Szczególnie na modernistyczne szambo np. szkoły frankfurckiej i posoborowia...istnieją katolicy którzy mają całkiem otwarte umysły
Jak za szeroko pootwieram drzwi i okna w domu to nalecą liście i gryzonie...
Szczególnie na modernistyczne szambo np. szkoły frankfurckiej i posoborowia...istnieją katolicy którzy mają całkiem otwarte umysły
Głupoty to nieprawda co za bzdury, a tak nawiasem retoryka Slupa przypomina retorykę J. Urbana dlatego niektórzy pieją z zachwytu nad jego "merytoryzmem"...ten "buk" jest super miłosierny. Umarłeś trzy godziny po porodzie?
Ciekawa opinia. Całe szczęście mieszkam w normalnym kraju, w którym jak trzeba, to uda się łatwo uzyskać aborcję. A nie, czekaj...GieniaK z demotywatorów pisze:Tu chodzi tylko i wyłącznie o chęć kontroli seksualności kobiety i o nic więcej. Wklejam kolejny raz wpis o prawdziwych intencjach osób chcących zakazów aborcji, antykoncepcji. Stąd te rejestry, w celu stygmatyzacji i zastraszania, za chwilę zakazy antykoncepcji i karanie za poronienie i własną aborcję.
Drogie Polki obudzcie się bo jutro możecie żyć w kraju, w którym jesteście własnością mężczyzny.
Przedstawicielom "pro-life" nie chodzi i nigdy nie chodziło o "bronienie" płodów, i nie stanowi to sedna sprawy. Prawdziwą intencją jest sprawowanie kontroli nad sferą seksualną kobiety, która w środowisku konserwatywnym umiejscowiona jest w hierarchii poniżej mężczyzny i nie powinna mieć praw do samodecydowania. Prawo aborcyjne jest jednym z narzędzi represii, choć nie jedynym.
Typowa osoba o poglądach konserwatywnych odrzuca koncepcję kobiety niezależnej, zwłaszcza niezależnej seksualnie od mężczyzny. Nadrzędną rolą społeczną kobiety w tym światopoglądzie jest zostanie matką, wola kobiety nie ma tu nic do rzeczy, ważne aby kobieta tę rolę objęła. Kobieta "używająca" seksu nie w celach prokreacji z mężczyzną, a jedynie w celach np. "rozrywkowych", stosująca antykoncepcję, flirtująca i ogólnie świadoma swojej seksualności jest archetypem kobiety-kusicielki, będącym przeciwieństwem kobiety-matki, a więc grzesznicą, której należy się napiętnowanie społeczne i kara.
Zmiany świadomości społecznej, feminizm, odejście od doktryny wiary powodują, że kobiety mają coraz większą kontrolę nad własnym życiem i seksualnością, a to oznacza ograniczenie kontroli przez mężczyzn. Dodajmy nowoczesną medycynę, która może zapewnić dostęp do antykoncepcji, badań prenatalnych czy bezpiecznych aborcji, i mamy "zaburzenie" naturalnego porządku, w konserwatywnym słowniku określane jako "wbrew boskiemu prawu".
Należy zatem ograniczyć dostęp do takiej medycyny na poziomie legislacyjnym. Nie oznacza to, że kobiety nie będą mogły przerwać ciąży, ale przynajmniej zostanie im to maksymalnie utrudnione i będzie to kara za ich "nieprawe" prowadzenie się. Ile razy można usłyszeć, że kobiety powinny ponosić konsekwencję za seks, że "mogła nóg nie rozkładać", że "niezależności im się zachciało", itp.
Legalna aborcja jest realnym zagrożeniem (podświadomą obawą konserwatysty) dla "naturalnego porządku świata", gdyż "od zawsze" o sferze seksualnej kobiety decydowali męzczyźni i tak według nich powinno pozostać. Motyw "obrony" życia płdodu jest tu jedynie narzędziem manipulacyjnym i nie ma nic wspólnego z prawdziwymi intencjami.
