myślę, więc jestem?
- Przemas O'Black
- Użytkownik
- Posty: 744
- Rejestracja: 7 lut 2009, o 18:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 69 razy
- Pomógł: 58 razy
myślę, więc jestem?
Miałem właśnie przyjemność uczestniczyć w bezalkoholowym sylwestrze organizowanym przez grupę Anonimowych Narkomanów. Bardzo przyjemnie było przekonać się osobiście, że kilkudziesięcioosobowa grupa potrafi świetnie się bawić na trzeźwo, ale oglądanie koncertu jazzowego o 2.00 w nocy z profesjonalnym muzykiem i przysłuchiwanie się nietrywialnej dyskusji na temat wyszukanej muzyki i starego kina francuskiego, podczas gdy prawie cały naród bezmyślnie chleje to dopiero satysfakcja... Odkąd zacząłem regularnie spotykać się ze środowiskiem w pewien sposób "problemowym" zauważyłem, że zwracam uwagę na kwestie, które pozwalają w jakikolwiek sposób rozwijać się [polecam tego typu spotkania, mogę wskazać coś sprawdzonego i solidnego we Wrocławiu, jeśli ktoś napisze mi prywatną wiadomość], choćby za pośrednictwem literatury, którą udostępniają mi osoby z tego towarzystwa. Właśnie podczas imprezy sylwestrowej otrzymałem do przeczytania książkę Eckharta Tolle'a "Potęga teraźniejszości". Kiedy ją przeczytam i oddam, dostanę PDF z innymi pozycjami tego autora, więc chętnie się podzielę, jeśli ktoś ma ochotę.
Tymczasem tutaj:
można znaleźć trzy książki Tolle'a.
Akurat czytam ową "Potęgę teraźniejszości" i widzę, że przemyślenia zawarte w pierwszym rozdziale mogą być cenną wskazówką dla tych, którzy nie są w 100% zadowoleni ze swoich osiągnięć matematycznych i niekoniecznie jest to spowodowane brakiem wysiłku włożonego w zgłębianie Królowej Nauk. Często powtarza się, że "myślenie nie boli" czy też "warto myśleć", albo "myślę, więc jestem" (to oczywiście Kartezjusz). Wiele osób ma problemy z dyskalkulią. Często zdarza się, że osoby wkładające mniej wysiłku w naukę osiągają nie gorsze wyniki na studiach z matematyki od tych, którzy są o wiele bardziej pilni i poświęcają więcej czasu na przygotowania do kolokwiów / egzaminów. Też tak miałem, również nie jestem w pełni zadowolony z wyników na studiach, czuję że mógłbym często wypaść lepiej, ale nie wychodzi. Tłumaczyłem sobie, że najwidoczniej jestem beznadziejny i (...). Teraz wiem, że to błędne koło. Faktem jest natomiast, że chaos (bez względu na źródło pochodzenia i przybieraną postać) w głowie blokuje, ogranicza nasze możliwości, umniejszając jeszcze i niepotrzebnie pogrążając osoby mniej zdolne. Receptą na wyzbycie się tego chaosu może być próba rozwoju duchowego i świadoma medytacja. Chodzi tu o wyciszenie się, kontemplację. Ucząc się matematyki należy oczywiście poznawać i utrwalać definicje, twierdzenia, umiejętność konstruowania dowodów itd., ale (co nie dla wszystkich jest oczywiste) przy tym niezbędna jest odpowiednia higiena umysłu.
"Kartezjusz był przekonany, że odkrył najbardziej podstawową prawdę, gdy wygłosił swoje słynne
twierdzenie: „Myślę, więc jestem". W rzeczywistości dał jedynie wyraz najbardziej podstawowemu
spośród błędnych przekonań: poglądowi, zrównującemu myślenie z Istnieniem, a tożsamość - z myśleniem.
Ktoś, kto ulega przymusowi myślenia - czyli prawie każdy - żyje w stanie pozornej
odrębności, w obłędnie zawiłym świecie ciągłych problemów i konfliktów. Świat ten jest
zwierciadłem umysłu, rozpadającego się na coraz drobniejsze cząstki. Natomiast Oświecenie to stan,
w którym jest się całością, osiąga się „jednię", a więc i spokój: jednię z życiem w jego jawnej
postaci, którą jest świat; a także jednię z własną najgłębszą jaźnią i z życiem nieprzejawionym:
jednię z Istnieniem. Oświecenie to nie tylko kres cierpienia oraz ciągłych konfliktów wewnętrznych i
zewnętrznych, lecz zarazem wyrwanie się z kołowrotu nieustannego myślenia. Cóż za niesłychane
wyzwolenie!".
"Oświecenie polega na tym, żeby wznieść się ponad myśl, a nie cofnąć do poziomu niższego niż
myślenie - zwierzęcego lub roślinnego. Człowiek oświecony nadal umie się posługiwać swoim
umysłem, i to ze znacznie większą koncentracją i skutecznością niż przedtem. Używa go głownie do
celów praktycznych, ale nie jest już uwikłany w mimowolny dialog wewnętrzny i ma w sobie
nieruchomą ciszę. Ilekroć zaś korzysta z usług umysłu - zwłaszcza w sytuacjach, gdy potrzebne jest
twórcze rozwiązanie - oscyluje między myśleniem a cichym bezruchem, między umysłem a
bezumysłem, na przemian spędzając kilka minut to w jednym, to w drugim z tych stanów. Bezumysł
to świadomość bez myśli. Jedynie w tym stanie można myśleć twórczo, bo tylko wtedy
myślenie ma jakąkolwiek prawdziwą moc. Natomiast sama myśl, oderwana od wielekroć
rozleglejszej sfery świadomości, szybko jałowieje, popada w obłęd i nabiera cech niszczycielskich.
