Zakres nauczania matematyki w LO
- patryk007
- Użytkownik
- Posty: 427
- Rejestracja: 1 kwie 2006, o 22:43
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 9 razy
- Pomógł: 1 raz
Zakres nauczania matematyki w LO
Ciężko mi zrozumieć Twoje zdanie wielokrotnie złożone. Nie wiem nawet z czym się nie zgadzasz...
W sensie, że korupcja? Korupcja jest i będzie, i to przede wszystkim w placówkach państwowych. Napisz coś po polsku to pogadamy.
W sensie, że korupcja? Korupcja jest i będzie, i to przede wszystkim w placówkach państwowych. Napisz coś po polsku to pogadamy.
-
- Użytkownik
- Posty: 245
- Rejestracja: 7 sty 2009, o 18:55
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Olecko
- Pomógł: 2 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Ciekawe poglądy. Myślę, że na tym forum dyskusja może przebiegać spontanicznie, więc nie ma co wstrzymywać się od wypowiedzi, które czasem mogą być spoza tematu, co mi się czasem zdarza. Nie jest właściwe powiedzenie, czy napisanie, że "jak Ci się tu nie podoba to wyjedź". Wyjechać nie jest tak prosto mimo Schengen. Prywatyzacja liceów nie byłaby dobrym pomysłem, bo licea same w sobie są nieobowiązkowe, tak jak byłyby na pewno nieobowiązkowe te przyszłe płatne licea, czyli wyjdzie na to samo prócz wydatków na szkołę. Z tego, co wiem, na studiach jest konkretny przesiew nowych i lepiej niż by to się działo przed liceum. Obecnie mówi się o drogich podręcznikach i dążeniach do obniżenia ich cen. Po co to byłoby potrzebne, skoro społeczeństwo jest takie kasiaste? Rynek też ucierpiałby na tym, że nie całe społeczeństwo miałoby szansę na studia, choć wyniki ucznia na to pozwalałyby. Miałby mniej specjalistów "do wyboru", podobnie jak z inżynierami teraz i z nadmiarem humanistów. Reszta, która nie miała szansy uczyć się w szkołach średnich, zostanie w przyszłości zwykłymi robolami, bo nie uwierzę, że wszyscy mają pomysł na życie. Tacy ludzie zdarzają się rzadko. Odniosłem się do słów Patryka007.
Przykład z Edisonem. Zresztą wtedy były inne czasy, mniej było wykształconych, więc taki Edison miał wtedy większą siłę przebicia, niż jego odpowiednik dzisiaj.
Czy naprawdę gimnazjaliści, którzy idą do liceów, są podpatrywani przez ludzi od rynku? Chyba nie, bo skąd wiadomo, kto jaką wybierze drogę w życiu. Może się to okazać całkowitym niewypałem dla sponsorującej firmy. Zresztą to nie miałoby sensu, byłyby straszne zawiłości.
Poza tym wybitne jednostki np. Tomasz Edison zawdzięczają państowym szkołom chyba tylko tyle, że ich (na całe szczeście) nie ukończyli... albo jej jeszcze nie było.
Przykład z Edisonem. Zresztą wtedy były inne czasy, mniej było wykształconych, więc taki Edison miał wtedy większą siłę przebicia, niż jego odpowiednik dzisiaj.
Ze studentów jest, jakby ktoś nie wiedział, pożytek, dzięki któremu funkcjonuje cały kraj, są z tego emerytury dla ludzi w wieku poprodukcyjnym, więc tutaj podjerzdżamy pod naszych dziadków. Warzywa, za które dziś płacimy, są dzięki ludziom zajmującym się prawami rynku, dlatego nie ma porównania, że za szkoły trzeba płacić, tak jak za warzywa, których według mnie pewnie byłoby mniej, gdyby brakowało specjalistów. Zaniżanie poziomu w dzisiejszych szkołach w Polsce, jeśli ktoś odniósł takie wrażenie, nie bierze się z darmowej edukacji, tylko z polityki, źle ktoś nad tym czuwa.Poza nauką jest naprawdę wiele rzeczy do roboty! I gwarantuję, że gdyby niektórzy kretyni, którzy chodzą do szkoły żeby się spotkać z kolegami, poszli pracować albo rozkręcać jakiś własny biznes, do którego nie trzeba liczyć pochodnych i całek, to społeczeństwo by tylko na tym zyskało.
