Czy moi profesorowie są mądrzy

Dyskusje o matematykach, matematyce... W szkole, na uczelni, w karierze... Czego potrzeba - talentu, umiejętności, szczęścia? Zapraszamy do dyskusji :)
Jan Kraszewski
Administrator
Administrator
Posty: 34296
Rejestracja: 20 mar 2006, o 21:54
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 3 razy
Pomógł: 5203 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: Jan Kraszewski »

Niepokonana pisze: 8 wrz 2023, o 22:03Jak to że zorganizują na czyją cześć konferencję? Na cześć żywej osoby?
A co w tym dziwnego? Możesz zobaczyć np. to:

Kod: Zaznacz cały

http://math.uni.wroc.pl/analysis2017/

Kod: Zaznacz cały

http://www.math.uni.wroc.pl/~pkowa/ln20.html
Awatar użytkownika
Niepokonana
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1548
Rejestracja: 4 sie 2019, o 11:12
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 337 razy
Pomógł: 20 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: Niepokonana »

No dla mnie to jest dziwne. Nie uważasz, że to nadmierne chwalenie kogoś?
A skąd Ty to wziąłeś? W sensie dane o konferencjach?
Jan Kraszewski
Administrator
Administrator
Posty: 34296
Rejestracja: 20 mar 2006, o 21:54
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Podziękował: 3 razy
Pomógł: 5203 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: Jan Kraszewski »

Niepokonana pisze: 8 wrz 2023, o 22:32 No dla mnie to jest dziwne. Nie uważasz, że to nadmierne chwalenie kogoś?
Nie. Dlaczego według Ciebie nie można pochwalić kogoś wybitnego? Jest to rodzaj uhonorowania go - często organizują taką konferencję jego uczniowie (czyli ci, dla których był matematycznym mistrzem).
Niepokonana pisze: 8 wrz 2023, o 22:32 A skąd Ty to wziąłeś? W sensie dane o konferencjach?
Ze strony mojego Instytutu.

JK
a4karo
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22211
Rejestracja: 15 maja 2011, o 20:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 38 razy
Pomógł: 3755 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: a4karo »

Niepokonana pisze: 8 wrz 2023, o 22:03 Jak to, że Cię nie obchodzi Twój indeks Hirscha? Nie chcesz wiedzieć, czy jesteś bardzo wybitnym matematykiem czy tylko trochę wybitnym?
Ja akurat wiem, jakim jestem matematykiem, a ci, którzy oglądają moje produkty też są w stanie to ocenić, o ile są wystarczająco kompetentni. A ocena tych niekompetentnych mało mnie obchodzi.
Jak to że zorganizują na czyją cześć konferencję? Na cześć żywej osoby? Czyli mogłabym zorganizować konferencje o Tobie, gdybym uznała, że jesteś najlepszy? To co mówisz to brzmi jak coś dla totalnej elity nie wiem, Cauchy czy inny Weierstrass ale dla Ciebie albo Jana no nie, bez obrazy. Chodzi mi o coś bardziej ogólnego, bo to, że nie ma konferencji dla a4karo nie znaczy, że a4karo jest słaby.
Ale pewnie lubisz oglądać w telewizji benefisy aktorów, piosenkarzy, kabareciarzy? To to samo.
No z tymi czasopismami to faktycznie. Ale czy zakwalifikowanie się raz do dobrego czasopisma oznacza bycie dobrym?
Nie wiem, czy będą chcieli rozmawiać.
Czasem warto posłuchać
Wiem, że mamy jednego wybitnego profesora. Ale wyobraź sobie, że nadal uczysz na uczelni i student podchodzi i zadaje pytania z tej kategorii. Jakbyś zareagował? Byłbyś zły na takiego studenta, że nie powinien się interesować?
Odpowiedziałbym dokładnie to, co Tobie
Awatar użytkownika
Niepokonana
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1548
Rejestracja: 4 sie 2019, o 11:12
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 337 razy
Pomógł: 20 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: Niepokonana »

Twoje produkty...? Dlaczego użyłeś akurat tego słowa O.O
I tu się mylisz - nie oglądam xd Nawet nie wiem co to jest.
Wikipedia pisze:Benefis – spektakl, koncert lub podobne wydarzenie zorganizowane dla uczczenia konkretnej osoby lub zespołu osób. Uroczystość ma charakter retrospektywny i najczęściej odbywa się z okazji jubileuszu. W benefisie uczestniczy uhonorowywany, czyli benefisant (formy niepoprawne: beneficjant, beneficjent) oraz zaproszeni przez niego goście.
Rozumiem słowa ale czegoś takiego nie kojarzę. Może czasem mi się zdarzy, ale nie często.