Umysł jest w gruncie rzeczy narzędziem przetrwania. Atakowanie innych umysłów i obrona przed
nimi, zbieranie, gromadzenie i analizowanie danych - do tego akurat się nadaje. Ale twórczy nie jest
ani trochę. Twórczość wszystkich prawdziwych artystów - niezależnie od tego, czy oni sami o tym
wiedzą - powstaje ze stanu, w którym umysł znika, z wewnętrznej nieruchomej ciszy. Dopiero potem
umysł nadaje kształt twórczemu impulsowi lub przebłyskowi natchnienia. Nawet wielcy uczeni
często twierdzą, że najbardziej przełomowe pomysły nawiedzały ich w chwilach umysłowego
wyciszenia. Ankieta, którą objęto najwybitniejszych matematyków amerykańskich (a wśród nich
Einsteina), aby zbadać ich metody pracy, dała zaskakujący wynik: okazało się mianowicie, że
myślenie „odgrywa jedynie podrzędną rolę w krótkiej, rozstrzygającej fazie samego aktu twórczego".
Może zatem to, że większość naukowców niczego nie tworzy, ma całkiem prostą przyczynę: nie są
oni twórczy wcale nie dlatego, że nie umieją myśleć, tylko dlatego, że nie potrafią zaniechać
myślenia!".
"Twój umysł to instrument, narzędzie. Istnieje po to, żebyś go używał do konkretnych zadań, a kiedy
zadanie wykonasz, pora narzędzie odłożyć. Zaryzykowałbym twierdzenie, że u większości ludzi
osiemdziesiąt do dziewięćdziesięciu procent myślenia polega na bezużytecznym międleniu w kółko
tego samego; co więcej, ponieważ myślenie to ma charakter zaburzony, a często też negatywny, jest
w znacznej mierze szkodliwe. Stąd duży ubytek energii życiowej. Obserwuj swój umysł, a
przekonasz się, że tak właśnie sprawy się mają.
Takie natrętne myślenie jest w istocie nałogiem".
"Zauważ: umysł jest wspaniałym narzędziem, jeśli ktoś odpowiednio nim się posługuje. Gdy jednak
zastosowania są niewłaściwe, narzędzie zaczyna działać straszliwie niszczycielsko. Mówiąc ściślej,
nie chodzi o to, że robisz z umysłu niewłaściwy użytek: zazwyczaj w ogóle go nie używasz. To on
używa ciebie. I na tym właśnie polega choroba. Wierzysz, że j e s t e ś swoim umysłem. A to już
jest urojenie. Znaczy ono, że narzędzie przejęło nad tobą władzę".
Tymczasem tutaj:
można znaleźć trzy książki Tolle'a.
Akurat czytam ową "Potęgę teraźniejszości" i widzę, że przemyślenia zawarte w pierwszym rozdziale mogą być cenną wskazówką dla tych, którzy nie są w 100% zadowoleni ze swoich osiągnięć matematycznych i niekoniecznie jest to spowodowane brakiem wysiłku włożonego w zgłębianie Królowej Nauk. Często powtarza się, że "myślenie nie boli" czy też "warto myśleć", albo "myślę, więc jestem" (to oczywiście Kartezjusz). Wiele osób ma problemy z dyskalkulią. Często zdarza się, że osoby wkładające mniej wysiłku w naukę osiągają nie gorsze wyniki na studiach z matematyki od tych, którzy są o wiele bardziej pilni i poświęcają więcej czasu na przygotowania do kolokwiów / egzaminów. Też tak miałem, również nie jestem w pełni zadowolony z wyników na studiach, czuję że mógłbym często wypaść lepiej, ale nie wychodzi. Tłumaczyłem sobie, że najwidoczniej jestem beznadziejny i (...). Teraz wiem, że to błędne koło. Faktem jest natomiast, że chaos (bez względu na źródło pochodzenia i przybieraną postać) w głowie blokuje, ogranicza nasze możliwości, umniejszając jeszcze i niepotrzebnie pogrążając osoby mniej zdolne. Receptą na wyzbycie się tego chaosu może być próba rozwoju duchowego i świadoma medytacja. Chodzi tu o wyciszenie się, kontemplację. Ucząc się matematyki należy oczywiście poznawać i utrwalać definicje, twierdzenia, umiejętność konstruowania dowodów itd., ale (co nie dla wszystkich jest oczywiste) przy tym niezbędna jest odpowiednia higiena umysłu.
"Kartezjusz był przekonany, że odkrył najbardziej podstawową prawdę, gdy wygłosił swoje słynne
twierdzenie: „Myślę, więc jestem". W rzeczywistości dał jedynie wyraz najbardziej podstawowemu
spośród błędnych przekonań: poglądowi, zrównującemu myślenie z Istnieniem, a tożsamość - z myśleniem.
Ktoś, kto ulega przymusowi myślenia - czyli prawie każdy - żyje w stanie pozornej
odrębności, w obłędnie zawiłym świecie ciągłych problemów i konfliktów. Świat ten jest
zwierciadłem umysłu, rozpadającego się na coraz drobniejsze cząstki. Natomiast Oświecenie to stan,
w którym jest się całością, osiąga się „jednię", a więc i spokój: jednię z życiem w jego jawnej
postaci, którą jest świat; a także jednię z własną najgłębszą jaźnią i z życiem nieprzejawionym:
jednię z Istnieniem. Oświecenie to nie tylko kres cierpienia oraz ciągłych konfliktów wewnętrznych i
zewnętrznych, lecz zarazem wyrwanie się z kołowrotu nieustannego myślenia. Cóż za niesłychane
wyzwolenie!".
"Oświecenie polega na tym, żeby wznieść się ponad myśl, a nie cofnąć do poziomu niższego niż
myślenie - zwierzęcego lub roślinnego. Człowiek oświecony nadal umie się posługiwać swoim
umysłem, i to ze znacznie większą koncentracją i skutecznością niż przedtem. Używa go głownie do
celów praktycznych, ale nie jest już uwikłany w mimowolny dialog wewnętrzny i ma w sobie
nieruchomą ciszę. Ilekroć zaś korzysta z usług umysłu - zwłaszcza w sytuacjach, gdy potrzebne jest
twórcze rozwiązanie - oscyluje między myśleniem a cichym bezruchem, między umysłem a
bezumysłem, na przemian spędzając kilka minut to w jednym, to w drugim z tych stanów. Bezumysł
to świadomość bez myśli. Jedynie w tym stanie można myśleć twórczo, bo tylko wtedy
myślenie ma jakąkolwiek prawdziwą moc. Natomiast sama myśl, oderwana od wielekroć
rozleglejszej sfery świadomości, szybko jałowieje, popada w obłęd i nabiera cech niszczycielskich.
