Czy to znaczy, że ksiądz profesor Guz w tym wykładzie nie rozumie wykładni substancji wg Arystotelesa lub (w co prędzej bym uwierzył) nią manipuluje, tak, aby przepchnąć swój punkt widzenia, ponieważ przypisuje substancjalność człowiekowi jako gatunkowi/idei, a nie konkretnej osobie? Nie do końca jestem pewien, czy tak należy rozumieć kwestie indywidualnego przedmiotu.Slup pisze: ↑14 gru 2020, o 01:24Pojęcie substancji u Arystotelesa ma charakter semiotyczny. Arystoteles uważał (albo raczej my uważamy, że on tak uważał), że wszystkie zdania dotyczące rzeczywistości można sprowadzić do zdań
A jest B
lub ewentualnie po dodaniu kwantyfikatorów typu każdy, niektóre itd. do zdań kategorialnych. W powyższym zdaniu nazwa A jest podmiotem, zaś nazwa B jest orzecznikiem. To są ustalenia terminologiczne. Po tym wprowadzeniu można zdefiniować substancje \(\displaystyle{ subs_A}\) w sensie Arystotelesa. \(\displaystyle{ subs_A}\) to taki "obiekt" rzeczywistego świata, że jeśli jego nazwa występuje jako orzecznik w jakimś zdaniu postaci
A jest B
to występuje w tym zdaniu również jako podmiot. Na przykład Premislav jest \(\displaystyle{ subs_A}\), bo jeśli o czymś się prawdziwie orzeka, że jest Premislavem to może to być tylko i wyłącznie Premislav. Kolor czerwony jako jakość (czyli własność posiadania czerwonej barwy) nie jest \(\displaystyle{ subs_A}\), bo mak jest czerwony, ale czerwony (jakość) nie jest makiem (kwiatem). Innymi słowy na gruncie systemu Arystotelesa (po przyjęciu jego założeń dotyczących semiotyki i zdań elementarnych) \(\displaystyle{ subs_A}\) to precyzyjne i formalne wyrażenie tego, co potocznie nazywamy indywidualnym przedmiotem. Moim zdaniem bardzo elegancka i ścisłe wyrażenie. Wymyślić takie coś ponad 2300 lat temu świadczy jednak o tym, że mamy do czynienia z człowiekiem bardzo inteligentnym, o wielkich zdolnościach do abstrakcyjnego myślenia i formalizacji. Można krytykować założenia semiotyczne Arystotelesa, bo pewnie są one fałszywe, ale dlaczego taka semiotyczna koncepcja indywiduum ma być nie do pogodzenia z teorią ewolucji?
Dodano po 5 minutach 19 sekundach:
O tyle mnie to zaskakuje, że na grupce ateistycznej, na której kiedyś byłem (już nie jestem, bo obraziłem się, kiedy imputowano mi ignorancję, gdy stwierdziłem, że bez chrześcijaństwa zachodnia moralność wyglądałaby zupełnie inaczej), wrzucałem ten wykład i patrolujący grupkę religiant, absolwent mateksu w Staszicu i student (czy tam już absolwent) filozofii, ocenił, że jest to właśnie wykład wskazujący na przestarzałość pewnych tez Arystotelesa i ich niekompatybilność ze współczesną nauką, a nie wady teorii ewolucji. Nic jednak nie pisał o błędnym użyciu pojęć. Może mu się nie chciało całego oglądać.