Ja myślę, że na wolnym rynku o tych najlepszych uczniów szkoły wręcz by się biły. I jeśli zobaczyłyby, że kogoś nie stać na naukę, a jest bardzo dobry, to z chęcią dla własnego interesu zapewniłyby mu naukę we własnych progach za darmo, czy poniższych kosztach. Przy obecnym systemie edukacji jakiejś szczególnej konkurencji nie ma. Szkołom najczęściej bardziej zależy na ilości uczniów (dostają pieniądze w zależności od ilości uczniów, jeśli się nie mylę) niż jakości. Momentami tych najlepszych wręcz się marnuje.
Czy naprawdę gimnazjaliści, którzy idą do liceów, są podpatrywani przez ludzi od rynku? Chyba nie, bo skąd wiadomo, kto jaką wybierze drogę w życiu. Może się to okazać całkowitym niewypałem dla sponsorującej firmy. Zresztą to nie miałoby sensu, byłyby straszne zawiłości.
Dlaczego tak twierdzisz, Luka52? Twoi rodzice decydowali, do jakiego liceum masz iść i jakie studia zacząć? Często w małych miastach są tylko jedne szkoły i chyba miałeś na myśli większe miasta.A tak wracając do głównego wątku o zakres nauczania - problemu by w ogóle nie było, gdyby to rodzice płacący za naukę swoich dzieci decydowali, czego chcą je uczyć.
Patryk007, państwo nie patrzy, żeby w przypadku edukacji obowiązywała zasada: róbta, co chceta. Nie przyniosłoby pozytywnego skutku danie ludziom wolnej ręki i liczenie na ich wykształcenie "w razie potrzeby".Wtórny analfabetyzm to nie choroba, to nie jest takie straszne. ;P Schodząc na ziemię: myślę, że ciężko byłoby się nie nauczyć czytać chcąc zarabiać w jakikolwiek sposób. Samo by przyszło W RAZIE potrzeby. Ludzie się uczą języka na obczyźnie bez lekcji to i czytać by się nauczyli.
Państwo funduje nam wykształcenie, dlatego że potem są z tego korzyści. To nie są skarpety, które przynoszą zysk budowany z wcześniej zarobionych przez ludzi pieniędzy. Dzięki dostępności szkół ludzie napędzają rynek, a nie dzięki sprzedaży skarpet.Co do cenzusu majątkowego - to naprawdę urojone myślenie. To, że nie mogę sobie pozwolić na kupno samochodu to też jest przejaw cenzusu majątkowego i gorszego pochodzenia?! Nie stać mnie to mnie nie stać! Edukacja to nic innego jak towar, który nie powinien być darmowy. Tak jak skarpety i samochody nie są za darmo. Co nie znaczy, że nie ma tanich samochodów i skarpet, tak samo jak szkół (w wolnej konkurencji).
Bez przymusu nauki poziom nauczania byłby naprawdę zróżnicowany w zależności od szkoły, wszyscy by byli zadowoleni. Naprawdę.
-
- Użytkownik
- Posty: 8601
- Rejestracja: 1 maja 2006, o 20:54
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 47 razy
- Pomógł: 1816 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Ponieważ jak człowiek płaci to wymaga. Nie byłoby jęków jakie to MEN jest złe, że za dużo matematyki, a za mało pokskiego w szkołach. Że na lekcję religii/etyki (nie)trzeba chodzić, że... Wtedy to pretensje możnaby mieć do rodziców. Zresztą, któż zna lepiej dziecko i jego potrzeby edukacyjne - jego rodzice, czy MEN? ...Maciek.mat pisze:Dlaczego tak twierdzisz, Luka52? (...)
Podręczniki są dlatego takie drogie, gdyż musi je zatwierdzić MEN. A wiadomo - łapówka kosztuje.Maciek.mat pisze:Obecnie mówi się o drogich podręcznikach i dążeniach do obniżenia ich cen. Po co to byłoby potrzebne, skoro społeczeństwo jest takie kasiaste?
A od kiedy to studenci płacą składki na jakieś fundusze emerytalne?Maciek.mat pisze:Ze studentów jest, jakby ktoś nie wiedział, pożytek, dzięki któremu funkcjonuje cały kraj, są z tego emerytury dla ludzi w wieku poprodukcyjnym, więc tutaj podjerzdżamy pod naszych dziadków.