Stąd, Ci sami ludzie, którzy chcą zakazać aborcji, postulują ograniczenie dostępu do antykoncecji, w szczególności tabletki "dzień po" (stąd tak zwana "klauzula sumienia" dla farmaceutów) oraz edukacji seksualnej, co może mieć znaczący wpływ na zmiejszenie liczby aborcji. Bo widzisz, konserwatyście nie zależy na zmiejszeniu liczby niechcianych ciąż i "ochronie" płodu, konserwatyście zależy na kontroli seksualności kobiety oraz przypisaniu jej określonej roli społecznej jaką jest kobieta-matka.
Czy coś... Ale do rzeczy, tzn. wszechmocy. Wszechmoc Boga, taka jak rozumieją ją teolodzy, nie jest odległa od potocznego rozumienia wszechmocy. Przykładowo mówimy: "ten profesor jest wszechmocny na uniwersytecie". Tzn. potocznie wszechmoc jest zawsze ograniczona do pewnego kontekstu. Absolutna wszechmoc to oksymoron. A w ogóle to jeśli chcemy być uczciwi względem teologów i filozofów chrześcijańskich, to musimy przyznać, że oni starają się wyrazić ludzkim językiem pojęcia, rzeczy, sprawy, które w tymże języku mogą nie być możliwe do wyrażenia. Stąd wewnętrzne sprzeczności w teologii. Teoretyczne rozważania na temat wiary są dla ludzi wierzących drugorzędne w stosunki do samej wiary. Z uwagi na transcendentność Boga sprzeczności logiczne w teologii wydaja się nieuniknione i chrześcijanie to rozumieją i akceptują. Dlatego krytykowanie tych sprzeczności ma niewielkie znaczenie. Natomiast to, co wstrząsa naprawdę chrześcijanami i Kościołem to społeczne aspekty chrzecijaństwa.Premislav pisze: ↑21 cze 2022, o 11:29Wszechmoc Boga to ekwiwokacja w wykonaniu chrześcijan, skoro Slup tłumaczył mi kiedyś, że to możliwość uczynienia przezeń wszystkiego, co niesprzeczne z ludzką wolną wolą i z jego naturą. Nie jest ona tożsama z potocznym rozumieniem wszechmocy. Jeśli człowiek odrzuca zbawienie poprzez swoje czyny i brak skruchy, to nie można go zbawić. Czy coś.
Nie zgodzę się, zgodnie ze słownikową definicją jest to moc nieograniczona, absolutna. Moc ograniczona przez zakres jest ograniczona (to było trudne). Poza tym gdyby potoczne rozumienie wszechmocy było zbliżone do tego występującego w teologii katolickiej, to nie byłoby (wadliwych i świadczących o braku wiedzy z teologii) pytań w rodzaju Czy Bóg może stworzyć kamień tak ciężki, że on sam nie będzie mógł go unieść. Widzimy tu właśnie rozdźwięk miedzy tym, co rozumiemy przez wszechmoc w teologii katolickiej a potocznym, chłopskorozumowym pojmowaniem tego terminu.krl pisze: Tzn. potocznie wszechmoc jest zawsze ograniczona do pewnego kontekstu.
Nie wiem, kto tak mówi (może sami nietuzinkowi ludzie), ale najwyraźniej jest jedna osoba, która użyła tego sformułowania (a mianowicie w zacytowanym fragmencie).krl pisze:Przykładowo mówimy: "ten profesor jest wszechmocny na uniwersytecie".
