanie pewnej jakości żywności - tak abyś nie jadł papieru zamiast szynki, czego mógłbyś nawet nie odczuć - bo wtedy można by dodawać tyle świństw do produktów, że to się w głowie nie mieści.
No tak to wygląda. Od ludzi ważniejsze są dla Ciebie miejsca pracy. To czy będą biedni czy bogaci ma dla Ciebie drugorzędne znaczenie.
Tak ponieważ z rynkowego punktu widzenia, kilka osób z klasy średniej, jest więcej wartych niż jedna bogata.
Poza tym postulowany przez Ciebie system - nie ma prawa bytu, żaden obywatel nie zgodzi się na tak duże nierówności społeczne...no może z wyjątkiem tych najbogatszych, którzy chcą być jeszcze bogatsi, zresztą oni i tak bogacą się na pracy innych.
Sam ten system zresztą też dąży do upadku, system w którym 15% obywateli gromadzi większość pieniędzy w kraju, nie ma prawa bytu w dłuższej perspektywie.
Ile razy jeszcze to powtórzysz? Czy przed Marksem nie istniał świat?
Skończ z Marksem.
Dlaczego każdego, kto nie wierzy w wolnorynkowego bzdury, nazywa się komunistą?
Gdyby nie jarzmo ZUSu taka osoba mogłaby się prywatnie od tego ubezpieczyć.
Jeśli byłoby ją na to stać, to raz.
Dwa...wychodzi na to samo - jakby nie patrzeć.
Poza tym obecnie możesz przekazać część pieniędzy, na niedrogie ubezpieczenia właśnie - co w połączeniu z pieniędzmi z ZuS daje całkiem przyzwoity grosz w okresie bezproduktywności.
Jestem ciekaw czy gdy będziesz miał pozycję, będziesz zarabiać godziwe pieniądze (czego Ci życzę) nadal będziesz forosować te tezy o konieczności podatkowania świata i przewodniej roli państwa-niańki prowadzonego przez rzesze urzędników. Zapisz sobie koniecznie tę dyskusję gdzieś i wróć do niej za 10 lat.
Może będę miał, może nie będę miał.
Jako obywatel cenię sobie przede wszystkim bezpieczeństwo, dopiero potem góry pieniędzy.
System socjaldemokratyczny, jest dla mnie więc bardziej atrakcyjny.
Dzięki temu czuje się bezpiecznej, np. podczas podpisywania umowy - wtedy mniej martwię się o "niską czcionkę", niż w "cudownym" systemie wolnorynkowym.
Poza tym bądźmy szczerzy - nadwyżkę pieniędzy, zazwyczaj człowiek przeżre i nic z tego nie ma, albo zainwestuje pasywnie.
A przecież za te pieniądze, mogę zapewnić np. lepsze warunki dzieciom, którym zdarzyło się mniej fartownie urodzić.
Jest to więc po prostu system bardziej ludzki, dlatego cenniejszy.
Podobnie ma się kwestia z podziałem majątku - na wolnym rynku mamy giganty nieskrępowane regulacjami, a więc małą konkurencyjność rynku, wygórowane ceny ( z racji monopolu ), ogromne dysproporcje społeczne ( wąska grupa bogatych "zasobnych portfeli" a obok ogromna grupa biednych, na których zresztą ta pierwsza grupa zarabia - coś takiego może i w przeszłości kończyło się rozruchami społecznymi, a że moje życie jest najważniejsze - wolę czuć się bezpieczny w obecnym systemie ).
Obecnie Polska płaci UE kary za to, że produkujemy za dużo mleka. Tak właśnie wygląda nasz rozwinięty i globalny rynek.
Pisałem już o nadprodukcji - takie regulacje to konieczność.
Spójrz np. na Norwegię - jeśli będą dalej tak przesadzać z rybołówstwem, to się źle skończy.
Ogólnie mówiąc to ani całkowita wolność, ani socjalizm nigdy nie będą całkowicie dobre. I jedno, i drugie rozwiązanie ma sporo minusów, jak i plusów.
No i teraz mówisz bardzo konkretnie.
Ale nie wyobrażam sobie zrzuty na drogi. Tak wiem, w USA tak było
Nie wyobrażasz, bo jest to niewykonalne w praktyce - więc nic dziwnego.