No jak będą chcieli rozmawiać to posłucham. Mnie takie sprawy ciekawią, jak się żyje doktorom. Ale nie wiem, czy mogę pytać. Student powinien znać swoje miejsce i się nie wychylać, a ja już dostatecznie się wychyliłam. Powiem tak, w instytucie znają mnie również ci doktorzy, z którymi nigdy nie miałam zajęć. Nie ukrywam, przeraża mnie to. Się boję, że jak zacznę zadawać tego typu pytania, nawet dowolnie uprzejmie, to będą dla mnie niemili. Chociaż nie wyglądasz na złego, że takie pytania zadaję, biorąc pod uwagę odpowiedzi.
A właśnie co do tego, że napisałeś 40 artykułów, to jak to jest. Starzy doktorzy robią właśnie koło tego, a młodsi o jedną trzecią robią po 70 i więcej. To jak to jest? Młodzież jest bardziej pracowita? Mówię młodzież a mam na myśli 40-latków xd
a4karo
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22211
Rejestracja: 15 maja 2011, o 20:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 38 razy
Pomógł: 3755 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: a4karo »

Niepokonana pisze: 9 wrz 2023, o 00:18 Twoje produkty...? Dlaczego użyłeś akurat tego słowa O.O
A czymże jest publikacja jak nie produktem?
I tu się mylisz - nie oglądam xd Nawet nie wiem co to jest.
Wikipedia pisze:Benefis – spektakl, koncert lub podobne wydarzenie zorganizowane dla uczczenia konkretnej osoby lub zespołu osób. Uroczystość ma charakter retrospektywny i najczęściej odbywa się z okazji jubileuszu. W benefisie uczestniczy uhonorowywany, czyli benefisant (formy niepoprawne: beneficjant, beneficjent) oraz zaproszeni przez niego goście.
Rozumiem słowa ale czegoś takiego nie kojarzę. Może czasem mi się zdarzy, ale nie często.
Cieszę się, że nauczyłaś się nowego słowa.
No jak będą chcieli rozmawiać to posłucham. Mnie takie sprawy ciekawią, jak się żyje doktorom.
Tak samo jak innym. Kombinują skąd zdobyć kasę do pierwszego, bo na etacie adiunkta kokosów nie ma. I są rozdarci między uprawianiem nauki dla idei lub pójściem do korpo dla pieniędzy.
Ale nie wiem, czy mogę pytać. Student powinien znać swoje miejsce i się nie wychylać, a ja już dostatecznie się wychyliłam. Powiem tak, w instytucie znają mnie również ci doktorzy, z którymi nigdy nie miałam zajęć. Nie ukrywam, przeraża mnie to.
Ludzie to zwierzęta stadne, a stada lubią ostrzegać się przed zagrożeniami.
Jeżeli na studiach zachowujesz się tak, jak na tym forum: obrażasz ludzi, deprecjonujesz ich pracę, obgadujesz, oczekujesz pomocy nie wykazując chęci do współpracy, to stado wskazuje na Ciebie jako na potencjalne ryzyko.

Się boję, że jak zacznę zadawać tego typu pytania, nawet dowolnie uprzejmie, to będą dla mnie niemili. Chociaż nie wyglądasz na złego, że takie pytania zadaję, biorąc pod uwagę odpowiedzi.
A właśnie co do tego, że napisałeś 40 artykułów, to jak to jest. Starzy doktorzy robią właśnie koło tego, a młodsi o jedną trzecią robią po 70 i więcej. To jak to jest? Młodzież jest bardziej pracowita? Mówię młodzież a mam na myśli 40-latków xd
Przyczyn może być wiele:
- może są zdolniejsi?
- może są nastawieni na ilość, a nie na jakość (być może zmusza ich do tego system)?
- może filtry chroniące czasopisma przed publikacją prac niskiej jakości nie są tak szczelne jak kiedyś>
- a wreszcie może to, że jak byłem czterdziestolatkiem, to miałem na koncie jedną publikację (bez żadnego znaczenia naukowego) i zajmowałem się zupełnie czym innym?
Awatar użytkownika
Niepokonana
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1548
Rejestracja: 4 sie 2019, o 11:12
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 337 razy
Pomógł: 20 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: Niepokonana »