Tu nie chodzi o żadną siłę przebicia, tylko fakt, że wyrosłoby z niego byle co gdyby został w tamtej placówce szkolnej.Maciek.mat pisze:Przykład z Edisonem. Zresztą wtedy były inne czasy, mniej było wykształconych, więc taki Edison miał wtedy większą siłę przebicia, niż jego odpowiednik dzisiaj.
Rynek napędzaj ludzie pracujący, a nie uczący się. Poza tym państwo nic nam nie funduje. Równie dobrze mogę Tobie zabrać 10zł i "zafundować" za to lizaka.Maciek.mat pisze:Państwo funduje nam wykształcenie, dlatego że potem są z tego korzyści. To nie są skarpety, które przynoszą zysk budowany z wcześniej zarobionych przez ludzi pieniędzy. Dzięki dostępności szkół ludzie napędzają rynek, a nie dzięki sprzedaży skarpet.
- Frey
- Użytkownik
- Posty: 3299
- Rejestracja: 11 paź 2008, o 18:09
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Skierniewice
- Podziękował: 48 razy
- Pomógł: 243 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Macie sensownie napisał.
Dłuższą wypowiedz w temacie napiszę jutro i rozwiąże kilka spraw tutaj
Dzisiaj nie mam czasu to jedynie jedną. Przykład z Edisonem jest głupi Dokładnie tak, nawet podparcie go przypadkiem Einsteina będzie za słabe, żeby formułować na tej podstawie cokolwiek. Otóż najwięksi uczeni w dziejach to raczej osoby z wykształceniem, wielu dzięki pracy naukowe stworzyło współczesną technikę. Ja osobiście powątpiewam w jakakolwiek niezwykłość i geniusz Edisona. Jako swój przykład podam np. Eulera (tak tego Eulera) który po prostu był genialnym matematykiem (i nie tylko) takie cuda jakie on wymyślił to bym Edisonowi nie wpadły do głowy nawet jakby milion lat żył. Albo obaj Bernoullni to też ludzie z wykształceniem, którzy stworzyli kawał matematyki. Miedzy innymi regułę do obliczania granicy nie których funkcji. Zwana dzisiaj reguła d'Hospitala, ale to jednego z braci Bernoullich robota właśnie. Nie trzeba mówić, ze powyżsi panowie to profesorowie
Dłuższą wypowiedz w temacie napiszę jutro i rozwiąże kilka spraw tutaj
Dzisiaj nie mam czasu to jedynie jedną. Przykład z Edisonem jest głupi Dokładnie tak, nawet podparcie go przypadkiem Einsteina będzie za słabe, żeby formułować na tej podstawie cokolwiek. Otóż najwięksi uczeni w dziejach to raczej osoby z wykształceniem, wielu dzięki pracy naukowe stworzyło współczesną technikę. Ja osobiście powątpiewam w jakakolwiek niezwykłość i geniusz Edisona. Jako swój przykład podam np. Eulera (tak tego Eulera) który po prostu był genialnym matematykiem (i nie tylko) takie cuda jakie on wymyślił to bym Edisonowi nie wpadły do głowy nawet jakby milion lat żył. Albo obaj Bernoullni to też ludzie z wykształceniem, którzy stworzyli kawał matematyki. Miedzy innymi regułę do obliczania granicy nie których funkcji. Zwana dzisiaj reguła d'Hospitala, ale to jednego z braci Bernoullich robota właśnie. Nie trzeba mówić, ze powyżsi panowie to profesorowie
-
- Użytkownik
- Posty: 5405
- Rejestracja: 11 sty 2005, o 22:21
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: a z Limanowej
- Podziękował: 1 raz
- Pomógł: 422 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Nikt do dziś nie wie, skąd jak i dlaczego pojawiają się ludzie, którzy widzą więcej od innych (ja skłaniałbym się ku doborowi naturalnemu ;p), faktem jest, że już od początku dwudziestego wieku nie da się jakoś szczególnie zasłynąć w nauce bez jakiegoś wykształcenia - fakt, że można je zdobywać różnie, ale trzeba je mieć - idealnym przykładem jest tutaj słynny matematyk Ramanujan - gdyby nie urodził się w biednych Indiach, w których brak było edukacji, a na przykład w takiej Wielkiej Brytanii, to po pierwsze nie traciłby czasu na odkrywanie na nowo wielu twierdzeń i praw, tylko z jego potencjałem i niezwykłymi zdolnościami przebiłby Eulera, Gaussa i inne tuzy świata matematyki (wystarczy poczytać, co "odkrył na nowo" już w wieku nastoletnim i porównać, z tym, kto zrobił to pierwszy). Po drugie być może nie zmarłby tak przedwcześnie i wniósłby jeszcze niezwykle wiele do choćby teorii liczb.
