Psiaczek pisze: chodził w przetartym na rękawach swetrze i dziurawych butach, gdyż takie prozaiczne rzeczy nie miały dla niego znaczenia , żył tylko matematyką.
Bliski ideału (nie wiem tylko, czy to maglowanie studentów było też z pasji i dla sprawdzenia, czy zdający rozumie, czy po prostu ze złośliwości, to drugie kwalifikowałbym jako minus). Chciałbym kiedyś tak żyć, niestety jak na razie nie jest to możliwe, bo coś trzeba jeść.
Dobry był też gostek z UWr, chyba wykładowca (z jakiegoś humanistycznego wydziału), który nie był osobą transpłciową (o ile wiem), ale po prostu chodził w sukience, żeby dobitnie zaznaczyć, że stereotypy płciowe się go nie imają. Aczkolwiek to trochę jak z postawami dzieci alkoholików wobec alkoholu: można się zastanawiać, czy demonstracyjny sprzeciw wobec stereotypów płciowych w wymiarze symbolicznym nie jest też uleganiem wpływom tychże stereotypów. Półka wyżej byłaby, gdyby człowiek ten chodził w stroju, którego nie da się stereotypowo przypisać ani kobietom, ani mężczyznom. Choć z drugiej strony jeśli chodzi o efektowność, nie da się zaprzeczyć, że dobitniejsze jest proste odbicie tych zwyczajów.