Coś Wam opowiem

Wojtolino
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 263
Rejestracja: 2 sty 2010, o 12:13
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Krosno / Poznań
Podziękował: 17 razy
Pomógł: 17 razy

Coś Wam opowiem

Post autor: Wojtolino »

Witajcie!
Chciałem Wam o czymś opowiedzieć
Wyobraźcie sobie pole namiotowe mieszczące ponad tysiąc osób, wszystko młodzi ludzie, od gimnazjalistów po studentów. Są wakacje, środek lipca. Owo pole namiotowe mieści się przy zamkniętej szkole, na wielkiej zielonej łące, gdzieniegdzie dające upragniony cień drzewa. Pomiędzy namiotami ustawiają się grupy młodych - niektórzy grają na gitarach czy bębnach, inni kręcą pojkami, chodzą na szczudłach etc. Trafią się naprawdę odjechani ludzie - kilkudziesięciocentymetrowy (!) punk w kolorach tęczy na głowie czy koleś w kilcie to widoki dość normalne w tym miejscu. Co najlepsze - jeśli czegoś Ci brakuje, ludzie się z Tobą dzielą, chociażby miejscem w namiocie. Ciekawe, że nawet ci, których 3/4 naszego społeczeństwa bałoby się spotkać w nocy. 200 metrów dalej stoi scena, okryta ogromną płachtą chroniącą przed słońcem i deszczem. Na tej właśnie scenie codziennie wieczorem odbywa się koncert. Czesem reggae, czasem coś ostrzejszego, generalnie różne rzeczy, ale praktycznie każdy z nich totalnie zabija w człowieku zmęczenie i zniechęcenie i natychmiastowo nastraja do zabawy.
Teraz wyobraź sobie, że z tłumu stojącego pod sceną wychodzi zakonnik w brązowym habicie. Dziękuje zespołowi za koncert i zaprasza ludzi zajęcia pozycji siedzącej i wyciszenia się. O dziwo, tak właśnie się dzieje. Rozbawiony tłum potrafi usiąść i milczeć, aby skupić się na tym, co będzie za moment. Zaczyna się modlitwa. Ale nie taka do jakiej przywykło się w kościele. Tu wszystko jest żywe i namacalne dla młodego człowieka. Pozwala zrozumieć wiele rzeczy, pozwala trochę bardziej poznać Boga. Widzisz, że ktoś koło Ciebie płacze, podnosi się i łapie najbliższego kapucyna za kaptur, siadają kawałek dalej na krawężniku, zaczyna się spowiedź. Czujesz, że Bóg nie jest odległy i niedostępny, ale przechadza się pomiędzy siedzącymi ludźmi. Dzień dobiega końca, idziesz do namiotu napotykając mnóstwo życzliwych uśmiechów.
Następnego dnia spotykasz tego człowieka, który dzień wcześniej się spowiadał. Dziś wita Cię ogromnym uśmiechem zapraszając Cię na śniadanie. Nie, nie zna Cię. Po prostu to miejsce tak działa.
Potem masz okazję posłuchać różnych ludzi. Niektórzy opowiedzą Ci o swoim życiu i kolejny raz powali Cię na łopatki bliskość Boga w życiu, inni w żywy sposób opowiedzą Ci o Nim. Będzie też możliwość uczestniczenia we Mszy. I tu też czeka Cię zaskoczenie - niby przebieg jest taki sam jak co niedzielę, najnormalniejsza katolicka Msza, a jednak coś tu jest inaczej. Jakby bardziej to do Ciebie dociera, więcej z całej liturgii rozumiesz i wynosisz. I widzisz, jak ten tysiącosobowy tłum przystępuje do Komunii. Na czele z tymi, których w nocy bałbyś się spotkać. A wieczorem znów koncerty...

Otóż nie jest to wyssane z palca opowiadanie. Ja to przeżyłem na własnej skórze i mimo, że minęło już chyba z 5 lat od tej chwili, mocno to we mnie siedzi. Bo takie rzeczy w Wołczynie dzieją się co roku. Dlatego zapraszam Was wszystkich, przyjedźcie, zobaczcie, ja też nie wierzyłem

Więcej szczegółów -
ODPOWIEDZ