Problem z Edisonem jest taki, że jak głoszą różne świadectwa, był po prostu świetnym, powiedzielibyśmy dziś, biznesmanem. Jeśli chodzi o słynną żarówkę, to przetestował on mnóstwo różnych materiałów (nawet próbował z włosami ludzkimi, jako w sumie najtańszymi). Przypadkiem tak naprawdę trafił na wolfram. Jego zaś późniejsze "wynalazki" były w większości dziełem jego pracowników, które on patentował pod swoim nazwiskiem.
Warto czasem czytać biografie ; )
Problem z Edisonem jest taki, że jak głoszą różne świadectwa, był po prostu świetnym, powiedzielibyśmy dziś, biznesmanem. Jeśli chodzi o słynną żarówkę, to przetestował on mnóstwo różnych materiałów (nawet próbował z włosami ludzkimi, jako w sumie najtańszymi). Przypadkiem tak naprawdę trafił na wolfram. Jego zaś późniejsze "wynalazki" były w większości dziełem jego pracowników, które on patentował pod swoim nazwiskiem.
Warto czasem czytać biografie ; )
-
- Użytkownik
- Posty: 245
- Rejestracja: 7 sty 2009, o 18:55
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Olecko
- Pomógł: 2 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Luka52, nie zrozumiałeś mnie. Sami studenci nie są siłą napędową rynku, ale w późniejszym czasie ze swoim wykształceniem owszem. Ja cały czas zwracam uwagę na to, że szkoła nie jest tylko po to, by nauczać obliczania wartości bezwzględnych, całek i pochodnych, ale po to, by nauczyć się pracy nad sobą itp. itd. Sam wiesz, o co chodzi. Gdyby nie było szkół publicznych część olałaby naukę, nie myśląc już o wykształceniu. Dzieci bogatych miałyby w świadomości, że jak przyjdzie liceum, to rodzice zapłacą za szkołę, więc nie trzeba im się uczyć. Wyszłoby, że jedynie biedni starają się w nauce, a i tak mają te same warunki, czyli muszą bulić. Powstałby paradoks: zamierzenie stworzenia elity przyniosłoby jedynie pokolenie leniuchów na utrzymaniu rodziców. Mi osobiście na samą myśl o prywatnych szkołach ciarki przechodzą. Doświadczylibyśmy rozwarstwienia w społeczeństwie, tak jak w średniowieczu. MEN ma wiedzieć, czego potrzebują młodzi ludzie dlatego, by byli "przydatni" państwu jako obywatele składający się na PKB i inne "ważności" i zarazem byli sprawni w swoim zawodzie. Rodzice tu nie mają nic do rzeczy, prócz tego, że mogliby zmusić dziecko do podjęcia studiów innych, niż sobie wymarzył. Przeraża mnie to ciągłe pisanie w trybie przypuszczającym, nie wiadomo, co może zaskoczyć ludzi w tym kraju.
-
- Użytkownik
- Posty: 8601
- Rejestracja: 1 maja 2006, o 20:54
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Kraków
- Podziękował: 47 razy
- Pomógł: 1816 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Te wszystkie opowieści o tym, że ludzie biedni niemal rwą się do nauki, a bogaci ją olewają to sobie między bajki można włożyć.
