Nie śmieję się z Ciebie tylko wykazuje że czasem pleciesz absurdy i chyba dobrze co to za przyjaciel co drugiemu się tylko podlizuje nie wskazując mu błędów...Ty się ze mnie śmiałeś, ale pomóc mi nie pomogłeś.
a jak miałem ci pomóc?
Nie śmieję się z Ciebie tylko wykazuje że czasem pleciesz absurdy i chyba dobrze co to za przyjaciel co drugiemu się tylko podlizuje nie wskazując mu błędów...Ty się ze mnie śmiałeś, ale pomóc mi nie pomogłeś.
Przeczytaj może jeszcze raz, potem jeszcze kolejny, jeśli zajdzie taka potrzeba i do skutku (choć uważam, że istnieją zdecydowanie bardziej rozwijające rzeczy niż lektura moich głupot, a wręcz niewiele jest rzeczy mnie rozwijających, to dobrze jednak przeczytać przed wypowiedzeniem się). Ocena klas humanistycznych (czy też leserskich) nie jest tożsama z oceną nauk humanistycznych, a dla Ciebie to błędne utożsamienie stało się pretekstem do sformułowania fałszywej wizji moich poglądów, którą bardzo łatwo można atakować (coś na kształt strawman fallacy). Ja sądzę, że oddajesz cześć mistycznym siedemnastokątom foremnym obracającym się wokół Urantii. To już jesteśmy kwita w przypisywaniu sobie absurdalnych poglądów bez istotnych przesłanek ku temu.kmarciniak1 pisze:Ups widzę pogarda dla humanistów level hard. Sądzę, że dość absurdalnie przyjmujesz, że skoro nie ma obiektywnej wartości w naukach humanistycznych to w ogóle nie można tego wartościować. Owszem można i robi się to nieustannie. Jak czytam eseje Susan Sontag to dość naturalnie zauważam, że jest to całkiem wykształcona osoba, która ma do powiedzenia coś ciekawego o literaturze, filmie itd. Wydaje mi się, że ty też nie raz zauważyłeś czytając jakąś powieść, że autor rzeczywiście przekazuje Ci jakąś wartościową myśl.
Kod: Zaznacz cały
https://www.youtube.com/watch?v=XEb6b2EYGO0
Napisałeś, że klasa humanistyczna "owocuje w najlepszym wypadku kolejnymi Hitchensami, czyli bardzo elokwentnymi i charakteryzującymi się imponującą wiedzą ludźmi, którzy sami nie wiedzą, co mówią. Niestety zwykle jest gorzej." Więc być może ja rzeczywiście nie umiem czytać, ale zdaje mi się, że jednak to ty dokonałeś takiego utożsamienia klas humanistycznych z humanistyką sensu largo xddddPremislav pisze: ↑15 gru 2019, o 01:39
Ocena klas humanistycznych (czy też leserskich) nie jest tożsama z oceną nauk humanistycznych, a dla Ciebie to błędne utożsamienie stało się pretekstem do sformułowania fałszywej wizji moich poglądów, którą bardzo łatwo można atakować (coś na kształt strawman fallacy).
A mat-fizy to ile tych rozwijających przedmiotów mają? Bo akurat ty dobrze wiesz, że matematyka w liceum sprowadza się głównie do tłuczenia trójmianów kwadratowych z parametrem, więc tego przedmiotu na pewno nie miałeś na myśli. A biologia to niby bardziej rozwijająca? Uczysz się na pamięć wszelkich możliwych pierdół tylko po to, żeby na maturze dostać obniżoną punktację za to ,że nie ująłeś swojej myśli w sposób który występuje w kluczu maturalnym... Co do fizyki i chemii też pewnie można by dyskutować czy na poziomie liceum są to rozwijające przedmioty. Ale nawet przyjmując hojne założenie, że istotnie takie są to daje nam również jeden rozwijający przedmiot na profilu.Premislav pisze: ↑15 gru 2019, o 01:39 Nie chodziło mi o żaden brak obiektywnej wartości nauk humanistycznych (a jaką obiektywną wartość ma teoria mnogości? Algebra abstrakcyjna? Nie ma i nie może być czegoś takiego, jak „obiektywna wartość"), tylko o to, że z uwagi na brak funkcjonowania logiki jako oddzielnego przedmiotu oraz traktowanie jej po macoszemu w programie szkolnym i na nauczanie filozofii niemal wyłącznie jako streszczenia historii filozofii, klasy humanistyczne mają zero lub jeden (jeśli łacina jest dobrze prowadzona) rozwijający umysłowo przedmiot, co wypada blado w porównaniu z mat-fizami, biol-chemami itd.
Na pewno znajomość podstawowych tekstów literatury polskiej stanowi niezbędne minimum elitarności. Choć zdecydowanie nie wystarcza.
Oczywiście. By wiedzieć, co mówisz i piszesz, musisz mieć pewne naturalne poczucie (co jest niezmiernie rzadkie) lub bardzo dobre podstawy z logiki, filozofii nauki i dialektyki. I może dałoby się takich ludzi wyszkolić, jednak obecnie szkoli się takich, którzy przeczytali ciekawsze lektury niż poziom podstawowy i to tyle. Nie wiem też, czemu koniecznie tylko po klasie humanistycznej można uprawiać dziedziny humanistyczne. Większość znaczących filozofów przeszła odmienną drogę, tj. co najmniej zahaczającą o matematykę bądź nauki przyrodnicze.kmarciniak1 pisze:Napisałeś, że klasa humanistyczna "owocuje w najlepszym wypadku kolejnymi Hitchensami, czyli bardzo elokwentnymi i charakteryzującymi się imponującą wiedzą ludźmi, którzy sami nie wiedzą, co mówią. Niestety zwykle jest gorzej."
