Cóż, co kto lubi… Mnie się jednak zdaje, że Chiny to śmiertelne zagrożenie dla Rosji, to, że ostatnie dekady upłynęły pod znakiem ich partnerstwa, nie znaczy, że nie ma istotnego konfliktu interesów. W Europie, w połowie XVIII wieku też byś się zdziwił.
Slup pisze:Tysiąc lat temu państwo Mieszka I i Bolesława Chrobrego było w bardzo podobnej sytuacji geopolitycznej. Na zachodzie istniało potężne państwo niemieckie, które powołując się na uniwersalizm chrześcijański i legitymizując się dziedzictwem cesarstwa zachodniorzymskiego, miało wystarczający potencjał, by w ramach realizacji swoich interesów podporządkować i potem wchłonąć nieokrzepłe państwo polskie. Ówcześni polscy władcy bardzo rozsądnie i trzeźwo zwracali się do równie potężnej, żądnej pieniędzy i wpływów siły politycznej, jako było papiestwo. Robili to, bo woleli potężnego papieża, który był w dalekiej Italii, niż potężnego cesarza niemieckiego, którego mieli za Łabą.
Obecnie graniczymy na zachodzie z bardzo potężnym ekonomicznie państwem niemieckim, które forsuje swoje interesy przy użyciu administracji unijnej i powołuje się na jedność europejską. W dodatku to państwo niemieckie przy użyciu upadającej gospodarczo, zmilitaryzowanej Rosji jest w stanie wywierać na Polskę presję w sferze bezpieczeństwa narodowego i energetycznego. Nasze państwo natomiast jest słabe, jego elity są niepewne, zakompleksione, oderwane od rzeczywistości - nic dziwnego biorąc pod uwagę naszą przeszłość. W tej sytuacji polityką opartą na najlepszych tradycjach piastowskich jest opieranie się na potężnym supermocarstwie amerykańskim, które jest kapryśne, domaga się swoistego świętopietrza w postaci zakupu drogiego sprzętu wojskowego, ale które ma wszelkie narzędzia oraz własny realny interes polityczny w tym, żeby pełnić wobec Polski podobną rolę co tysiąc lat temu papiestwo.
Z tego powodu uważam, że polityka PIS-u ma zdecydowaną przewagę nad alternatywną polityką układania się z Niemcami i przymilania do nich. Ta druga jest bardzo trudną grą, wymagająca wielkiej zręczności i kompetencji, których polskie elity nie mają. Na pewno nie ma jej w KO (w PIS-ie też nie, ale PIS nawet nie próbuje i słusznie). Elity niemieckie ograłyby w tej grze nasze elity bardziej zdecydowanie i pewnie niż niemiecka reprezentacja piłkarska polską.
Stąd uważam, że polityka zagraniczna prowadzona przez PIS (przy użyciu tych kadr, którymi ta partia dysponuje) bardziej sprzyja suwerenności Polski. Na tej samej zasadzie polityka Bolesława Krzywoustego sprzyjała tej suwerenności a polityka jego ojca nie. Gdybyśmy mieli w Polsce przez pierwsze dwa wieki jej istnienia dynastię, która składałaby się z samych Władysławów Hermanów, to nie było teraz żadnego problemu, bo nie było naszego państwa, narodu, języka i odrębnej kultury. Podobnie, gdyby rządziła przez trzy dekady PO lub jej podobne partie, to stalibyśmy się przybudówką do Niemiec - wcale przez to niezamożniejszą, zmarginalizowaną, uzależnioną i już niezdolną do jakiejkolwiek samodzielnej polityki zewnętrznej.
W sumie dobra beka. Masz więcej takich rzeczy? Aczkolwiek pozwolę sobie na parę (no może trochę więcej) uwag:
1. W czasach pierwszych Piastów uwidaczniała się walka o prymat w świecie zachodnim między papiestwem a cesarstwem. Obawiam się, że w sytuacji, gdy w Niemczech stacjonują amerykańscy żołnierze, ponadto Niemcy nie dysponują bronią jądrową, a USA owszem, jest trochę nierozsądne, bo tu żadnej walki o prymat nie ma (nie znaczy to, że Niemcy by takiej nie chcieli).