I właśnie o to chodzi! Tacy ludzie to chwasty w obecnych klasach.Gdyby nie było szkół publicznych część olałaby naukę, nie myśląc już o wykształceniu
Jest to bzdura. Jak człowiek za coś płaci to wymaga! (czasem zdażają się wyjątki, ale to przecież tego kogoś pieniądze i nikomu nic do nich) Niech za przykład posłużą liczne obecnie prywatne szkoły języków obcych. Skoro szkoły takie poswtają to znaczy, że są potrzebne - rodzice wysyłają tam swoje dzieci by je czegoś (więcej lub mniej a może i wcale, ale to przecież nikogo nie powinno obchodzić) nauczyć? Dlaczego? W głównej mierze dlatego, że w państwowych szkołach nie mają nic do powiedzenia. Nie mogą zadecydować, że chcą by ich dziecko uczyło się mandaryńskiego zamiast niemieckiego albo francuskiego zamiast angielskiego; by nauczać na wysokim czy na niskim poziomie; 10 godzin dziennie czy 1 tygodniowo.Dzieci bogatych miałyby w świadomości, że jak przyjdzie liceum, to rodzice zapłacą za szkołę, więc nie trzeba im się uczyć.
Ciekawe skąd MEN ma wiedzieć ile chcę się uczyć historii itd., itp.MEN ma wiedzieć, czego potrzebują młodzi ludzie dlatego
Przerażają mnie Twoje stwierdzenia, bo wskazują, że masz zapędy totalistyczne. Chcesz o wszystkim z góry centralnie decydować. Chcesz pozbawić rodziców, którzy nie dość, że lepiej znają swoje dzieci - ich zdolności i potrzeby to jeszcze przywiązują większą wagę niż ktokolwiek inny do ich edukacji, wychowania.Rodzice tu nie mają nic do rzeczy, prócz tego, że mogliby zmusić dziecko do podjęcia studiów innych, niż sobie wymarzył.
-
- Użytkownik
- Posty: 245
- Rejestracja: 7 sty 2009, o 18:55
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Olecko
- Pomógł: 2 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Ba! Nie znam się na poglądach totalistycznych, więc nie wciskaj tu ludziom waty. Ja już napisałem, co o tym myślę i nie wymyśliłem tego, tylko zaobserwowałem, to są moje spostrzeżenia. Jak Ty masz inne to widocznie Tobie lepiej byłoby płacić za lekcje w szkołach, bo "wymagasz". Zresztą nie mogę tu na forum zbytnio nikogo jechać, bo już dostałem jedno Ostrzeżenie, nie wiem w sumie, za co.
-
- Użytkownik
- Posty: 223
- Rejestracja: 18 lis 2008, o 16:01
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: KrK
- Podziękował: 10 razy
- Pomógł: 3 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Maciek.mat pisze: Zresztą nie mogę tu na forum zbytnio nikogo jechać, bo już dostałem jedno Ostrzeżenie, nie wiem w sumie, za co.
zgadzam się. nie wiem za co, a są 2 ;d
- mat-fiz
- Użytkownik
- Posty: 129
- Rejestracja: 15 cze 2009, o 20:57
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował: 26 razy
- Pomógł: 5 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Ja nie ogarniam poco wymyślono taki profil jak mat-hist? Kto na coś takiego idzie humanista czy umysł ścisły? Jak ktoś chce mieć rozszerzona matmę to raczej szykuje się na Politechnikę, AGH albo Uniwerek ekonomiczne, a tam nie ma wogóle histy. Myślę, że zrobili taki profil dla tych co nie dostali się do mat-fizu, mat-infu i to ma ich w jakimś procencie zadowolić. Najlepiej jakby wypowiedział się na ten temat jakis absolwent tego profilu.
-
- Użytkownik
- Posty: 1996
- Rejestracja: 20 maja 2008, o 15:14
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa/Stalowa Wola
- Podziękował: 42 razy
- Pomógł: 247 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
mat-hist -> prawo itp.
Poza tym, wiele osób idąc na niematematyczne kierunki wybiera profile typu mat-fiz/mat-inf, bo jednak coś w tym jest skoro nawet rektor UW na spotkaniu z nauczycielami mówił, że najlepsi studenci na uczelni przyszli właśnie z mat-fizów/infów i nie istotne czy są na matematyce, architekturze czy dziennikarstwie.
Na SGH jest historia wymagana (na pewno była, nie wiem jak w chwili obecnej).
I zapewniam Cie, że są ludzie którzy wymiatają zarówno z matematyki jak i z przedmiotów humanistycznych
Poza tym, wiele osób idąc na niematematyczne kierunki wybiera profile typu mat-fiz/mat-inf, bo jednak coś w tym jest skoro nawet rektor UW na spotkaniu z nauczycielami mówił, że najlepsi studenci na uczelni przyszli właśnie z mat-fizów/infów i nie istotne czy są na matematyce, architekturze czy dziennikarstwie.