Co do matematyki, to zależy. Ja miałem nierozwijającą z uwagi na dość słabych nauczycieli, ale nie jest to regułą. Trójmiany kwadratowe to mem, i może 10 lat temu, kiedy ja uczęszczałem do szkoły, a program był uboższy, miał on uzasadnienie. No i często dochodzi jeszcze informatyka, na której uczy się podstaw programowania, a nie wpisywania w komórki w Excelu i Worda, którego wszyscy umieją. A biol-chemów „czystych" jest niewiele, raczej widzę tendencje do biol-chem-fiz, ew. biol-chem-mat (wiąże się to z wymaganiami uczelni medycznych, które nie zawsze przyjmą kandydatów z samą biologią i chemią).kmarciniak1 pisze:A mat-fizy to ile tych rozwijających przedmiotów mają?
Premislav utożsamił (pewnie zgrubnie czyli statystycznie znacząco) absolwentów klas humanistycznych z ludźmi pokroju Hitchensa. Czy Hitchens był przedstawicielem humanistyki sensu largo?kmarciniak1 pisze: ↑15 gru 2019, o 13:45 Napisałeś, że klasa humanistyczna "owocuje w najlepszym wypadku kolejnymi Hitchensami, czyli bardzo elokwentnymi i charakteryzującymi się imponującą wiedzą ludźmi, którzy sami nie wiedzą, co mówią. Niestety zwykle jest gorzej." Więc być może ja rzeczywiście nie umiem czytać, ale zdaje mi się, że jednak to ty dokonałeś takiego utożsamienia klas humanistycznych z humanistyką sensu largo xdddd
Nigdy nie aspirowałem do elity i nie czytałem lektur w liceum, więc wszystko się zgadza. Na literaturze znam się, jak arek na mechanice kwantowej, co chyba zresztą widać.kmarciniak1 pisze: ↑15 gru 2019, o 13:45 Na pewno znajomość podstawowych tekstów literatury polskiej stanowi niezbędne minimum elitarności. Choć zdecydowanie nie wystarcza.
W jaki sposób? Skąd wiesz, jaki poziom reprezentowałem w wieku 13 lat, by porównać z tym moje cechy, gdy miałem 25 lat Wydaje mi się, że bezzasadnie utożsamiłaś mnie z grupą osób wyśmiewających się z Twojej próby samobójczej. Przykro mi, jeśli poczułaś się źle, czytając te stare wypowiedzi, natomiast nazywanie mnie gimnazjalistą nie ma oparcia w faktach, ale jeśli sprawia Ci to ulgę, to nie będę oponować.Niepokonana pisze:ale skoro ty się z tego śmiałeś w wieku 25 lat, to znaczy, że przez 12 lat nie zrobiłeś postępów w dojrzewaniu
Zależy od koncepcji szkoły i szkolnictwa.Niepokonana pisze:Szkoła nie ma mieć rozwijających przedmiotów. To jest sprzeczne z jej założeniami.
No skoro był m.in. krytykiem literackim to zdecydowanie go zaliczam do humanistyki. Jak kiedyś czytałem jego książkę "Bóg nie jest wielki" to też utkwiło mi w pamięci, że ma ciągoty by nawiązywać do dzieł literackich.
Nie wiem czy mam gratulować czy co...
Z jednej strony jest to zabawne. Z drugiej jest jasne, że, jeśli taka sytuacja miała miejsce, to mamy do czynienia z tragedią, która jest przerażająca. Można traktować to jednocześnie jako zabawne i tragiczne. Nie ma w tym sprzeczności psychologicznej.Francuz, Jacques LeFevier postanowił popełnić samobójstwo. Aby mieć pewność, że próba samobójcza się powiedzie stanął na urwisku i przywiązał kamień do szyi. Następnie wypił truciznę i podpalił swoje ubranie. Próbował nawet zastrzelić się podczas skoku, ale kula chybiła przecinając linę z kamieniem. Woda morska, do której wpadł niedoszły samobójca, ugasiła ogień, a zalewając usta, spowodowała wymioty, które usunęły truciznę z żołądka. Jacques został wyciągnięty z wody przez rybaków i odwieziony do szpitala, gdzie zmarł z powodu wychłodzenia organizmu.
Obawiam się że moja odpowiedź Cię nie usatysfakcjonuje, ale innej nie potrafię dać. Tak więc moją odpowiedzią jest wiersz Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego:Niepokonana pisze: ↑15 gru 2019, o 14:16 kmarciniak i tu się nie zgodzę, trzeba być masochistą, żeby czytać takie rzeczy, wolę literaturę zagraniczną, którą jestem w stanie zrozumieć bez znajomości 5 tys. archaizmów. Ok z tym 5 tys. archaizmów to przesada, ale wiecie, o co mi chodzi. A tak w ogóle to jaką wartość ma polska literatura? To poważne pytanie.
Niech będzie. Wobec tego teraz ja stwierdzam, że klasy humanistyczne owocują w większości wypadków kolejnymi Ziemkiewiczami, czyli elokwentnymi i charakteryzującymi się wiedzą ludźmi, którzy sami nie wiedzą, co mówią. To też jest Twoim zdaniem krytyka humanistyki, bo w końcu Ziemkiewicz jest pisarzem, publicystą i trzeba go zaliczyć do humanistyki.kmarciniak1 pisze: ↑15 gru 2019, o 14:35 No skoro był m.in. krytykiem literackim to zdecydowanie go zaliczam do humanistyki. Jak kiedyś czytałem jego książkę "Bóg nie jest wielki" to też utkwiło mi w pamięci, że ma ciągoty by nawiązywać do dzieł literackich.
Potwierdzam Twoje słowa, więc nietaktownie byłoby gratulować.