Produktem dla kogo? Czepiam się, bo nie znałam takiego spojrzenia.
Nauczyłam się i zapomnę, bo serio rzadko coś takiego oglądam.
Tak samo jak innym. Kombinują skąd zdobyć kasę do pierwszego, bo na etacie adiunkta kokosów nie ma. I są rozdarci między uprawianiem nauki dla idei lub pójściem do korpo dla pieniędzy.
A weź rozwiń ten wątek. Ty byłeś adiunktem czyli po prostu doktorem bez habilitacji. Ale przecież płacą Wam godnie, na życie starcza i na ratę kredytu, to czego chcieć więcej? I ten cały podział na adiunktów docentów i tego typu rzeczy istnieje? Nie jesteście w instytucie wszyscy sobie równoważni?
Ludzie to zwierzęta stadne, a stada lubią ostrzegać się przed zagrożeniami.
Jeżeli na studiach zachowujesz się tak, jak na tym forum: obrażasz ludzi, deprecjonujesz ich pracę, obgadujesz, oczekujesz pomocy nie wykazując chęci do współpracy, to stado wskazuje na Ciebie jako na potencjalne ryzyko.
No dobra kłótnie ze Slupem były niepotrzebne. Nie no wiesz, obgaduję moją nauczycielkę z liceum, bo ona serio była dla mnie wredna i przez nią raz się poryczałam i w ogóle. Przynajmniej raz. No więc nie ukrywam, że po prostu na nią musiałam się wyżalić. Ale miałam też spoko nauczycieli w liceum. Co do współpracy no to wiesz, piszesz pomyśl, a ja jak zakładam wątek na forum to znaczy, że myślenie już zawiodło i potrzebuję wskazówki.
Czy obgaduję...? Nie mam z kim na tym roczniku nikt nikogo nie obgaduje chyba że dany profesor coś odwali no to wiesz. Ale żeby tak po prostu obgadywać, że ktoś źle wygląda czy coś to nie. Nie ma też miejsca na zarzucanie profesorom, że ich praca jest beznadziejna. Też sobie pozwalam tutaj na więcej, bo jestem po części anonimowa. Nie mówię, że mnie znają w negatywnym sensie. Nie wiem, co myślą. Niektórzy profesorowie mnie lubią. O.O Ale to jest dziwne, gdy profesor mnie na zdalnych widział przez kamerkę łącznie 10 sekund i potem mnie na egzaminie poznaje po wyglądzie.
- może są nastawieni na ilość, a nie na jakość (być może zmusza ich do tego system)?
Dlaczego system miałby ich do tego zmuszać? Przecież to bez sensu. Do niczego to nie prowadzi.

To Ty nie byłeś szanownym panem doktorem od początku?
a4karo
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 22211
Rejestracja: 15 maja 2011, o 20:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Bydgoszcz
Podziękował: 38 razy
Pomógł: 3755 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: a4karo »

Niepokonana pisze: 9 wrz 2023, o 14:52
Tak samo jak innym. Kombinują skąd zdobyć kasę do pierwszego, bo na etacie adiunkta kokosów nie ma. I są rozdarci między uprawianiem nauki dla idei lub pójściem do korpo dla pieniędzy.
A weź rozwiń ten wątek. Ty byłeś adiunktem czyli po prostu doktorem bez habilitacji. Ale przecież płacą Wam godnie, na życie starcza i na ratę kredytu, to czego chcieć więcej? I ten cały podział na adiunktów docentów i tego typu rzeczy istnieje? Nie jesteście w instytucie wszyscy sobie równoważni?
Co to znaczy równoważni.
Jak w każdej firmie istnieje szefowie i pracownicy. Uczelnie nie są tu wyjątkami. Im słabsza uczelnia tym większą rolę w karierze naukowej odgrywaja czynniki pozamerytoryczne.
Doktor to taki mniej więcej kapitan w wojski lub kierownik niższego szczebla w korpo. Ma swojego szefa i jak trafi na [ciach], to ma przechlapane. A stopień naukowy ma chyba mniejsze znaczenie.