Kod: Zaznacz cały
nkjp.pl/poliqarp/nkjp300/query/0/
Współcześni teolodzy chyba nie zadają takich pytań, gdyż rozumieją, że ściśle biorąc "wszechmoc absolutna" to oksymoron. (Podejrzewam, że w przeszłości mogli zadawać takie pytania, np. Tomasz z Akwinu lub zwłaszcza Ockham). Oficjalna definicja stwierdza co prawda, że wszechmoc jest absolutna, jednak w tym sensie używa się tego słowa w charakterze zabiegu erystycznego. W praktyce używa się go zawsze w sposób zrelatywizowany do konkretnego kontekstu (wtedy ma to sens). Tak też jest w teologii (oczywiście przy wszystkich ograniczeniach zwiazanych z niepoznawalnością Boga). Wewnętrzna sprzeczność pojęcia "wszechmoc absolutna" jest podobna do zdań autoreferencyjnych. Tarski rozwiązał ten problem poprzez ścisłą separację języka od modelu, o którym on mówi. Niektórzy filozofowie nadal jednak międlą ten "problem".
I ten Gieniak to twój autorytet razem z tymi bredniami aż szkoda je komentować, to mój kolega Zenek po wypłacie mądrzej się wypowiada...GieniaK z demotywatorów pisze:
Nijak to nie pasuje do tego co napisałeś wcześniej ale zastanawiam się co chcesz nam tu nowego wtłoczyć...Naszła mnie wówczas refleksja, że o taką właśnie Polskę chodziło robotnikom i rolnikom, którzy stanowią główną część polskiego społeczeństwa i ponieśli największe koszty związane z transformacją ustrojową.
To jest mądra wypowiedź i sensowna...A w ogóle to jeśli chcemy być uczciwi względem teologów i filozofów chrześcijańskich, to musimy przyznać, że oni starają się wyrazić ludzkim językiem pojęcia, rzeczy, sprawy, które w tymże języku mogą nie być możliwe do wyrażenia. Stąd wewnętrzne sprzeczności w teologii. Teoretyczne rozważania na temat wiary są dla ludzi wierzących drugorzędne w stosunki do samej wiary. Z uwagi na transcendentność Boga sprzeczności logiczne w teologii wydaja się nieuniknione i chrześcijanie to rozumieją i akceptują. Dlatego krytykowanie tych sprzeczności ma niewielkie znaczenie.
Każda doktryna posiada wewnętrzne sprzeczności nie mówiąc już o fizyce...Mnie już od dawna nie interesuje wytykanie wewnętrznych sprzeczności doktryny chrześcijańskiej
Na pewno nie wszyscy. Ja na przykład uważam, że aborcja powinna być dostępna, a ponadto bardzo żałuję, że sam nie zakończyłem swojego istnienia na aborcji, i niejednokrotnie wypominałem to matce (jestem taki stary, że jeszcze wtedy było można na życzenie). Nie z jakiejś miłości do aborcji (która często jest przykrą koniecznością i na pewno nie przychylę się ku hasłom, że w ogólności "jest OK"), lecz z nienawiści do świata, życia i samego siebie. Z utylitarystycznego punktu widzenia aborcja osoby, która będzie nieszczęśliwa, wydaje się właściwa etycznie, rzecz w tym, że nie da się orzec, czy tak właśnie będzie.arek1357 pisze:lecz nachodzi mnie myśl czy zwolennicy aborcji postulują aborcję wszystkich dookoła tylko nie swoją
Według mnie nieprawdziwa. Weźmy następujący eksperyment myślowy. Załóżmy, że wraz z postępem rozwoju technicznego możliwe będzie zastąpienie aborcji zabiegiem (nazwijmy go na potrzeby dyskusji saborcją), który polegałby na wyjęciu płodu z macicy biologicznej matki i umieszczeniu go w syntetycznej macicy, która zapewniałaby mu dalszy rozwój. Całość odbywałaby się bez przerywania funkcji życiowych płodu. Po okresie rozwoju w syntetycznej macicy dziecko trafiałoby do ośrodka wychowawczego lub rodziny zastępczej. W ten sposób biologiczna matka mogłaby zrzec się dziecka już na etapie ciąży. Z drugiej strony nie dochodziłoby do przerwania funkcji życiowych. Moim zdaniem dosyć dobrym kryterium tego, czy konkretnemu przeciwnikowi legalizacji aborcji zależy na kontroli reprodukcji kobiet, czy jednak na ochronie życia płodu, jest pytanie czy byłby przeciwny legalizacji saborcji. Z moich doświadczeń (na małej próbie) wynika, że przeciwnicy legalizacji aborcji nie są przeciwnikami saborcji, a więc nie zależy im na kontroli seksualności kobiet.Niepokonana pisze: ↑26 cze 2022, o 02:29Ciekawa opinia.GieniaK z demotywatorów pisze:Tu chodzi tylko i wyłącznie o chęć kontroli seksualności kobiety i o nic więcej.