Na SGH jest historia wymagana (na pewno była, nie wiem jak w chwili obecnej).
I zapewniam Cie, że są ludzie którzy wymiatają zarówno z matematyki jak i z przedmiotów humanistycznych
-
- Użytkownik
- Posty: 22
- Rejestracja: 11 wrz 2008, o 18:09
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Krempachy
- Podziękował: 13 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
Oczywiście masz rację. To jest tak: Dobry matematyk może być też dobrym humanistą, ale dobry humanista nigdy nie będzie dobrym matematykiem (to warunkuje sposób myślenia)
- kadiii
- Użytkownik
- Posty: 642
- Rejestracja: 20 gru 2005, o 21:04
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wrocław
- Pomógł: 130 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
LG twoje stwierdzenie jest sprzeczne wewnętrznie - idąc tropem twojej hipotezy jesteś zapewne humanistą?
A tak na serio - o ile w dziedzinach ścisłych można w pewnym stopniu hierarchizować kto jest dobry a kto nie - o tyle w szeroko pojętych dziedzinach humanistycznych istnieje spory składnik niemierzalności, który każdy ma prawo oceniać według swojego gustu i którego nie powinno się definiować arbitralnie - to tak jakby powiedzieć np., że jeden poeta jest lepszy od drugiego bo używa więcej metafor, skomplikowany układ rymów, licznych nawiązań. W ogóle w dzisiejszym świecie napędzanym przez pieniądze i ciagłą rywalizację każdy próbuje się porównywać, dodać sobie łatkę dobry,lepszy, najlepszy etc. - nijak to się ma do prawdziwego zamiłowania daną dziedziną i szeroko pojętą nauką.
A tak na serio - o ile w dziedzinach ścisłych można w pewnym stopniu hierarchizować kto jest dobry a kto nie - o tyle w szeroko pojętych dziedzinach humanistycznych istnieje spory składnik niemierzalności, który każdy ma prawo oceniać według swojego gustu i którego nie powinno się definiować arbitralnie - to tak jakby powiedzieć np., że jeden poeta jest lepszy od drugiego bo używa więcej metafor, skomplikowany układ rymów, licznych nawiązań. W ogóle w dzisiejszym świecie napędzanym przez pieniądze i ciagłą rywalizację każdy próbuje się porównywać, dodać sobie łatkę dobry,lepszy, najlepszy etc. - nijak to się ma do prawdziwego zamiłowania daną dziedziną i szeroko pojętą nauką.
-
- Użytkownik
- Posty: 22
- Rejestracja: 11 wrz 2008, o 18:09
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Krempachy
- Podziękował: 13 razy
Zakres nauczania matematyki w LO
kadii
Nie zrozumiałaś(łeś) mnie do końca. Nie o to mi chodziło, no cóż, tak to już jest, każdy interpretuje tak jak potrafi. Dla Twojej informacji jestem w klasie matematyczno fizycznej i w tym roku piszę maturę z tych przedmiotów.
Znasz może takie twierdzenie z 4 klasy szkoły podst? Każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem? Ja nic nie porównywałem. Stwierdziłem tylko (używając parafrazy twierdzenia), że matematyk z przedmiotów humanistycznych da sobie radę, natomiast humanista z matematycznych nie. Dlaczego? Ponieważ mózg matematyka pracuje inaczej. On widzi zależności między poszczególnymi rzeczami. Humanista nie. Czy aż takich skrótów myślowych użyłem że nie zrozumiałaś(eś)??
Pozdrawiam
Nie zrozumiałaś(łeś) mnie do końca. Nie o to mi chodziło, no cóż, tak to już jest, każdy interpretuje tak jak potrafi. Dla Twojej informacji jestem w klasie matematyczno fizycznej i w tym roku piszę maturę z tych przedmiotów.
Znasz może takie twierdzenie z 4 klasy szkoły podst? Każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem? Ja nic nie porównywałem. Stwierdziłem tylko (używając parafrazy twierdzenia), że matematyk z przedmiotów humanistycznych da sobie radę, natomiast humanista z matematycznych nie. Dlaczego? Ponieważ mózg matematyka pracuje inaczej. On widzi zależności między poszczególnymi rzeczami. Humanista nie. Czy aż takich skrótów myślowych użyłem że nie zrozumiałaś(eś)??
Pozdrawiam