Umysł jest w gruncie rzeczy narzędziem przetrwania. Atakowanie innych umysłów i obrona przed
nimi, zbieranie, gromadzenie i analizowanie danych - do tego akurat się nadaje. Ale twórczy nie jest
ani trochę. Twórczość wszystkich prawdziwych artystów - niezależnie od tego, czy oni sami o tym
wiedzą - powstaje ze stanu, w którym umysł znika, z wewnętrznej nieruchomej ciszy. Dopiero potem
umysł nadaje kształt twórczemu impulsowi lub przebłyskowi natchnienia. Nawet wielcy uczeni
często twierdzą, że najbardziej przełomowe pomysły nawiedzały ich w chwilach umysłowego
wyciszenia. Ankieta, którą objęto najwybitniejszych matematyków amerykańskich (a wśród nich
Einsteina), aby zbadać ich metody pracy, dała zaskakujący wynik: okazało się mianowicie, że
myślenie „odgrywa jedynie podrzędną rolę w krótkiej, rozstrzygającej fazie samego aktu twórczego".
Może zatem to, że większość naukowców niczego nie tworzy, ma całkiem prostą przyczynę: nie są
oni twórczy wcale nie dlatego, że nie umieją myśleć, tylko dlatego, że nie potrafią zaniechać
myślenia!".
"Twój umysł to instrument, narzędzie. Istnieje po to, żebyś go używał do konkretnych zadań, a kiedy
zadanie wykonasz, pora narzędzie odłożyć. Zaryzykowałbym twierdzenie, że u większości ludzi
osiemdziesiąt do dziewięćdziesięciu procent myślenia polega na bezużytecznym międleniu w kółko
tego samego; co więcej, ponieważ myślenie to ma charakter zaburzony, a często też negatywny, jest
w znacznej mierze szkodliwe. Stąd duży ubytek energii życiowej. Obserwuj swój umysł, a
przekonasz się, że tak właśnie sprawy się mają.
Takie natrętne myślenie jest w istocie nałogiem".
"Zauważ: umysł jest wspaniałym narzędziem, jeśli ktoś odpowiednio nim się posługuje. Gdy jednak
zastosowania są niewłaściwe, narzędzie zaczyna działać straszliwie niszczycielsko. Mówiąc ściślej,
nie chodzi o to, że robisz z umysłu niewłaściwy użytek: zazwyczaj w ogóle go nie używasz. To on
używa ciebie. I na tym właśnie polega choroba. Wierzysz, że j e s t e ś swoim umysłem. A to już
jest urojenie. Znaczy ono, że narzędzie przejęło nad tobą władzę".
myślę, więc jestem?
Jeśli się opierasz na tych filozoficznych bredniach to się nie dziwię, że:
Uczyć się trzeba, a wyniki same przyjdą. A "światłe" myśli typu:Też tak miałem, również nie jestem w pełni zadowolony z wyników na studiach, czuję że mógłbym często wypaść lepiej, ale nie wychodzi.
zostawić dla bezrobotnych ludzi, którzy skończyli filozofięGdy jednak
zastosowania są niewłaściwe, narzędzie zaczyna działać straszliwie niszczycielsko. Mówiąc ściślej,
nie chodzi o to, że robisz z umysłu niewłaściwy użytek: zazwyczaj w ogóle go nie używasz. To on
używa ciebie.
- Przemas O'Black
- Użytkownik
- Posty: 744
- Rejestracja: 7 lut 2009, o 18:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 69 razy
- Pomógł: 58 razy
myślę, więc jestem?
Dziękuję, że odpisałeś.
Myśli mogą być niebezpieczne, dlatego że myśl to energia, która ma bezpośrednie przełożenie na zdrowie, samopoczucie, zdolność koncentracji itd.
Być może nie dogadamy się, dlatego że mówimy z zupełnie innej perspektywy. Nasłuchałem się dość opowieści osób uzależnionych, współuzależnionych od substancji chemicznych i nie tylko, żeby nie dostrzegać problemu, który może również stać się udziałem osób nieuzależnionych. Nie wiem, na ile znasz tego typu środowisko. Na szczęście mamy możliwości, żeby świadomie i skutecznie z pewnymi sprawami sobie radzić, tyle że świadomość społeczna tych możliwości jest niestety niewystarczająca.
Dlaczego bredniach? To tylko jeden z punktów widzenia, nie widzę powodu dlaczego by go nie rozważyć. Niektóre opinie w literaturze są wręcz sprzeczne względem siebie, dlatego traktuję to tylko jako ideę, którą każdy może rozważyć i albo przyjąć, albo odrzucić.miodzio1988 pisze:Jeśli się opierasz na tych filozoficznych bredniach
Masz rację. Dzięki temu zaliczyłem wszystkie przedmioty na pierwszym roku i wkroczyłem w drugi rok bez żadnych zaległości. Trzeba się uczyć. Nauka przynosi efekty, wyniki. Ale wiele czynników ma na nie wpływ.miodzio1988 pisze:Uczyć się trzeba, a wyniki same przyjdą.Też tak miałem, również nie jestem w pełni zadowolony z wyników na studiach, czuję że mógłbym często wypaść lepiej, ale nie wychodzi.
Myślę, że nie zastanowiłeś się nad tym zdaniem.miodzio1988 pisze:A "światłe" myśli typu:
zostawić dla bezrobotnych ludzi, którzy skończyli filozofięGdy jednak
zastosowania są niewłaściwe, narzędzie zaczyna działać straszliwie niszczycielsko. Mówiąc ściślej,
nie chodzi o to, że robisz z umysłu niewłaściwy użytek: zazwyczaj w ogóle go nie używasz. To on
używa ciebie.
Myśli mogą być niebezpieczne, dlatego że myśl to energia, która ma bezpośrednie przełożenie na zdrowie, samopoczucie, zdolność koncentracji itd.