Szkoła Geremka to szkoła na wskroś marksistowsko-kosmopolityczna (marksistowskie podejście do zbiorowości i podmiotowości, tj. dążenie do prawdy czy suwerenność jednostki można poświęcić dla ochrony większej grupy, czy też innego większego dobra, jak i mające posmak kosmopolityzmu możliwie subtelne dystansowanie się od polskości i pozowanie na przedstawicieli wyższej, zachodnioeuropejskiej czy może światowej kultury), ale chyba wolę już ją aniżeli PiS powołujący się na dziedzictwo PPS-u i mocno lewicowe gospodarczo koncepcje rodem z Kapitału w XXI wieku. Zaletą Kaczyńskiego jest niebycie marksistą (choć to, co mu odpowiada, oczywiście czerpie z tego nurtu), ale na tym koniec. No i władza europejskich post-marksistów nie sprawdzi mojej historii wyszukiwania celem posłania mnie na tzw. terapię konwersyjną (jak tak słucham ostatnio Kaczyńskiego, i jak patrzę na to, kto mógłby przejąć po nim schedę, to obawiam się, że "nieafiszowanie się" już nie wystarczy).Slup pisze:Polska nareszcie jest sobą – czyli Polską Ludową. Wzniosłem więc (we własnych myślach, bo nie afiszuję się publicznie ze swoimi sympatiami politycznymi) toast lokalnym bimbrem za zdrowie i pomyślność władzy ludowej oraz za to, że prezydentem mojego kraju nie jest "dupiarz" po szkole Geremka lecz skromny, choć może nieco patetyczny, wnuk polskich chłopów.
Wydaje mi się, że mało kto dokonuje aborcji z uwagi na żądzę krwi, prędzej czynnikami do niej skłaniającymi są zbyt młody (lub zbyt zaawansowany - co niesie ryzyko komplikacji, na które nie każdy jest gotów) wiek, nędzna sytuacja materialna, wady płodu czy po prostu, najogólniej, niegotowość psychiczna i fizyczna. Owszem, zdarzają się odklejki w rodzaju chwalenia się aborcjami, ale to chyba lepiej, żeby osoby poczytujące sobie aborcję za tytuł do chwały, nie rozmnażały się (jesli ktoś chwali się tym, że miał 25 aborcji, to IMHO znaczy, że ma najwyżej 25 IQ). Eliminacja gorszych genów czy coś, z Twoim systemem wartości nie powinieneś temu oponować (a bardziej na poważnie, ogólne zasady nie powinny być ustalane przy koncentracji na patologicznych przypadkach, lecz wypływać z szerszych wartości - co nie stoi na przeszkodzie, by w pewnych sytuacjach je uwzględniały). Ponadto prawo do życia staje tu w sporze z prawem kobiety do dysponowania własnym ciałem. Wyobraźmy sobie, że jesteś jedynym na świecie potencjalnym dawcą organu dla Iskosława Igrekińskiego, wybitnego teologa katolickiego, którego potrąciłeś. Czy państwowa przemoc powinna mieć możliwość zmuszenia Cię do podzielenia się z nim ważnym narządem? Przecież inaczej stracimy wybitnego rachmistrza diabłów na końcu szpilkiarek1357 pisze:Więc jeżeli ktoś jest głodny krwi może zgłosić się na wojnę na Ukrainę obojętnie po jakiej stronie, tu ma moje pełne poparcie...