A przypadek z Dzikim Zachodem, to żaden przykład.
Temat budowy dróg bym wydzielił stąd - jest bardzo i interesujący ale i rozległy.
Mimo wszystko racja - zbyt obszerny temat, aby mieszać go z tym.
Jednak ja tylko dodam, że - "pewne" ( podkreślam "pewne" ) szczególne odcinki drogi jak np. autostrady - muszą być płatne, bo za coś te drogi trzeba utrzymać.
Tak jest na zachodzie.
Kilka rzeczy przydałoby się zlikwidować. Między innymi ZUS, bo opiera się na głupiej zasadzie, że nie pracujemy na siebie, tylko na innych, więc prędzej czy później musi to upaść. Ale całkowita likwidacja podatków to też głupota. Powinno być o wiele mniej. Np. na drogi, policję, jakieś wojsko, minimalny socjal (tak, żeby jak ktoś straci pracę to miał przez chwilę za co żyć, ale nie utrzymywanie takich co im się nie chce) i jakieś tam jeszcze sprawy. Ale polikwidować administrację tak obszerną jak mamy, uprościć co się da. Bo mnóstwo kasy na to idzie, a pożytku nie ma, bo załatwić coś w urzędzie i tak ciężko.
Tylko my sobie możemy tak gadać, a wygra PO czy PiS i będzie dalej tak samo.
ZUS ma też swoje zalety, ponieważ obecnie gromadzone tam pieniądze - mogą być używane do rozwoju.
System zresztą sprawdza się bardzo dobrze, ale tylko pod warunkiem konkretnej demografii - której u nas obecnie leży i konkretnych ludzi...u nas za długo był, no powiem odważnie "komunizm", więc ludzie nie są nauczeni odkładania pieniędzy na później - zbyt dużo obywateli by te pieniądze przeżarło, a potem mielibyśmy niezły krach na rynku.
Co do administracji to się zgadzam - jednak to czasochłonny proces, u nas niestety nie wykształciło się zbyt dobrze "społeczeństwo obywatelskie", stąd niskie zaufanie państwa do obywateli i vice versa.
Czy jest to jednak bezpodstawne?
Jak się spojrzy ilu mamy cwaniaczków, w tym kraju którzy okradają państwo ile się tylko da...to jednak ta sytuacja jest uzasadniona.
Cóż - największy problem czy to PiS czy PO jest taki że...boją się utraty poparcia.
Polepszenie warunków bytu - a proszę bardzo!
Na "dzień dobry" jedziemy z wszystkimi przywilejami emerytalnymi i dopłacaniem do węgla po 3 razy...co w praktyce oznacza polityczną śmierć.
I tak, ja ten: komunista-Marks-socjaldemokrata jestem za likwidacją przywilejów emerytalnych...nie mają one bowiem żadnego uzasadnienia i bardzo obciążają nasz budżet.
Akcja Owsiaka nie ma najmniejszego sensu dlatego nie daję mu grosza. Takie mam prawo i nikt nie ma prawa mnie za to krytykować.
Niby nie, ale jednak...sporo osób życie ta akcja uratowała, więc tak niekoniecznie.
Czy zrzucamy się obecnie na budowy restauracji?
Ehh...dlaczego musisz rzucać takimi przykładami?
Przecież chyba doskonale wiesz, że takich rzeczy nie można porównywać.
Napisałeś gdzieś, że obniżenie podatków w czasie kryzysu to zły pomysł. To w takim razie jaki jest sens w ogóle obniżania, skoro to szkodzi?
Obniżać podatki jest duży sens - ale nie w dobie kryzysu.
Problem jest taki, że w tych "trudniejszych" czasach znacznie zmniejszają się wydatki, więc po prostu nie ma zleceń - niskie podatki tej sytuacji nie odwrócą.
Dlatego podatki zwiększamy, aby pobudzić rynek, czy nawet w ogóle umożliwić mu funkcjonowanie.
Kiedy koniunktura się poprawia - opłaca się, a nawet zaleca te podatki obniżyć, aby pobudzić przedsiębiorczość, która teraz będzie te zlecenia po prostu miała.