Być może nie dogadamy się, dlatego że mówimy z zupełnie innej perspektywy. Nasłuchałem się dość opowieści osób uzależnionych, współuzależnionych od substancji chemicznych i nie tylko, żeby nie dostrzegać problemu, który może również stać się udziałem osób nieuzależnionych. Nie wiem, na ile znasz tego typu środowisko. Na szczęście mamy możliwości, żeby świadomie i skutecznie z pewnymi sprawami sobie radzić, tyle że świadomość społeczna tych możliwości jest niestety niewystarczająca.
Ostatnio zmieniony 1 sty 2011, o 20:46 przez Przemas O'Black, łącznie zmieniany 1 raz.
myślę, więc jestem?
Ale ta idea do niczego nie prowadzi. Popiszemy o tym i nasze życie się nie zmieni. Świat się nie zmieni. Tylko na naszych licznikach będzie więcej postów. Stąd są to brednie, które z matmą dużo wspólnego nie mają.Dlaczego bredniach? To tylko jeden z punktów widzenia, nie widzę powodu dlaczego by go nie rozważyć. Niektóre opinie w literaturze są wręcz sprzeczne względem siebie, dlatego traktuję to tylko jako ideę, którą każdy może rozważyć i albo przyjąć, albo odrzucić.
To co opisałeś ma wpływ na coś? Moim zdaniem nie. Przekonaj mnie, że tak nie jest.Nauka przynosi efekty, wyniki. Ale wiele czynników ma na nie wpływ.
ZastanowiłemMyślę, że nie zastanowiłeś się nad tym zdaniem.
Tak. W horrorach to właśnie myśli się boimyMyśli mogą być niebezpieczne, dlatego że myśl to energia, która ma bezpośrednie przełożenie na zdrowie, samopoczucie, zdolność koncentracji itd.
A może tak bardziej ściśle rozmawiamy. Wszak na forum matematycznym jestesmy.
A ja się wolę z normalnymi ludźmi zadawać niż z narkomanami. Do narkomanów bym nie dorabiał filozofii. Bo to właśnie robisz. Wsadzają sobie świadomie igłę w żyłę to ich sprawa. To są dorośli ludzie. Nasłuchałem się dość opowieści osób uzależnionych, współuzależnionych od substancji chemicznych i nie tylko, żeby nie dostrzegać problemu, który może również stać się udziałem osób nieuzależnionych. Nie wiem, na ile znasz tego typu środowisko.
- Przemas O'Black
- Użytkownik
- Posty: 744
- Rejestracja: 7 lut 2009, o 18:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 69 razy
- Pomógł: 58 razy
myślę, więc jestem?
Być może ktoś odezwie się do mnie na PW. Jestem osłuchany z różnymi sprawami, więc można śmiało pisać. Mam bezpośredni, regularny kontakt z ludźmi, którzy znają się na problemie uzależnień i innych dysfunkcji.miodzio1988 pisze:Ale ta idea do niczego nie prowadzi. Popiszemy o tym i nasze życie się nie zmieni. Świat się nie zmieni. Tylko na naszych licznikach będzie więcej postów. Stąd są to brednie, które z matmą dużo wspólnego nie mają.Dlaczego bredniach? To tylko jeden z punktów widzenia, nie widzę powodu dlaczego by go nie rozważyć. Niektóre opinie w literaturze są wręcz sprzeczne względem siebie, dlatego traktuję to tylko jako ideę, którą każdy może rozważyć i albo przyjąć, albo odrzucić.
Wystarczy, że na mnie miało wpływ.miodzio1988 pisze:To co opisałeś ma wpływ na coś? Moim zdaniem nie. Przekonaj mnie, że tak nie jest.Nauka przynosi efekty, wyniki. Ale wiele czynników ma na nie wpływ.
Naprawdę, jeśli ktoś ma w głowie chaos, to jego efektywność myślenia jest mniejsza.
Da się nad tym pracować.
To nie jest śmieszne.miodzio1988 pisze:Tak. W horrorach to właśnie myśli się boimyMyśli mogą być niebezpieczne, dlatego że myśl to energia, która ma bezpośrednie przełożenie na zdrowie, samopoczucie, zdolność koncentracji itd.
Myślę, że rozmawiamy wystarczająco ściśle. Nazywam rzeczy po imieniu.miodzio1988 pisze:A może tak bardziej ściśle rozmawiamy. Wszak na forum matematycznym jestesmy.
Narkoman też człowiek. Niektórzy błądzą, a później chcą z tego wyjść. Znam byłych narkomanów, którzy poradzili sobie z uzależnieniem w odpowiedni sposób i teraz, po latach, są bardzo porządnymi ludźmi.miodzio1988 pisze:A ja się wolę z normalnymi ludźmi zadawać niż z narkomanami. Do narkomanów bym nie dorabiał filozofii. Bo to właśnie robisz. Wsadzają sobie świadomie igłę w żyłę to ich sprawa. To są dorośli ludzie. Nasłuchałem się dość opowieści osób uzależnionych, współuzależnionych od substancji chemicznych i nie tylko, żeby nie dostrzegać problemu, który może również stać się udziałem osób nieuzależnionych. Nie wiem, na ile znasz tego typu środowisko.
Jest jeszcze problem alkoholizmu, uzależnienia od hazardu, seksu, współuzależnienia, Dorosłych Dzieci, pracoholizmu...
A co to ma wspólnego z matematyką?
Cóż, matematyka wymaga higieny umysłu (i dyscypliny).
Zwróćmy uwagę na jej zachowywanie, nie poddawajmy się.
W razie problemów, nie myślmy niepotrzebnie dużo o tym, tylko konkretnie sobie pomóżmy. Ja tak zrobiłem i już widzę efekty. Zachęcam też innych.
myślę, więc jestem?
Być może nie. No i? Jaki to ma związek z tematem?Być może ktoś odezwie się do mnie na PW. Jestem osłuchany z różnymi sprawami, więc można śmiało pisać. Mam bezpośredni, regularny kontakt z ludźmi, którzy znają się na problemie uzależnień i innych dysfunkcji.
tja. Niech idzie wtedy do psychologa, a nie się bawi w czytanie tych bzdur.Wystarczy, że na mnie miało wpływ.
Naprawdę, jeśli ktoś ma w głowie chaos, to jego efektywność myślenia jest mniejsza.
Da się nad tym pracować.
Być może ktoś odezwie się do mnie na PW i powie, że to było śmieszneTo nie jest śmieszne.