2. Państwo niemieckie z czasów pierwszych Piastów stanowiło bezpośrednie zagrożenie dla integralności terytorialnej i samego istnienia ich monarchii. Obecnie nic takiego nam nie grozi, natomiast z punktu widzenia gospodarczego od lat 90. jesteśmy uzależnieni od zachodnich sąsiadów (a wcześniej byliśmy od wschodnich).
3. Chciałem zauważyć, że politykę w ramach częściowego podporządkowania Niemcom prowadził tak Kazimierz Odnowiciel, jak i Władysław Herman, tylko że jeden umiejętnie rozgrywając swoje kontakty i wyszarpując, ile się dało, drugi był zaś popychadłem. Warto by uzasadnić, że rzeczywiście PO bardziej przypominała tego drugiego niż pierwszego… no, chyba że jest się propagandzistą narodowych bolszewików.
Co się łączy z powyższym, politykę konfrontacyjną ze Świętym Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego prowadził tak Mieszko II (i po początkowych sukcesach spektakularnie przerżnął, też na skutek sojuszu zachodniego i wschodniego sąsiada oraz wyczerpania militarnego kraju), jak i – gdy było to możliwe – Bolesław Krzywousty (i też swego czasu dostał ostro po głowie, aczkolwiek zdołał obronić to, co z jego punktu widzenia najważniejsze). Analogicznie należałoby uzasadnić, że działania PiS bardziej przystają do Krzywoustego niż do Mieszka II. No, chyba że naszym zamierzeniem są peany na cześć PiS-u, a nie dyskusja, to wtedy niekoniecznie.
4. Skończmy wreszcie z tym mitem, że papiestwo jakoś szczególnie broniło monarchii piastowskiej w opozycji do Świętego Cesarstwa, por. chociażby bulla
Sacrosancta Romana z roku 1133 (po której to Krzywousty musiał iść na ustępstwa wobec Lotara, zresztą imho rozegrał to najlepiej, jak mógł; błędem były wcześniejsze przesadnie duże apetyty przejawione w interwencji na Węgrzech). Chociaż jeśli chodzi o to, że robimy gałę USA, a mocarstwo to nie bardzo kwapi się do jakiegokolwiek znaczącego wsparcia, to porównanie tutaj się utrzymuje, acz nie taki był chyba zamysł.
5. PiS ma tak słabe kadry z uwagi na decyzje personalne i charakter Jarosława, od kilkunastu lat partia ta ubożeje intelektualnie i nie jest to przypadek (chyba czwarty raz piszę o procesie usuwania myślących samodzielnie), podczas gdy Ty to przedstawiłeś w taki sposób, jakby partia ta roztropnie działała w ramach niezależnego od niej ubóstwa polskich elit. To ostatnie jest faktem, natomiast Pobożność i Socjal ten efekt potęguje, nie sięgając (nie tylko w polityce zagranicznej, gdzie mam dobrą pamięć do Anny Fotygi
) po osoby merytorycznie przygotowane (inna rzecz, że trochę takich zginęło w Smoleńsku, fakt), lecz po miernych, biernych, ale wiernych (Witold
San Escobar Waszczykowski, który z jednej strony szedł na ostrą konfrontację z Unią, z drugiej nie potrafił uzyskać nic konkretnego od USA).