Co do Grecji- ich też wykończyły regulacje i przywileje. Nie da się powiedzieć, że "Grecy nie pracowali, stąd kryzys".
Raczej ich brak - chciałeś powiedzieć.
Podsumowując, gdyby zalegalizować nieuregulowane sprzedawanie swojskich wyrobów, mały producent mógłby się z tego utrzymać, konkurując cenami ze sklepami. Wtedy samemu by mu zależało, żeby jego produkty były najwyższej jakości, gdyż miałby do czynienia z małym rynkiem.
Teoretycznie - tak.
Ale czy w praktyce też?
Bardzo bym w to powątpiewał, jednak brak kontroli tutaj daje pewne pokusy.
Wiem, bo kiedyś bardzo lubiłem mięso z kurczaka i często miałem porównanie.
Akurat ja i moi znajomi też mam/y porównanie.
Oprócz tak to nazwę mojego "konika", w postaci gospodarki ( ekonomi/finanse - z czym wiąże też przyszłość zawodową ) i matematyki, mam też innego konika - w postaci kulturystyki, a żeby dobrze zajmować się kulturystyką - trzeba też konkretnie podszkolić się z dietetyki.
Eksperymentowałem wiele razy, nawet kiedyś obserwowałem analizę składu mięsa i innych produktów ( potem zresztą została też wykonana analiza składu mojego ciała D: ), ze smakami oczywiście też ( bo do wiosek mam niedaleko, więc pewien dostęp do tego też mam ) i...filet z piersi kurczaka sklepowy, a wiejski - nie ma porównania.
Nie wiem czym dokładnie faszerują je w sklepach, ale wiejski nie ma z nim szans.
Inaczej sprawa ma się z szynką, bo jej produkcja jest bardzo droga.
Pomijając, że cały rynek stał się nieprzyjazny, bo
Zapoznaj się z pojęciem "cena równowagi rynkowej".
Wiarę zostawiam w kwestiach religii. Jeśli chodzi o ekonomię, to przede wszystkim staram się myśleć.
No właśnie niezupełnie, bo w wolnym rynku jest więcej wiary i cudnego teoretyzowania, niż rzeczywistości.
Ci wszyscy troszczący się o mnie socjaldemokraci jednocześnie forsują aborcję. Oczywiście z czystej troski. Na co komu głodujące dzieci, co? Poza tym (nie licząc patologii, na którą nie poradzą nic żadne zapomogi i troska rządu) dzieci głodują, bo ich rodzice nie mają pracy. I w tym cudownym systemie jakoś nad wyraz często widzę głodujące dzieci.
Ja akurat jestem przeciwnikiem aborcji, szczególnie w dobie niżu demograficznego.
Z tym systemem to strzał w stopę - w wolnorynkowym to zjawisko to o wiele większa skala.
Zresztą...z tymi głodującymi dziećmi to jakiś mit jest.
Za duży jest w Europie ( i oczywiście w Polsce również ) współczynnik otyłości ( szczególnie wśród dzieci ), abym był w stanie w to uwierzyć.
Poza tym ( mało wiarygodne zresztą ) dane mówiły o dzieciach "niedożywionych", a nie "głodnych"...to różnica.
Ponadto - w obecnym systemie nawet bezdomny dostanie dach nad głową i zostanie nakarmiony...o ile nie będzie pić - a oni temu warunkowi, nie mogą sprostać.
Na boku- irytują mnie ludzie, którzy nie chcą słyszeć o jakiejkolwiek liberalizacji gospodarki, a jednocześnie wynoszą legalizację marihuany jako problem nr 1. Serio spotykam się z opiniami: "To ważna kwestia, no bo tyle pieniędzy do budżetu!" Ale w sumie narkotyki to szerszy temat, raczej na inną dyskusję.
[/quote]
Tutaj przyznaje Ci racje, no ale takie jest społeczeństwo - często gada od rzeczy.
A mimo wszystko legalizacja marihuany czy prostytucji przyniosłaby wiele korzyści, nie rozumiem dlaczego unika się tego tematu.
Kończąc - ciekawa dyskusja, ale wiecie co...ja chyba sobie trochę daruje, ponieważ napisanie tego posta zajęło mi ponad godzinę. xD