Nie. Myślę, że temat zostanie przeniesiony do Hyde Parku , bo nie jest to dyskusja o matematyce. Gdzie tutaj masz matematykę?Myślę, że rozmawiamy wystarczająco ściśle. Nazywam rzeczy po imieniu.
No i? Dorośli ludzie sobie wybierają takie drogi. Nie dorabiajmy do tego filozofii. Nie mają chaosu w głowie tylko chcą tak robić. Ich sprawa.Narkoman też człowiek. Niektórzy błądzą, a później chcą z tego wyjść. Znam byłych narkomanów, którzy poradzili sobie z uzależnieniem w odpowiedni sposób i teraz, po latach, są bardzo porządnymi ludźmi.
Jest jeszcze problem alkoholizmu, uzależnienia od hazardu, seksu, współuzależnienia, Dorosłych Dzieci, pracoholizmu...
Ale ta higiena może być osiągana w inny sposób niż przez czytanie tych bzdurA co to ma wspólnego z matematyką?
Cóż, matematyka wymaga higieny umysłu.
Zwróćmy uwagę na jej zachowywanie, nie poddawajmy się.
No ok. Konkretnie napisz co mogę zrobić, żeby mieć lepsze wyniki. Ale to konkretnie. Nie bedzie konkretów to zostawiam ten temat i niech ginie śmiercią naturalną. Teksty w stylu: " Zniszcz chaos w swoim umyślę" to nie konkret...W razie problemów, nie myślmy niepotrzebnie dużo o tym, tylko konkretnie sobie pomóżmy.
- Przemas O'Black
- Użytkownik
- Posty: 744
- Rejestracja: 7 lut 2009, o 18:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 69 razy
- Pomógł: 58 razy
myślę, więc jestem?
Co może powiedzieć psycholog ponad to, co sam się nauczył?miodzio1988 pisze:tja. Niech idzie wtedy do psychologa, a nie się bawi w czytanie tych bzdur.Wystarczy, że na mnie miało wpływ.
Naprawdę, jeśli ktoś ma w głowie chaos, to jego efektywność myślenia jest mniejsza.
Da się nad tym pracować.
A uczył się z literatury, z czego wiele pozycji można pożyczyć od nas i samodzielnie przemyśleć.
Tylko samodzielna, dojrzała praca może prowadzić do rozwoju.
Jeśli chodzi o doświadczenie psychologa z pacjentami, to myślę że zdecydowanie lepiej dogadują się te osoby, które same przeżyły podobne gówno. Wymiana doświadczenia, siły i nadziei to jednak co innego niż indywidualna rozmowa pacjent - specjalista. Poza tym zdarzają się nietrafieni psychologowie. W dodatku, takie grupy tworzą jakąś wspólnotę, dzięki swobodnej wymianie doświadczeń można się czuć tam jak w rodzinie. Jeśli ktoś nie ma rodziców, nie ma z kim szczerze pogadać, w dodatku walczy z uzależnieniem, to lepiej żeby miał azyl, do którego może każdego dnia przyjść i pogadać nawet o najzwyklejszych drobiazgach. Wstąpienie do sekty nie byłoby lepsze. Te "bzdury" mogą być nie mniej wartościowe dla poszczególnej jednostki niż wielkie religie. Jeśli jakaś książka jest w stanie postawić kogoś na nogi, to niech będą w niej zapisane bzdury, ale pomocne.
Istotnie, nasza wymiana zdań zeszła trochę na inny temat niż początkowo planowałem.miodzio1988 pisze:Nie. Myślę, że temat zostanie przeniesiony do Hyde Parku , bo nie jest to dyskusja o matematyce. Gdzie tutaj masz matematykę?Myślę, że rozmawiamy wystarczająco ściśle. Nazywam rzeczy po imieniu.
miodzio1988 pisze:No i? Dorośli ludzie sobie wybierają takie drogi. Nie dorabiajmy do tego filozofii. Nie mają chaosu w głowie tylko chcą tak robić. Ich sprawa.Narkoman też człowiek. Niektórzy błądzą, a później chcą z tego wyjść. Znam byłych narkomanów, którzy poradzili sobie z uzależnieniem w odpowiedni sposób i teraz, po latach, są bardzo porządnymi ludźmi.
Jest jeszcze problem alkoholizmu, uzależnienia od hazardu, seksu, współuzależnienia, Dorosłych Dzieci, pracoholizmu...
"Nie mają chaosu w głowie tylko chcą tak robić".
Jak robić?
Różnie się życie układa, często na dorosłe życie ma wpływ środowisko, w jakim człowiek żył od urodzenia. Tyle że zdarza się taki scenariusz: najpierw ktoś błądzi, ponosi tego konsekwencje, a następnie chce się wyleczyć. Wyjście z jakiegokolwiek nałogu to potworna walka, tak wielka że niektórzy uświadamiając sobie to wybierają niestety samobójstwo. Są też i tacy, którzy rzeczywiście zachowują tą abstynencję od lat i nie potrzebują psychologa, tylko konkretne środowisko innych abstynentów. Uzależnienie ma to do siebie, że nie podlega naszemu wyborowi. To nie jest tak, że alkoholik sam wybiera picie a narkoman narkotyki. Często tego nie kontroluje, nie panuje nad powstrzymaniem się od zażycia substancji chemicznej. Cała najbliższa rodzina ponosi tego konsekwencje.
W przypadku osób uzależnionych jaki widzisz sposób?miodzio1988 pisze:Ale ta higiena może być osiągana w inny sposób
Napisałem już w pierwszym poście: oczywiście nauka, ale też medytacja (jeśli jesteś wierzący to religia, jeśli nie to wyciszenie, kontemplacja). Jeśli Cię ta odpowiedź nie przekonuje, to niech powiedzmy np. "yoga"; Aleister Crowley zdaje się wskazywał z kolei na kontakt z naturą; w książce, której tytuł podałem powyżej, mówi się o próbie odrzucaniu niepotrzebnych myśli albo przyglądaniu się im z perspektywy wewnętrznej natury człowieka; próba wsłuchania się w ducha i urzeczywistniania jaźni.miodzio1988 pisze: Konkretnie napisz co mogę zrobić, żeby mieć lepsze wyniki. Ale to konkretnie. Nie bedzie konkretów to zostawiam ten temat i niech ginie śmiercią naturalną. Teksty w stylu: " Zniszcz chaos w swoim umyślę" to nie konkret...
myślę, więc jestem?