6. Wyjątkowo nierozważny wydaje mi się fragment o wywieraniu przez Niemcy nacisku na Polskę również w zakresie bezpieczeństwa narodowego za pośrednictwem
zmilitaryzowanej Rosji (z częścią o bezpieczeństwie energetycznym całkowicie się zgadzam, vide Nord-Stream 2, z samym faktem, że Rosja jest zmilitaryzowana, też trudno dyskutować). Niemcy są częścią NATO, tak jak i Polska oraz USA. Tak że aby to zagrożenie bezpieczeństwa narodowego za pomocą Rosji (znacznie słabszej niż USA, nie mówiąc o całym NATO) było realne, trzeba by uznać, że NATO jest sojuszem na papierze, który służy głównie zaspokajaniu mocarstwowych ambicji USA. Nie żebym się z tym całkiem nie zgadzał, są za tym argumenty, natomiast skoro USA nie ma na tyle dużego interesu w ochronie Polski, by przeciwstawić się rosyjskiej ekspansji w jej kierunku, to czy pokładanie w tym sojuszu tak wielkich nadziei, by dawać stosunkom z USA zdecydowany priorytet, nie jest aby błędem? Choć możliwe, że nie zrozumiałem tej uwagi o bezpieczeństwie narodowym… Bo jeśli nie, to o ile masz rację w tym punkcie, dostarczasz kontrargumentów stronie przeciwnej.
7. Wszystkie uwagi o zakompleksieniu naszych elit itd. są jak najbardziej zasadne, ale właściwie co uważasz za przejaw ich oderwania od rzeczywistości? Nie stosujesz tu aby nieco wybiórczej metody? Ja tam widzę u niektórych przedstawicieli elit bardzo twarde stąpanie po ziemi, przykłady:
jesteśmy brzydką panną na wydaniu czy
państwo polskie istnieje tylko teoretycznie.
Te elity (a czasem quasi-elity czy łże-elity) są całkiem świadome swej marności i problemów położenia Polski. Część elit jest oderwana od rzeczywistości (i to owocuje ustawą o IPN czy moralnym zwycięstwem 1:27), to prawda. Aczkolwiek może o czym innym myślisz, pisząc o „oderwaniu od rzeczywistości"?
8. To, że jakaś polityka jest oparta na
najlepszych tradycjach, nie gwarantuje jej skuteczności i właśnie w latach trzydziestych ubiegłego wieku dalekie mocarstwa miały stanowić przeciwwagę dla zagrażającej integralności Polski odbudowującej się potęgi, którą, tak się składa, były Niemcy. Polskie elity wówczas były trochę lepsze (acz niewiele), jednak nie rozumiały kilku rzeczy, choćby takiej, że gwarancje od Wielkiej Brytanii służą, nieco paradoksalnie, dokładnie temu, by przesunąć pierwsze uderzenie Niemiec z Francji na Polskę, jak i nie wyciągnęły wniosków z Monachium. Aczkolwiek wtedy na wnioski było już trochę późno… W każdym razie wówczas też można było się powołać na tę tradycję, i jak widać odniesienie do niej nie zagwarantowało skuteczności rozwiązań.
9. To poboczna sprawa, ale właściwie ciekaw jestem, czy uważasz „suwerenność Polski" za wartość jedynie w obrębie postulowanego przez Ciebie dyskursu PiS-u, czy też może ogólniej dyskursu narodowego, czy za rzeczywistą wartość dla społeczeństwa również poza tą wizją? Ponieważ przedstawiasz tę kwestię w taki sposób, jakbyś sądził (znów – może to tylko wewnątrz danej narracji), iż dla mnie, dla Ciebie, dla pani Józi spod piątki lepiej będzie, gdy Polska będzie mogła prowadzić np. samodzielną politykę zewnętrzną (i pogrążać się nią jak w roku 1938 chociażby).
Jeśli zamysłem tego porównania było tylko podkreślenie, że Polska w intencji PiS popiera dalsze mocarstwo zamiast bliższego, to OK, tylko po co tyle pisać w takim przypadku. Jeśli to porównanie miało być jakkolwiek dalej pociągnięte, to powyżej masz pewne zgrzyty i wątpliwości. Właściwie mogłem skwitować to porównanie przez „srogie piguły xDDDD" i miałem na to wielką ochotę, ale chyba się powstrzymałem. A może nie?