Dziadek mojej żony był doktorem i z pensji był w stanie zapewnić wygodne życie niepracującej żonie, garstce potomstwa i jeszcze przysposobił kogoś. Bardzo wątpię, żeby pensja doktora na jakiejkolwiek uczelni gwarantowała taki standard życia
- może są nastawieni na ilość, a nie na jakość (być może zmusza ich do tego system)?
Dlaczego system miałby ich do tego zmuszać? Przecież to bez sensu. Do niczego to nie prowadzi.
Nie będe tego tłumaczył. Jesteś w samym środku tego młyna - sama sie rozejrzyj
To Ty nie byłeś szanownym panem doktorem od początku?
Chcesz powiedzieć, że człowiek na przymiotnik"szanowny" zasługuje dopiero po doktoracie? I pewnie stąd Twoja niezdrowa fascynacja tym stopniem.
Nie byłem, miałem ciekawsze rzeczy do roboty.
Ostatnio zmieniony 10 wrz 2023, o 01:21 przez Jan Kraszewski, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawa wiadomości.
Awatar użytkownika
Niepokonana
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1548
Rejestracja: 4 sie 2019, o 11:12
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Polska
Podziękował: 337 razy
Pomógł: 20 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: Niepokonana »

a4karo pisze: 10 wrz 2023, o 00:37
Co to znaczy równoważni.
Jak w każdej firmie istnieje szefowie i pracownicy. Uczelnie nie są tu wyjątkami. Im słabsza uczelnia tym większą rolę w karierze naukowej odgrywaja czynniki pozamerytoryczne.
Doktor to taki mniej więcej kapitan w wojski lub kierownik niższego szczebla w korpo. Ma swojego szefa i jak trafi na [ciach], to ma przechlapane. A stopień naukowy ma chyba mniejsze znaczenie.
Nie no bo powiedziałeś, że pensja adiunkta jest słaba, a z drugiej strony słyszałam, że pensja profesora jest super. To by sugerowało na jakieś rozbieżności. Jak działają te hierarchie w instytucie? No bo z perspektywy studenta nie działają, dostajesz tak samo profesorów i doktorów na dydaktyków niezależnie od innych rzeczy. Załóżmy, że jesteś na takiej średniej uczelni nie za dobrej nie za słabej. Co decyduje o Twoim miejscu w hierarchii?
a4karo pisze: 10 wrz 2023, o 00:37 Dziadek mojej żony był doktorem i z pensji był w stanie zapewnić wygodne życie niepracującej żonie, garstce potomstwa i jeszcze przysposobił kogoś. Bardzo wątpię, żeby pensja doktora na jakiejkolwiek uczelni gwarantowała taki standard życia
Ale! Ale...! Ale za to masz Netflixa (możesz sobie wykupić), a dziadek Twojej żony tego nie miał! Oczywiście mówię to sarkastycznie. Ale to temat na zupełnie inną dyskusję.
a4karo pisze: 10 wrz 2023, o 00:37 Nie będe tego tłumaczył. Jesteś w samym środku tego młyna - sama sie rozejrzyj
Ok ok rozumiem drażliwy temat nie chcesz na ten temat rozmawiać. No właśnie. Czy ja mogę podejść do losowego doktora (załóżmy, że jest w miarę normalny) i zapytać go "dzień dobry jak to jest u pana z tą punktozą"? Może lepiej nie denerwować człowieka?
Ale w takim razie proszę wytłumacz mi te moje dowody nie będę Cię obrażać obiecuję.
a4karo pisze: 10 wrz 2023, o 00:37 Chcesz powiedzieć, że człowiek na przymiotnik"szanowny" zasługuje dopiero po doktoracie? I pewnie stąd Twoja niezdrowa fascynacja tym stopniem.
Nie byłem, miałem ciekawsze rzeczy do roboty.
Dlaczego moja fascynacja jest niezdrowa? Wiesz przymiotnika szanowny używam głównie sarkastycznie. Tj. w praktyce tak, szanowani są tutaj ludzie co najmniej na studiach doktoranckich, a tak to łaska pana na pstrym koniu jeździ. Trafiam na fajnych ludzi, ale jak mam pecha, to mi się obrywa tak po prostu. Poziom szacunku jaki dostaję jest absolutnie losowy. Nie mogę stawiać granic moim profesorom :( Natomiast jestem rozliczana z każdego niemiłego zdania, które wypowiedziałam w. Ja se mogę myśleć, że każdy, nawet taki areczek po 5 klasach zasługuje na szacunek, ale to są tylko moje myśli. Praktyka jest taka, że student musi walczyć o szacunek. Ja nawet się zastanawiam nad rzuceniem studiów po licencjacie, bo po co się męczyć?
Awatar użytkownika
Slup
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 794
Rejestracja: 27 maja 2016, o 20:49
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował: 23 razy
Pomógł: 156 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: Slup »