Tylko jak ktoś ma chaos w głowie to dużo sam nie wymyśli ;]Co może powiedzieć psycholog ponad to, co sam się nauczył?
A uczył się z literatury, z czego wiele pozycji można pożyczyć od nas i samodzielnie przemyśleć.
Tylko samodzielna, dojrzała praca może prowadzić do rozwoju.
Tak samo jak się trafiają nietrafione grupy w których to nie naprawia się swoich problemów.Jeśli chodzi o doświadczenie psychologa z pacjentami, to myślę że zdecydowanie lepiej dogadują się te osoby, które same przeżyły podobne gówno. Wymiana doświadczenia, siły i nadziei to jednak co innego niż indywidualna rozmowa pacjent - specjalista. Poza tym zdarzają się nietrafieni psychologowie.
Reszty nie komentuje , bo nie ma to związku z matmą. Chyba, że to traki pretekst, żeby pogadać o Twoich kolegach narkomanach i o tym, że nie piłeś w sylwka...wow
Zły dział, żeby o tym gadać.W przypadku osób uzależnionych jaki widzisz sposób?
Już widzę jak narkomanowi pomaga np nauka o przestrzeniach BanachaNapisałem już w pierwszym poście: oczywiście nauka, ale też medytacja (jeśli jesteś wierzący to religia, jeśli nie to wyciszenie, kontemplacja). Jeśli Cię ta odpowiedź nie przekonuje, to niech powiedzmy np. "yoga"; Aleister Crowley zdaje się wskazywał z kolei na kontakt z naturą; w książce, której tytuł podałem powyżej, mówi się o próbie odrzucaniu niepotrzebnych myśli albo przyglądaniu się im z perspektywy wewnętrznej natury człowieka; próba wsłuchania się w ducha i urzeczywistniania jaźni.
no naprawdę...
- Przemas O'Black
- Użytkownik
- Posty: 744
- Rejestracja: 7 lut 2009, o 18:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 69 razy
- Pomógł: 58 razy
myślę, więc jestem?
Ważne jest już same uświadomienie sobie tego chaosu.miodzio1988 pisze:Tylko jak ktoś ma chaos w głowie to dużo sam nie wymyśli ;]Co może powiedzieć psycholog ponad to, co sam się nauczył?
A uczył się z literatury, z czego wiele pozycji można pożyczyć od nas i samodzielnie przemyśleć.
Tylko samodzielna, dojrzała praca może prowadzić do rozwoju.
Od tego zaczyna się praca i powiem Ci, że można samodzielnie dojść do spokoju przestrzegając prostych zasad.
Tego typu grupy są objęte pewnymi "tradycjami", specjalnymi zasadami, które powodują, że tak naprawdę każdy pracuje indywidualnie ze sobą, co najwyżej spotkania po godzinach mogą być różne, ale akurat we Wrocławiu jest bardzo dobry klub ze wspaniałymi ludźmi.miodzio1988 pisze:Tak samo jak się trafiają nietrafione grupy w których to nie naprawia się swoich problemów.Jeśli chodzi o doświadczenie psychologa z pacjentami, to myślę że zdecydowanie lepiej dogadują się te osoby, które same przeżyły podobne gówno. Wymiana doświadczenia, siły i nadziei to jednak co innego niż indywidualna rozmowa pacjent - specjalista. Poza tym zdarzają się nietrafieni psychologowie.
To była odpowiedź, na pytanie co zrobić żeby mieć lepsze stopnie. Zgodziliśmy się razem, że trzeba dbać o higienę umysłu. W większości przypadków to proste, ale w innych nie. Z tym że zamiast się poddawać, trzeba korzystać z możliwości, jakie mogę przedstawić na PW. Nie widzę problemu, żeby narkoman uczył się o przestrzeni Banacha, bo są narkomani, którzy zachowują abstynencję narkotykową, albo tacy którzy sobie pomagają. Naprawdę zdziwiłbyś się, do czego są zdolni narkomani po wyjściu z nałogu. Zdziwiłbyś się, jacy lotni mogą być bezdomni narkomani...miodzio1988 pisze:Już widzę jak narkomanowi pomaga np nauka o przestrzeniach BanachaNapisałem już w pierwszym poście: oczywiście nauka, ale też medytacja (jeśli jesteś wierzący to religia, jeśli nie to wyciszenie, kontemplacja). Jeśli Cię ta odpowiedź nie przekonuje, to niech powiedzmy np. "yoga"; Aleister Crowley zdaje się wskazywał z kolei na kontakt z naturą; w książce, której tytuł podałem powyżej, mówi się o próbie odrzucaniu niepotrzebnych myśli albo przyglądaniu się im z perspektywy wewnętrznej natury człowieka; próba wsłuchania się w ducha i urzeczywistniania jaźni.
no naprawdę...
myślę, więc jestem?
dziekuje za przeniesienie tematu
(Nie wiem komu )
Chłopie, zamiast spędzać czas z dziewczynąznajomymi to Ty spędzałeś czas z narkomanami, którzy sami sobie wsadzali igły w żyłe...No proszę Cię.
Serio, mało mnie obchodzi świat narkomanów. Sami sobie wybrali taki los.
Myślałem, że ten temat ma jakis zwiazek z matmą stąd się odezwałem. Widocznie nie ma.
A narkomanów pijaków zboków mam gdzieś. Sami sobie wybrali takie życie.
Nie dorabiaj zatem sobie filozofii do tego...
(Nie wiem komu )
Chłopie, zamiast spędzać czas z dziewczynąznajomymi to Ty spędzałeś czas z narkomanami, którzy sami sobie wsadzali igły w żyłe...No proszę Cię.
Serio, mało mnie obchodzi świat narkomanów. Sami sobie wybrali taki los.
Myślałem, że ten temat ma jakis zwiazek z matmą stąd się odezwałem. Widocznie nie ma.
A narkomanów pijaków zboków mam gdzieś. Sami sobie wybrali takie życie.
Nie dorabiaj zatem sobie filozofii do tego...
Ostatnio zmieniony 1 sty 2011, o 23:16 przez Lbubsazob, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: PS: dziękuję za zgłoszenie tematu (ciekawe komu) :)
Powód: PS: dziękuję za zgłoszenie tematu (ciekawe komu) :)
- Przemas O'Black
- Użytkownik
- Posty: 744
- Rejestracja: 7 lut 2009, o 18:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 69 razy
- Pomógł: 58 razy
myślę, więc jestem?
No to są moi znajomi.miodzio1988 pisze: Chłopie, zamiast spędzać czas z dziewczynąznajomymi to Ty spędzałeś czas z narkomanami, którzy sami sobie wsadzali igły w żyłe...No proszę Cię.
Z tą igłą w żyłę przesadziłeś.
Pierwszy świadomy sylwester w życiu uznaję za bardzo pozytywny. Cieszę się, że udało mi się znaleźć porządne towarzystwo na noc sylwestrową i że była tak udana impreza.
Jeśli mało Cię obchodzi, to po co się odzywałeś? Niekoniecznie wybrali, to zbyt wielkie uproszczenie.miodzio1988 pisze:Sami sobie wybrali taki los.
Odnoszę wrażenie, że widzisz sens życia w matematyce...miodzio1988 pisze:Myślałem, że ten temat ma jakis zwiazek z matmą stąd się odezwałem. Widocznie nie ma.
Są wśród nich dobrzy ludzie. Nie zacietrzewiaj się.miodzio1988 pisze:A narkomanów pijaków zboków mam gdzieś. Sami sobie wybrali takie życie.
Powiem Ci za to, że jeśli bezdomny wyciąga rękę po pieniądze, to nie powinno się dawać drobnych. Oni mają wystrczające warunki w schroniskach + możliwość podejmowania prac fizycznych (np. po 100zł za sprzątanie Rynku w 15 osób)
Nie dorabiam.miodzio1988 pisze:Nie dorabiaj zatem sobie filozofii do tego...
Każdy człowiek potrzebuje swojego miejsca, ale nie każdy jest świadomy o możliwościach.
- miki999
- Użytkownik
- Posty: 8691
- Rejestracja: 28 lis 2007, o 18:10
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Gdańsk
- Podziękował: 36 razy
- Pomógł: 1001 razy
myślę, więc jestem?
Mam wrażenie, że ta dyskusja jest bezcelowa, bo mówicie o zupełnie czym innym.
Osobiście jestem zwolennikiem myśli, że każdy jest kowalem swojego losu. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Ze swojej strony przyznam tylko, że fajnie, że są grupy, gdzie mogą znaleźć pomoc, ale nie należy nikogo usprawiedliwiać. Zresztą nie mi oceniać czy narkoman jest kimś gorszym- po prostu ma inne życie/światopogląd.Niekoniecznie wybrali, to zbyt wielkie uproszczenie.
myślę, więc jestem?
No to inaczej brali drugi. Jaka to jest różnica?No to są moi znajomi.
Z tą igłą w żyłę przesadziłeś.
A mój był nieświadomy? ;] No chłopie. To, że siedziałeś z narkomanami nie czyni Twojego sylwka wyjątkowym. Raczej odwrotnie. Jeśli należysz do tego srodowiska to wiadomo. Jesli nie to skąd masz takich znajomych?Pierwszy świadomy sylwester w życiu uznaję za bardzo pozytywny. Cieszę się, że udało mi się znaleźć porządne towarzystwo na noc sylwestrową i że była tak udana impreza.
O BOŻEJeśli mało Cię obchodzi, to po co się odzywałeś? Niekoniecznie wybrali, to zbyt wielkie uproszczenie.
Sami decydowali czy brać te narkotyki. I dziwne, że ich usprawiedliwiasz. Sami decydowali, żeby brać. Nikt nikogo nie zmusza do brania narkotyków. Chyba, że chodzi o tabletki gwałtu. Ale raczej tym się nie uzależnisz.
Widzę sens życia w tym, żeby życia traktować w sposób racjonalny, a nie żeby sobie dorabiać ideologie do wszystkiego. A Ty sobie dorabiasz ideologie do ćpunów , którzy sami chcieli brac narkotyki. No gratuluję.Odnoszę wrażenie, że widzisz sens życia w matematyce...
Wow. Wielkie odkrycie.Są wśród nich dobrzy ludzie. Nie zacietrzewiaj się.
Powiem Ci za to, że jeśli bezdomny wyciąga rękę po pieniądze, to nie powinno się dawać drobnych. Oni mają wystrczające warunki
w schroniskach + możliwość podejmowania prac fizycznych (np. po 100zł za sprzątanie Rynku w 15 osób)
Narkoman jest izomorficzny z żulem. A nad losem takiego żula/narkomana nie będę się litował. Sami chcieli pić brac narkotyki. Jeśli sami chcą wyjść z nałogu to niech to robią. A nie afiszują się z tym . Ty natomiast musisz pokazać, że z nimi siedziałeś i się "bawiles" . Nie ma to jak skromność I dobrze. Baw się z nimi. Ale nie wyłaź z tym na publiczne forum. Ja nie byłbym dumny z tego, że siedziałem z grupą ćpunów , którzy SAMI wsadzali sobie igły w żyłę. takie jest moje zdanie bejbe.
Nie dorabiam.
Każdy człowiek potrzebuje swojego miejsca, ale nie każdy jest świadomy o możliwościach.
- Przemas O'Black
- Użytkownik
- Posty: 744
- Rejestracja: 7 lut 2009, o 18:30
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 69 razy
- Pomógł: 58 razy
myślę, więc jestem?
Też mam wrażenie, że Miodzio mówi o stereotypach.miki999 pisze:Mam wrażenie, że ta dyskusja jest bezcelowa, bo mówicie o zupełnie czym innym.
Nie chciałbym, żeby z moich wypowiedzi wynikało, że kogokolwiek usprawiedliwiam, ale na pewno czynniki zewnętrzne mają wpływ na podejmowane decyzje. Nie można też sprowadzać uzależnienia do realizacji zachcianek, dlatego że to jest choroba, której przyczyny mogą być skomplikowane.miki999 pisze: nie należy nikogo usprawiedliwiać
Zasadnicza.miodzio1988 pisze:No to inaczej brali drugi. Jaka to jest różnica?No to są moi znajomi.