Taki komentarz do pierwszego posta zwrócił ChatGpt. Pozdrawiam.
ChatGpt pisze: Wygląda na to, że autorka tej wypowiedzi ma dość aroganckie podejście i skłonność do dokonywania ocen innych osób. Sugeruje, że sprawdzenie liczby cytowań na ResearchGate może pomóc, ale nie wie, ile to jest dużo i czy cytowania mają jakąkolwiek wartość.

Ważne jest, aby być ostrożnym w wyciąganiu pochopnych ocen na podstawie ograniczonych informacji. Znając swoje ograniczenia jako student, nie powinno się arogancko oceniać kompetencji profesorów, ale zamiast tego skupić się na własnym zaangażowaniu w zdobywanie wiedzy i jak najlepszym wykorzystaniu możliwości, jakie dają studia.
krl
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 609
Rejestracja: 10 lis 2009, o 22:39
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław
Pomógł: 135 razy

Re: Czy moi profesorowie są mądrzy

Post autor: krl »

Niepokonana pisze: 12 sie 2023, o 01:45 Skąd się dowiedzieć, czy mój profesor jest zdolny w swojej matematyce bez zostawania samemu ekspertką? Mogę sprawdzić na researchgate, ile mają cytowań, ale nie wiem, ile to jest dużo. 1000 to dużo? A może cytowania są bezwartościowe? Ja chcę wiedzieć, czy uczą mnie porządni profesorowie czy beznadziejni, czy tylko udają, że się znają. Jak to się sprawdza?
Wrócę do początku wątku. Pojęcie "zdolności w matematyce", czy też "wybitności w matematyce" jest rozmyte i subiektywne. Jako studentka masz niewielkie możliwości wyrobienia sobie racjonalnej opinii w tej sprawie. Moi przedmówcy podali szereg kryteriów, które bierze się tu pod uwagę:
cytownia, współczynnik Hirscha, jakość czasopism, w których się publikuje, zaproszenia na prestiżowe konferencje, nagrody naukowe różnego typu, posiadanie uczniów (wypromowanych doktorów, ale to raczej w starszym wieku). Matematyk nie musi znac szczegółowo dziedziny ocenianego kolegi, by móc racjonalnie stosować powyższe kryteria, a to dlatego, że ma ogólne rozeznanie. Student/studentka tego nie może, gdyż takiego ogólnego rozeznania nie ma.
Tak samo, jak nasz kochany pan minister Czarnek nie może kompetentnie stwierdzić, że badania prof. Barbary Engelking sa niskiej jakości, bo się nie zna, co nie przeszkadza mu tak twierdzić, bo może. Tu przypomina mi się znany aforyzm Wittgensteina: jeśli ktoś nie jest w stanie o czymś sensownie mówić, powinien zamilknąć.
Osobiście byłbym ostrożny z szafowaniem ocenami "wybitności". Myślę, że często takie oceny są przesadzone. Wybitność można ocenić dopiero z pewnej perspektywy czasu, np. po 10 latach od uzyskania danego wyniku, lub nawet dopiero po śmierci. Ocenić, jak dany człowiek włynął na rozwój matematyki.
Warto też pamiętać, że ludzie zasługują na szacunek. Nie tylko ci "wybitni". Choćby za to, że sie starają coś zrobić dla innych. Np. dobrze, z zangażowaniem wykonują swoją pracę. Wychowują dobrze swoje dzieci. Są uczynni i przyjaźni dla innych.
Nie wiem, czy dla studenta najważniejsze w ocenie wykladowcy powinny być jego zdolności matematyczne. Jesli już, to raczej dydaktyczne (tak jak wspomniał Jan Kraszewski). Najważniejsze jest, by student poznał dany przedmiot, a nie danego wykładowcę. A jeśli jakiś przedmiot mu się szczególnie spodoba, może pogłębiac jego studiowanie. Niekoniecznie na wykładach, również w drodze samokształcenia. I wtedy ewentualnie szukać mistrza.
ODPOWIEDZ