Z tą igłą w żyłę przesadziłeś.
To nieistotne, ale skoro już pytasz to odpowiem.miodzio1988 pisze: Jeśli należysz do tego srodowiska to wiadomo. Jesli nie to skąd masz takich znajomych?
Nie należę akurat do tego, ale podczas spotkania innej grupy dostałem info, że mogę przyjść.
Zbyt mocno upraszczasz sprawę. Po raz kolejny powtórzę: niektórzy narkomani są abstynentami od dłuższego czasu, ale narkomanem jest się przez całe życie, nie można najpierw nim być a po jakimś czasie już nie. Osoby ze środowiska, o którym mówię, wybrały odejście od narkotyków.miodzio1988 pisze: Sami decydowali czy brać te narkotyki. I dziwne, że ich usprawiedliwiasz. Sami decydowali, żeby brać. Nikt nikogo nie zmusza do brania narkotyków. Chyba, że chodzi o tabletki gwałtu. Ale raczej tym się nie uzależnisz.
Nowy temat - rzeka.miodzio1988 pisze:Widzę sens życia w tym, żeby życia traktować w sposób racjonalny, a nie żeby sobie dorabiać ideologie do wszystkiego.
Sens życia = rozwój.
Nawet najgorszy człowiek powinien mieć szansę się rozwijać.
To nie tak.miodzio1988 pisze: A Ty sobie dorabiasz ideologie do ćpunów , którzy sami chcieli brac narkotyki
To zdanie najdobitniej pokazuje, że nie wiesz o czym mówisz.miodzio1988 pisze: Narkoman jest izomorficzny z żulem.
Właśnie dostrzegam pozytyw w tym, że pracują nad sobą.miodzio1988 pisze:A nad losem takiego żula/narkomana nie będę się litował. Sami chcieli pić brac narkotyki. Jeśli sami chcą wyjść z nałogu to niech to robią.
Nikt się tu z niczym nie afiszuje.miodzio1988 pisze:A nie afiszują się z tym
Po prostu nie rozumiesz tematu.
Nie rozumiesz tematu.miodzio1988 pisze: Ty natomiast musisz pokazać, że z nimi siedziałeś i się "bawiles" . Nie ma to jak skromność I dobrze. Baw się z nimi. Ale nie wyłaź z tym na publiczne forum. Ja nie byłbym dumny z tego, że siedziałem z grupą ćpunów , którzy SAMI wsadzali sobie igły w żyłę
Dziwnie się rozwinął dlatego, że zadajesz pytania i wyrażasz opinie świadczące o tym, że nie masz o tym zielonego pojęcia i nie chcesz mieć.
myślę, więc jestem?
Jakie też ? Kolega Miki nie pisał, że ja mówię o stereotypach. I ja mówię o faktach bejbe. A Ty o swojej dorobionej ideologii.Też mam wrażenie, że Miodzio mówi o stereotypach.
Już lepiej. Ale tak czy siak ludzie sami podejmują te decyzje. I chyba to rozumiesz, nie? Od tego trzeba zacząć.Nie chciałbym, żeby z moich wypowiedzi wynikało, że kogokolwiek usprawiedliwiam, ale na pewno czynniki zewnętrzne mają wpływ na podejmowane decyzje. Nie można też sprowadzać uzależnienia do realizacji zachcianek, dlatego że to jest choroba, której przyczyny mogą być skomplikowane.
Bardzo rzeczowa wypowiedź.Zasadnicza.
Bardzo istotne. Bronisz swoich. I fajnie. Ale tutaj masz przyczynę swoich problemów. Nie bierz narkotyków to nie bedziesz miał problemów z nauką. I juz.To nieistotne, ale skoro już pytasz to odpowiem.
Nie należę akurat do tego, ale podczas spotkania innej grupy dostałem info, że mogę przyjść.
Bo ta sprawa jest prosta. Masz człowieka. I ma on wybór: brać albo nie brać. I On sam wybiera, żeby brać. No to ja szanuję jego wybór. A Ty zrzucasz odpowiedzialnosc na czynniki zewnetrzne. Na tych spotkaniach nie uczą, że to tylko i wyłącznie wina narkomana jest? To te grupy są do bani.Zbyt mocno upraszczasz sprawę. Po raz kolejny powtórzę: niektórzy narkomani są abstynentami od dłuższego czasu, ale narkomanem jest się przez całe życie, nie można najpierw nim być a po jakimś czasie już nie. Osoby ze środowiska, o którym mówię, wybrały odejście od narkotyków.
I ma. Ma te Wasze grupki i super.Nawet najgorszy człowiek powinien mieć szansę się rozwijać.
Znowu rzeczowo...To nie tak.
Znowu rzeczowo....może jakieś argumenty by padały , co? Po póki co to na wszystkie moje argumenty ezy odpowiadasz: " Tak nie jest" . No to nie dziwię się, że z matmą masz problemy jak w sposób ścisły nie potrafisz argumentować swojego zdania. Rzeczowo kolego, bo szkoda czasu.To zdanie najdobitniej pokazuje, że nie wiesz o czym mówisz.
Wow. Każdy dostrzega jak pracuje nad sobą. Wielkie odkrycie.Właśnie dostrzegam pozytyw w tym, że pracują nad sobą.
No nie rozumiem. Nie rozumiem ludzi, którzy usprawiedliwiają narkomanów. Nie rozumiem jak można spędzać sylwka z narkomanami zamiast na normalnej imprezie. Nie rozumiem jak można sobie dorabiać ideologie do niektórych rzeczy. Wytłumacz zatem mi to rzeczowoNikt się tu z niczym nie afiszuje.
Po prostu nie rozumiesz tematu.
To uświadom nas wszystkich, a nie gadasz, że się mylę ciągle . No prosimy.Dziwnie się rozwinął dlatego, że zadajesz pytania i wyrażasz opinie świadczące o tym, że nie masz o tym zielonego pojęcia i nie chcesz mieć.